Rozdział 7

345 28 3
                                    

Stanęłam z plecakiem dłoni przed dosyć dużym domkiem. Był prawie cały pokryty złotem i oślepiał każdego kto tu przechodził. Założyłam na nos moje czarne Ray Bany i zapukałam cicho do drzwi. Nie byłam pewna tego czy po prostu chwycić za klamkę i wejść dlatego postukałam kilka razy.
-uhm.. co tu robisz?  - otworzył mi widocznie zaspany, wysoki blondyn.
-Myślałam , że przyszłam do swojego domku.
-.Co?  Uh.. uznał cię?
-.Apollo?  Tak. Po miesiącu.
-Dobra wchodź. Nazywam się Will i jestem grupowym tego domku. A ty jesteś Thalia i zdaje mi się, że jesteś moją siostrą.
-.Ta.Przyrodnią  .. Gdzie mogę spać? 
- Tu masz wolne łóżko. A Teraz idź spać bo jutro o 8:00 śniadanie. Stół Apolla.

Wstałam o 6 rano aby zdążyć się ubrać i przejść się po obozie. Robiłam tak codziennie od pierwszego dnia pobytu tutaj. Ubrałam luźną czarną bluzkę Bez rękawów i równie czarne szorty. Na bogota założyłam japonki i ruszyłam nad nasze małe jeziorko.

- HEJ!  - Usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos.
-Hej Luke! Ty czasami zawsze dłużej nie śpisz? 
-Śpię ale dziś słońce dawało mi po oczach. Ten Apollo jakiś szczęśliwy.
- Na pewno nie dlatego że ma kolejne dziecko. Umysłowo i fizycznie ma 18 lat co mu nie służy bo szasta dziećmi na prawo i lewo. 
-Może przyjedzie do obozu!  Często to robi.
- Jak zejdzie to przy najbliższej okazji wyleci przez okno.
- Już współczuje biedakowi..
-Też chcesz? 
-Co?  Nie!
I w tym momencie zaczęłam gonić Luka po całej plaży. W końcu Luke zlapał mnie i zaczął kierować w stronę wody. Biłam go pięściami po plecach i wymachiwałam nogami w przeróżne strony. Na nic to się zdało bo i tak wylądowałam w wodzie. Pieprzony syn posejdona.
-Zabije cie. Zabije -wysyczałam i wyszłam z wody. - i co?  Mam teraz tak iść na śniadanie? 
-tak. -odparł i wyszczerzył się. Sam Już był suchy co Jest bardzo dziwne.

Taki rozdział na spontanie. Znów pisany o 22 :')   

Apollo is my fatherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz