1.09

48 3 6
                                    

     Kolejny dzień jak zawsze rozpoczynał się tak samo, tylko coś w mojej głowie cały czas się pojawiało. Ta data! To był dzień w którym możemy kupić już bilety na koncert! Nie mogę się doczekać.

Wczorajszy dzień był dziwny, spotkałam jakiegoś chłopaka i jeszcze ta informacja o przeprowadzeniu się. To był baaaardzo dziwny dzień. Pomyślmy jednak czy w ogóle mam normalne dni.

Dziś był piątek ale nie chciałam jechać na uniwersytet. Muszę się skupić na kupieniu biletu. Pojadę dziś do Zuzi, może już się otrząsnęła.

Weszłam do garderoby, wzięłam komplet dresowy, jasny szary. Wzięłam jeszcze biały top żeby ubrać pod bluzę. Poszłam do łazienki i wzięłam poranny prysznic. Włączyłam letnią wodę i nałożyłam na siebie truskawkowy żel pod prysznic. Wyszłam z prysznica i podeszłam do umywalki. Umyłam zęby i zrobiłam jakąś pielęgnację. Ubrałam się w uszykowane rzeczy i poszłam od razu na dół.

-Hejka.- przywitałam się z rodzicami. Mieli dużo na głowie w tym tygodniu.
-Hejka Wika. Jak się czujesz?- spytała się troskliwie mama, która pewnie myślała że ze wczorajszą informacją źle się poczuje a tu jednak.
-Jest dobrze. Mam zamiar dziś pojechać do Zuzy. Dzisiaj kupujemy bilety!- oznajmiłam z ekscytacją w głosie.
-Niemożliwe!- wykrzyknęła z jakimś podenerwowaniem ale wydaje mi się że to nic nie znaczyło.
-Fajnie że się cieszysz.- powiedziałam.
-Tak, tak. Ty się lepiej trochę poruszaj a nie że ciagle tym samochodem, 10 minut pieszo do Zuzi.-powiedziała z takim mega mamim głosem.
-Co?! No dobra- trochę mi się nie chciało iść pieszo, przyzwyczaiłam się do jazdy samochodem.
-Zjedz śniadanie i IDŹ.- powiedziała podkreślając ostatnie słowo.
-Ok Ok dobra dobra-zgodziłam się.

~
Zjadłam śniadanie i poszłam w stronę Zuzi domu.
Ciekawa jestem jak zareaguje na moją obecność, dawno się nie widziałyśmy myśle jednak że się ucieszy bo przecież dzisiaj SPRZEDAŻ BILETÓW.

Szłam dość ruchliwą drogą w naszej dzielnicy. Posiadamy taki piękny duży park w naszej okolicy. Rośnie tam jedyna we Wrocławiu Wiśnia*. Przeszłam przez środek i spotkałam tam Julkę. Julka to moja i Zuzi dobra koleżanka właśnie ona prowadzi zajęcia taneczne.

-Hejka- przywitałam się z Julką.
-Hejka! Jak tam, kupujesz bilety?- przywitała się i spytała o to samo co ja chciałam.
-No jasne, że tak! Mam rozumieć że ty też?- spytałam się trochę wiedząc co odpowie.
-No oczywiście, że tak! Idziesz do Zuzy?- spytała się trochę martwiąc o nią, też do niej w ogóle się nie odzywała od jakiegoś czasu.

-Tak. Tylko chciałam przejść parkiem bo tutaj jest miejsce w którym czuje się jak w prawdziwym domu, czyli u babci. U niej też rośnie taka wielka wiśnia na środku ogrodu. Pamietam jak byłam mała to dziadek zrobił tam huśtawkę specjalnie dla mnie tylko potem się przeprowadziliśmy i huśtałam się tam tylko jak byłam w Daegu.- posmutniałam na końcu.

-Mieszkałaś w Daegu?!- krzyknęła na cały park.
-No tak, ale tylko przez chwile. Urodziłam się w Polsce ale rodzice chcieli wylecieć na jakiś czas do Korei i mieszkaliśmy tam trzy lata. Pamietam też jak wokół tej wiśni tańczyłam z moimi kuzynami, albo jak wspinaliśmy się na niej, albo jak dbaliśmy o nią, albo gdy robiliśmy nocki pod drzewem.- trochę się rozpędziłam w opowiadaniu o drzewie.

-Zazdroo. A jak było w Daegu?- spytała się.
-Chodziłam tam do przedszkola. W mieście nie było tak fajnie jak w ogrodzie ale pamietam takie jedno miejsce w którym wszystkie moje koleżanki koledzy i ich rodziny się zbierały w parku. Gdzie były różne festyny i zebrania. To było piękne. Wtedy jak miałam 5 lat nie wiem jak to się stało ostrzegam, spodobał mi się tam chłopak, chyba był o 4-5 lat starszy. Był taki uroczy.- trochę się rozmarzyłam.

Golden ticket| KIM TEAHYUNGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz