Wei Wuxian siąpił nosem, oczy piekły jak cholera, ale okaleczona dusza zdawała się być uzdrowiona. Rany zadane i pogłębiane przez lata zostały opatrzone, oczyszczone i zmienione w blizny.
Utkwił oczy w mężczyźnie przed nim. Miał na sobie ciemno zielone szaty, długie brązowe włosy były rozpuszczone, ciemniejsze oczy pełne zrozumienia, współczucie i ciepła patrzyły na Patriarchę kojąc jego nerwy.
- Wyrzuć to z siebie, wszystko co więziłeś w swoim sercu i spójrz na świat jako nowy ty.
Powiedział łagodnym głosem, po czym spojrzał na miskę obok siebie. Była niewielka, gliniana i pełna rozgniecionych ziół zmieszanych z jakimś tłuszczem. Tworzyło to maść o niezwykle specyficznym i ostrym zapachu. Gospodarz smarował nim stare blizny na piersi Wei Wuxiana i plecy. Maść pomagała naprawić szkody wyrządzone złą energią. Zabiegi te z początku krępujące i wykonywane pod nadzorem czujnego Wen Ninga, który był gotów bronić swego pana, w końcu zaczęły sprawiać pacjentowi przyjemność. Tym samym sprawiło to, że Upiorny Generał już bez igły strachu w sercu zostawiał swojego mistrza na dłużej pod opieką wybawcy.
- Dziękuję, za wszystko. Jako jedyny mnie nie oceniałeś moich działań. – Odezwał się brunet podczas smarowania blizny po usunięciu rdzenia.
- Nie mnie to oceniać, nie jestem bóstwem.
Odparł Ming, podczas kiedy jedna para dłoni nakładała i smarowała ciało mrocznego kultywatora, druga trzymała miseczkę na kolanach odzianego na zielono mężczyzny.
W tej samej chwili do jaskini weszli Wen Ning, niosący wodze w dzbankach zawieszonych na dwóch końcach bambusowego kija, drugi był Xue Yang, jak zawsze dumny w czarnych szatach, ciemne włosy miał upięte w wysoki kucyk. Na jego widok, na bladych policzkach Lin Minga wystąpiły nikłe rumieńce.
- Witajcie.
Przywitał ich Wei Wuxian, był zrelaksowany, ale nadal nie w pełni sił, przez co się nie wygłupiał. Rozejrzał się za przybranym synem i córką. Yutian miała smarowane gardło w miejscu, gdzie Wen Chao wyciął jej struny głosowe. Niestety niezwykły medyk =, który ich ocalił powiedział, że nie ma sposoby aby odzyskała głos.
- Coś nie tak Xue Yang?
Spytał młodszego, ten jednak zaprzeczył szybkim ruchem głowy i tym samym przestał wpatrywać się tak natarczywie w Lin Minga.
***
Lan Qiren gładził w głębokim zamyśleniu swoją niewielką kozią bródkę. Obok niego siedział Lan Xichen ze zmarszczonymi brwiami. Naprzeciwko niech siedział Jiang Cheng. Pomiędzy nimi znajdował sie niski stół, na którym była rozłożona mapa.
- To jest szalenie ryzykowne, wielu próbowało ale nikomu się nie udało.
Zaczął rozmowę młody Lan, przerwał mu jednak niezwykle zdecydowanie przywódca Jiang.
- Tym razem się uda, wierze w to. To przeklęte miejsce niepokoi moją sektę, przez te Bagna trzeba płynąć okrężną dłuższą drogą. Musimy się ich pozbyć. – Mówił głośno i pewnie Wanyin uderzając palcem w jedno miejsce na mapie.
- Nie wiemy co jest za Bagnami, nie wiemy ile zajmie oczyszczenie ich.
Mówił Lan Xichen, jego młodszy brat od czasu rozprawy Wei Wuxiana nie wychodził z Zimnych Źródeł lub swego pokoju. Nie grywał na Guqinie, był jakby martwy. Ledwo co jadł. Nadal przeżywał utratę... ukochanego.
- To zajmie dużo czasu, wiem o tym. Może zająć nawet lata, ale musimy to zrobić, musimy przedrzeć się przez bagna. Byłoby łatwiej, gdyby był tu ten pies, ale wybrał inną drogę. – Ostatnie zdanie Jiang Cheng powiedział bardziej pod nosem.
W tej chwili obaj Lanowie cieszyli się, że nie ma z nimi młodszego Jadeitu, nie wiadomo jak zareagowałby słysząc to zdanie.
- Sekta Jin przyznała mi rację i już zaczęli przygotowania, Czekamy tylko na was, z pomocą melodii będzie nam łatwiej.
Starszy Lan westchnął i zamknął oczy, nie patrzył na bratanka, który siedział obok niego, decyzja już zapadła.
***
- Naprawdę, nie ma tu sekt? Nikt nie kultywuje?
Pytała zszokowana Wen Qing. Rozmawiała z Lin Mingiem, zbierali zioła na maści i na przyprawy. Przy okazji doglądali bawiących się dzieci. Yutian goniła młodszego brata śmiejąc się bezgłośnie.
- Tak, nie mammy tu sekt, jedynie klany, ale one nie są takie jak ci za bagnami.
Lin Ming sięgnął między źdźbła wysokiej trawy i zerwał kilka nisko rosnących owoców cytryńca.
- Niesamowite. Yuan daj siostrze odetchnąć!
Zawołała i zagroziła pięścią.
- Bo do was wstanę!
Zawołała wściekle. Lin Ming zaśmiał się odwracając głowę. Poznał już siłę tej niezwykłej medyczki. Nie chciał znaleźć się po niewłaściwej stronie jej pięści.
***
Wen Ning stał przed swoim mistrzem, był niepewny, miał lekko otwarte usta. Chciał powiedzieć co czuje, wyrzucić z siebie wszystkie emocje, które ukrywał w swym martwym już sercu.
- M-Mistrzu...
Wyjąkał. Byli sami, gdyż Xue Yang poszedł łowić ryby, a dwoje medyków wzięło dzieciaki na łąkę. Mroczny Kultywator był w nieco lepszym stanie niż dwa tygodnie wcześniej.
- Tak, co się stało Wen Ning?
Spytał stojąc i opierając się plecami o jeden z większych kryształów.
- Ja...
Wen Ning przeklinał w myślach swoją nieśmiałość, wziął uspokajający wdech i wypalił.
- Lubię cię Mistrzu!
Zapadła cisza, dzwoniła w uszach. Zdawać by się mogło, ze cały świat zamilkł z szoku. Wei Wuxian stał z szeroko otwartymi ustami i oczami.
- Co?
Wyjąkał. Martwe serce drgnęło ze strachu.
Hej, hej Wesołych Świąt, to mój prezent dla was. Do następnego. Komentarze i gwiazdki mile widziane, gdyż motywują mnie do dalszej pracy nad tą książką. Całusy moi kultywatorzy :)
CZYTASZ
Sekta za mgłą {MDZS}
FanfictionZdradzony i opuszczony przez wszystkich Wei Wuxien postanawia odejść. Odchodzi z kraju, gdzie rządzą sekty, paląc za sobą wszelkie mosty. Zabrał ze sobą jedynie swego przybranego syna i oddanego żywego trupa i jego siostrę medyczkę. Co spotka ich p...