Shot - Strachy na Lachy cz. 3

41 4 4
                                    

- Musimy uważać aby nie wpaść na mojego ojca, lub matkę, lub starszego brata. -Powiedział przy tym ostatnim nieco spuszczając głowę. RUch był sztywny tak jak całe ciało Jiangshi, który prowadził kultywujących, oświetlając im drogę. Jego skoki powodowały, że dzwonki zawieszone u pasa podzwaniały delikatnie.

- Naprawdę odbywa się tu Festiwal?

Spytał Lan Shizui chcąc dowiedzieć sie jak najwięcej o tym miejscu.

- To tylko nazwa nocy, tak naprawdę to miasto jest wiecznie głośne i wyglądające jakby coś świętowało. - Wyjaśnił wampir nie zatrzymując się. Miasto było coraz bliżej, do ich uszu doleciały echa muzyki i zlanych w jeden hałas głosów.

- Pośpieszmy się, Wąż na pewno jest na przystani.

Powiedział chłopak skacząc w przód i nagle zamierając. Obejrzał się bardzo powoli i sztywno na trójkę chłopaków. Minę miał niewyraźną i co jakiś czas nerwowo się rozglądał mimo sztywnego karku.

- Coś się stało?

Spytał Yuan, widząc niemal przerażenia graniczące z paniką na twarzy demona. Jin Ling i Lan Jingyi. Prawa powieka demona zaczłęa drgać w nerwowym tiku.

- Wyglądacie na żywych, zachowujecie się ja żywi i nimi pachniecie. Do licha ciężkiego jeśli ktoś was zobaczy to nie wyjdziecie z miasta. Musze was jakoś przebrać.

- Przecież jesteśmy cali w błocie!

Zawołał w proteście Jin Ling, a jego delikatne rysy wyostrzyły sie kiedy przybrał minę wręcz identyczną, jak jego wuj kiedy coś go rozgniewało.

- Właśnie.

Dodał Jingyi kiwając energicznie głową.

- To za mało, nada wyglądacie, jak młodzi boscy urzędnicy, a wierzcie mi nie chcecie tak wyglądać. Musicie się upodobnić do demona lub świeżo zabitego kultywatora.

Chłopcy spojrzeli po sobie niepewnie po czym z powrotem na demona. Shun uśmiechnął się słodko uroczo przechylając głowę w prawo.

* * *

- Nie wierzę, że się na to zgodziłem.

Mamrotał Jin Ling skacząc jak pajacyk z dłońmi na ramionach Lan Shizui, który z kolei wbijałpalce w barki Lan Jingyi. Prowadzącym pochód i był Wen Shun, który był trzymany przez Lana.

- Uwierz mi to najlepsze co mogłem na szybko wymyśleć, a wolimy uniknąć mojego ojca. Nienawidzi kultywujących od kiedy ci zaczęli zabierać prace bogów. - Czując wręcz zaskoczenie zmieszane z niezrozumieniem, zaczął tłumaczyć. - Dawniej ludzie o zaprzestanie plag lub ataków potworów, modlili się do bogów. Potem pojawili się kultywujący i już niewielu modli się do bogów wojny. Mój matka jest bóstwem pomagającym znaleźć drogę i wywołującym uśmiech na twarzach innych swym tańcem. Ale niektórzy nazywają go Bóstwem Złomu.

Mówił szeptem skacząc przed siebie wzdłuż kanału rzeki przecinającego Miasto Duchów. Starał się uniknąć pijących zataczających się demonów lub zaczepiających demonic, pragnących sprzedać swoje towary. Przebranie dla ludzi zdobył z pochodu innych wampirów. Nie zostawił ich z niczym, każdy dostał pękatą sakiewkę monet i zachowali majtki.

- Zamknijcie się, dla własnego dobra, zbliżamy się do Portu Dusz.

Shun odetchnął, już prawie rozluźniony, gdy nagle ktoś inny złapał go a ramię.

- Co to za pochód Jiangshi, braciszku? Nie powinieneś być wraz ze mną i ojcem w pałacu w oczekiwaniu na Matkę?

Shun opuścił ramiona i odetchnął.

Sekta za mgłą {MDZS}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz