Rozdział 16

292 30 0
                                    

Od incydentu z gitarą postanowiłam zawsze pokój zamykać na klucz i omijać szerokim łukiem Drew . Dziewczyna działa na nerwy gorzej niż moja mama po nocce .


Na placu stał Luke z Drew...śmiali się . Użyła swojego uroku . Luke sam jej nie lubił , więc skąd taka zmiana ? Wiem , że ona maczała w tym palce . Pani wkurzająca zauważyła mnie i pokazała Luke'owi . Odwrócił się i spojrzał na mnie . Pierwsze co przykuło moją uwagę to jego oczy . Były nienaturalnie czarne i błyszczące . Nie przypominam sobie aby miał kiedyś taki kolor . Ruszył w moim kierunku z nienawiścią w oczach . Jest wściekły .

- Czego ode mnie chcesz ? - syknął i odwrócił wzrok w stronę jeziorka .

- Ja ? Niczego . Tylko co ona od ciebie chce . - Luke zaśmiał się nerwowo i pokręcił głową . Jego uśmiech był tak fałszywy , że nawet typowa blondynka by to zauważyła .

- Ona bynajmniej nie jest zbędna . Tak jak ty . Mogłabyś się ode mnie odczepić i zniknąć raz na zawsze . Jesteś mi niepotrzebna . - odparł . Te słowa z jego ust bolały . Czułam jak do moich oczu napływają łzy . Zrobiłam coś źle ? Wycofam się . Odejdę parę metrów . Pobiegłam do stajni .


W miejscu pełnym pięknych zwierząt zwanych końmi dałam upust łzą . Zsunęłam się po ścianie boksu i zaczęłam histerycznie płakać . Pegaz znany także jako mroczny pochylił się nade mną i trącił chrapami . Odepchnęłam lekko jego pysk aby nie wyrządzić mu krzywdy i spojrzałam w jego pełne żalu gałki oczne . W mojej głowie usłyszałam ciężki głos . -Nie płacz . Proszę . Nie każ mi tego oglądać - . Mroczny był czuły . Czasami dziękuję Bogom za dar jakim jest porozumiewanie się ze zwierzętami a czasami mam ochotę ich zatłuc .

Wstałam i otrzepałam się z niewidzialnego kurzu . Chciałam zobaczyć jak radzi sobie inferno .

*narracja 3 os. *

Kiedy zbliżyła się , zobaczyła , że Inferno bacznie się jej przygląda , trzymając wysoko uniesiony łeb . Długa czarna grzywa opadała mu na piękny pysk . Thalia zawahała się . Choć była zdenerwowana , instynkt podpowiadał jej , by podejść prosto do drzwi boksu . Musiała się do niego zbliżyć , jeśli chciała przełamać strach konia . Zrobiła krok w jego stronę . W jednej chwili Inferno odrzucił łeb i podniósł przednie kopyta .Dziewczyna stanęła w miejscu , nie wiedząc co robić .

- Może jeśli tu postoję .. - pomyślała . - Uspokoi się za chwilę i pozwoli mi podejść bliżej... . A jeśli nie potrzebnie go...stresuję ?

Odczekała chwilę , ale nie widać było , by Inferno się uspokoił . Przestępował z nogi na nogę , nadal trzymając wysoko uniesiony łeb . Po kilku bardzo długich minutach Thalia zabrała krzesło z pomieszczenia gospodarczego i postawiła je dokładnie na przeciw boksu Spartana . Koń przez cały czas , chodził w boksie , od ściany do ściany , do przodu i do tyłu . Minęła godzina . Wstała i spróbowała przysunąć krzesło nieco bliżej , ale koń gwałtownie stanął dęba . Postanowiła dać sobie spokój . Może następnego dnia będzie miała więcej szczęścia . Odstawiając krzesło pomyślała że wcale nie musi tak być .Nigdy .


*2 godziny później *

Gdy wróciła do stajni , Inferno wyglądał ponad drzwiami . Zatrzymała się tak , by wiatr wiał w jej stronę i by do nozdrzy konia nie doleciał jej zapach . Spartan spoglądał na pastwiska , nie świadomy jej obecności . Miał postawione uszy i przez chwile Thalia zobaczyła w nim tamtego pięknego,mądrego konia ufającemu człowiekowi .

Podeszła bliżej , a Spartan , usłyszawszy kroki odwrócił się szybko i przestraszonym wzrokiem kopnął w tylną ścianę boksu . Dziewczyna dała znać gestem ręki , żeby koń się nie bał . Powoli podeszła i delikatnie rozsunęła zasuwę boksu . Weszła do niego i dotknąwszy jego grzbietu przejechała do czubka ogona . Gdy stwierdziła , że koń jest gotowy delikatnie wskoczyła na Inferno . Złapała za grzywę i przycisnęła łydki do jego boku . Wyjechała szybkim galopem na teren lasu za stajnią i zatrzymała się na polance . Przywiązała konia do drzewa a sama pod nim usiadła . Z torby którą uprzednio ze sobą wzięła , wyjęła zeszyt a z pleców zdjęła futerał z gitarą . Otworzyła na ukrytej stronie i zaczęła grać i śpiewać.

Ty widzisz, że nawet, kiedy śpię, płonę.

Jedna myśl, daj mi wody.

Pośród mych natchnień, Twoje łzy, słone.

Błagam, napraw mnie


Ukryty w kłamstwach, wobec prawd samych.

Pisząc coś na kartkach starych.

W imię tych ran nowych, które zadaję.

Błagam, napraw mnie!


Czy dasz radę kochać, mimo, że ja

Nie umiem już sama, bez Ciebie wstać?

Czy dasz radę kochać, mimo Twych ran?

Nie umiem już sama bez Ciebie wstać?



Ostatni już raz sprawiłam, że jego oczy płaczą.


Pośród mych natchnień, Twoje łzy, słone.

Błagam, napraw mnie!


Czy dasz radę kochać, mimo, że ja

Nie umiem już sama, bez Ciebie wstać?

Czy dasz radę kochać, mimo, że ja

Nie umiem już sama, bez Ciebie wstać?

Czy dasz radę kochać, mimo, że ja

Nie umiem już sama, bez Ciebie wstać?

Czy dasz radę kochać, mimo Twych ran?

Nie umiem już sama bez Ciebie wstać?


Ostatni już raz sprawiłem, że jego oczy płaczą.


Pośród mych natchnień, Twoje łzy słone.

Błagam, napraw mnie! *


*LemON - Napraw . ( edytowane na potrzebę fanfiction )

Apollo is my fatherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz