Otrzepałam ręce i podparłam się nimi o kolana. Moje pokołtunione włosy lepiły się do twarzy a po czole spływała kropelka potu. Podniosłam głowę do góry zabierając z oczu kosmyki włosów i spojrzałam na nieopodal leżącego Luke'a. Był tak samo zmęczony jak ja albo nawet bardziej. Przeszliśmy całą plaże zbierając różne odpady. Zaczynając od butelek po alkoholu a kończąc na zwykłych opakowaniach po chips'ach. Na koniec zostało nam pozbieranie worków których było naprawdę sporo. Nie obyło się oczywiście od wścibskich komentarzy Drew Tanaki. Dziewczyna o azjatyckiej urodzie zamiast pomóc oglądała swoje paznokcie i wyśmiewała nasze starania. Na pomoc przyszła nam Silena. Chyba najmilsza osoba w domku Afrodyty. Zawsze miło się uśmiecha i można z nią pogadać. Chciałabym kiedyś poznać ją bliżej.
- Luke, wstawaj. Musimy wynieść te worki.
-Jasne. Tylko jeszcze chwila.. - ostatnie słowa wypowiedział tak ciężko jakby był na łoży śmierci.
-Dobra. To ja pójdę z pierwszymi a ty mnie dogonisz. - Chwyciłam w dłonie dwa worki i chciałam już iść ale Luke dostał olśnienia.
- Ej. Bo wiesz. Tam mamy stajnie,pegazy stoją to może je do czegoś podepniemy i one to pociągną! - Był bardzo podekscytowany tym pomysłem. Gestykulował tak żywo rękami i momentalnie znalazł się koło mnie.
-Czy ja wiem? - Przez chwile się zastanawiałam ale podjęłam jedną decyzję. - Nie. Nie będę się wyręczać pegazami. Popracujmy trochę. Nie bądź leniem Lukeee.. - Ostatnią samogłoskę przyciągnęłam i przyniosłam wzrok na kilkanaście worków.
- Ale pracujemy już 4 godziny!
- Przeżyjesz. Do roboty!- Mówiłem jak bardzo Cię nienawidzę? - Pokręciłam przecząco głową. - To właśnie mówię. Zastanawiasz się dlaczego nie ma ostatnio żadnych misji?
- Nie. Ostateczna wojna z tytanami dobiegła końca. Potwory są ale kompletnie nieszkodliwe. Chyba, że dla herosów.
- No tak. Słyszałem że będą organizowane wycieczki. Fajnie nie? Wyrwiemy się z lasu i pozwiedzamy kraj a może i świat.
- Usiądźmy może na pomoście co? - Luke Pokiwał głową siadając na końcu mostka.
-Zagrajmy w 20 pytań. Dowiemy się czegoś o sobie. - Spojrzałam zdezorientowana na chłopaka. Co ja mam mu o sobie opowiadać? Ale bo chwilowych zastanowieniach zgodziłam się. - Dobra.
- To zacznę. Data, miejsce urodzenia?
- 11 maj 1998, Adelaide Australia. Ty?
- 16 lipca 1996, Sydney. Także Australia. Drugie imię?
- Hope. Wiem. Świetne imię. Znowu to samo. Teraz ty.
-Robert. - Odpowiedział ze skwaszoną miną. Wybuchnęłam nieopanowanym śmiechem łapiąc się za brzuch. - Z czego się śmiejesz Murphy.?
-Z ciebie Walsh. - Wypowiedziałam trącając go barkiem i zarazem spychając do wody. Luke podpłynął przede mnie i pociągnął za nogi do wody. Pisnęłam niczym mała dziewczynka i szybko wypłynęłam na brzeg.
-Nienawidzę cię Walsh z całego serca. Jest mi zimno i jestem cała mokra.
- Było mnie nie spychać. -Wzruszył ramionami i wgramolił się na pomost.
- Było mnie nie spychać.- przedrzeźniłam go i wywróciłam oczami na co on tylko głośno wciągnął powietrze. - Ty jesteś już suchy. Jak to robisz?
-Mógłbym zalać cały obóz. Ja i Percy bylibyśmy juz ogarnięci a reszta latała by z wszystkim mokrym. Urok Posejdona.
- Walić to. I tak masz przerąbane - pogroziłam palcem i skierowałam się w stronę domku.Gdy weszłam napotkałam rozbawione spojrzenie Willa. Już chciał coś powiedzieć ale go uciszyłam. - Nie pytaj, nie odzywaj się, nie rób nic.
- A oddychać mogę ? - zaśmiał się .
-Nie.- Burknęłam i odeszłam jak najdalej . Nienawidzę wody i nienawidzę być mokra . To chyba logiczne jeśli się jej boje . Weszłam szybko pod prysznic , umyłam się i ubrałam w czyste ciuchy . Podeszłam do zapalonego kominka i usiadłam na cieplutkim dywanie. Obok mnie leżała sterta książek lub magazynów . Wzięłam jeden egzęplarz i wyciągnęłam nogi przed siebie .
- Już sucha ? - Odwróciłam głowę do tyłu i napotkałam roześmianego Willa .
- Ta . Już tak .
- Kto to ci zrobił ?
- No zgadnij . Kto mógłby mnie do wody wsadzić .
-Aaa...no taaak ..
-Brawo . - zaczęłam bić brawa .
-Nie śmiej się ok ?
- Nie . - śmiałam się głośno i .. psychicznie ? Tak to ujmę .Dziś mam wachania nastroju . Raz wkurzona , drugi raz szczęśliwa następny raz smutna .
Kominek grzał już za mocno . Czułam jak wchodzi na mnie gorączka związana z jego ciepłem . Wstałam i ugasiłam ogień. Na zegarku była godzina 23:56 . Aż tyle siedziałam ? Przeszłam cicho do pokoju aby nie obudzić domowników i usiadłam na łóżku . Nie chciałam spać . Miałam ochotę na spacer . Także tak zrobię . Ubrałam czarne trampki i wyszłam starając się nie trzaskać drzwiami , co jednak mi nie wyszło . Gdy znajdowałam się poza moim tymczasowym miejscem zamieszkania we wszystkich pokojach zapaliły się światła . Mają lekki sen. Nie to co ja .
Mój spacer zaprowadził mnie jak zawsze na plażę . Typowe miejsce . Mogę uznać , że moje ulubione . Zasiadłam na wielkim kamieniu i wpatrywalam się w księżyc odbijający sie od tafli wody . Zrobiło mi się zimno . Mimo , że mamy lato i jest bardzo ciepło , noce są chłodne . Na moje nieszczęście nie zabrałam bluzy bądź jakiegoś swetra , lekkiej kurtki .
- Thalia ? - usłyszałam dobrze znany mi głos . - Co ty tu robisz o .. - zerknął na zegarek . - Pierwszej w nocy ?
- Ymm..nudziło mi się więc przyszłam . Lubię tu siedzieć .
- Tak , ja też . Jesteś smutna ? - spojrzał na mnie zmartwionym spojrzeniem .
- Wiesz . Powiem ci tyle . "Życie jest podłe, pamiętaj dziecko . Nie trzeba umrzeć aby przeżyć piekło " - Wstałam zostawiając Luka w osłupieniu . Nie chciałam mu mówić prawdy . Ukrywam przed wszystkimi to , że kiedys zwątpiłam w siebie . To , że kiedyś nie miałam siły . Nie na życie , zawsze wierzyłam , że kiedyś się wszystko ułoży .
Witam po długiej (?) nieobecności . Dziś dokończyłam rozdział . Wyjaśnienie tych ostatnich zdań będzie niedługo . Myslę , że jest ok . Ale to wy sami oceńcie ;)
CZYTASZ
Apollo is my father
FanfictionShe sleeps alone My heart wants to come home I wish I was, I wish I was Beside you She lies awake I'm trying to find the words to say I wish I was, I wish I was Beside you ~Riffleexx