Rozdział 2

633 45 6
                                    

-To jest obóz? -Spytałam lekko zaskoczona-tu nie ma zasięgu ani internetu! Jak ja się ze znajomymi skontaktuje? 

-O to się nie martw, co prawda nie wolno tu używać telefonów i innych rzeczy elektronicznych ale jest iryfon. -Gdy dziewczyna to powiedziała spojrzałam na nią wzrokiem "co ty pieprzysz dziewczyno? " i się lekko zaśmiałam. -Jak nie można mieć telefonu? Jaja sobie ze mnie robisz? 

-Przyzwyczaisz się. -Rzuciła i pogoniła mnie do szybszego chodu. 

***

-Okay, to jest wielki dom, który wcale nie jest taki wielki. Herosi nie mają prawa tutaj wchodzić o ile Chejron albo Pan.D cię nie zaproszą. A więc tak. Chejron jest Pół koniem pół człowiekiem prościej nazywa się taką osobę Centaurem. Pan.D to inaczej Dionizos bóg wina.Tyle powinnaś wiedzieć. 

-To rozumiem że tam nie wchodzić? Okay. 

-Tak nie wchodzimy tam. Chodź -zachęciła mnie gestem ręki -pokaże ci stajnie pegazów. -Pegazów?

-Owszem. Możemy na nich jeździć kiedy chcemy ale uważaj przy wyborze, wredne bestie, już nie raz przez nie całowałam piasek.-odparła

-Oki będę uważać.. -Gdy weszliśmy do stajni w mojwj głowie pojawiły się głosy ; Daj cukier, no daj, wiemy że masz, nie zlewaj nas i daj. -Od razu zatkałam uszy i zacisnęłam oczy. -Thalia? Co jest?  Zabrać cię z tąd?  -Pokiwałam tylko głową i poczułam jak dziewczyna obejmuje mnie przyjacielsko ręką i wyprowadza ze stajni.Gdy wyszliśmy wszystko ustało, wypuściłam powietrze z ust próbując się uspokoić. Ann posadziła mnie na pieńku a sama poszła po wodę. -Proszę, napij się. 

-Dziękuję.. -podziękowałam cicho i upiłam łyk z kubeczka. -Co tam się stało? -Spytała.

-Gdy weszliśmy usłyszałam dziwne głosy, podejrzewam że to Pegazy.. Nie codziennie się takie coś słyszy dlatego zrozum moją reakcję. -Nic nie szkodzi, ja nawet nie wiedziałam że Pegazy przemawiają! -Ja spanikowałam i zrobiło mi się słabo.. -Rozumiem. Musisz się oswoić z tym że w pewnym okresie będą się ujawniały twoje atuty.. Wiesz moce i tak dalej. Zaprowadziła bym cię na pole walki ale nie będę ryzykować. Dlatego przejdziemy się zobaczyć twój tymczasowy domek. Co ty na to? - Jasne. Muszę wiedzieć gdzie śpię. - I poszliśmy.. Przechodziliśmy koło różnych domków i każdy się do nas uśmiechał i machał przyjaźnie. Będzie to chyba dobry rokPomyślałam a z tego stanu obudziło mnie uderzenie o coś lub o kogoś.Jęknęłam gdy mój tyłek zderzył się z ziemią. -O bogowie! Przepraszam! -Spojrzałam do góry i zauważyłam wysokiego blondyna o niebieskich oczach z kolczykiem w wardze.. Wydawał się zaniepokojony. Po chwili wyciągnął do mnie rękę aby pomóc mi wstać. -Ja bardzo przepraszam! Nie chciałem!  - To ja nie zauważyłam cię człowieku.   - Oh..jak się nazywasz?  -Thalia -powiedziałam zgodnie z prawdą. -Luke, jeszcze raz bardzo przepraszam. Ja ni..- dalej próbował mnie przepraszać. - Stój. To ja na ciebie wpadłam ok? - Powiedziałam i poszłam dalej z Annabeth.

-Widzę że zdążyłaś już poznać Luke'a.. 

-Tak..hmm za Dużo się denerwuje 

-Tak, Luke taki jest. Jego ojciec Posejdon się sam dziwi po kim on jest taki "nerwowy "

-Znasz boga mórz? 

-Tak się jakoś złożyło, powiedzmy, że pomagał na misji.  

-A..a Luke?  Jaki jest?  

-Luke jest.. Niekiedy agresywny ale tylko wtedy gdy jest wnerwiony lub coś nie pójdzie po jego myśli. Nie dziwię się mu. On z domku Posejdona jest niby najsłabszy ale to nie prawda, po prostu nie miał się gdzie wykazać. 

-Rozumiem. Czyli troszkę na niego uważać? - Spytałam znad uniesionych brwi - Lepiej tak, uważaj na niego bo nie wiadomo kiedy mu coś odwali.

Apollo is my fatherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz