1.10

51 2 3
                                    

  ~3 dni później~

   Poszłam po 2 dniach na uniwersytet. Pewnie Kamil się za mną stęsknił. Zaparkowałam trochę dalej niż normalnie, bo po prostu nie było już miejsca! To się rzadko zdarza, więc albo mamy kilka nowych osób albo kilka nowych profesorów.

Przeszłam przez drzwi wejściowe. Było ciasno, bo był wielki tłum. Naprawdę nie wiem co się dzieje. Gdy wyszłam już z tego tłumu, pobiegłam szybko do łazienki. Musiałam się ogarnąć, nwm jakoś pomalować, no bo się rozmazałam, albo włosy rozczesać wiecie o co chodzi.
Weszłam też do toalety. Zamknęłam się na klucz i... No wiecie co 1.

Nagle usłyszałam jakąś dziwną konwersację.

-Żałośni Ci ludzie, myślałam że będzie lepiej, ale są tu takie lamusy.- powiedział jakiś nowy głos w naszym uniwersytecie, trochę dziecinada że ktoś mówi że jesteśmy lamusami. Chyba nie wyrosła, patuska. Takie trochę sus. Boże że ja jeszcze używam tych słów.

-No wiesz jesteś tu tylko 10 minut. Może poznasz kogoś fajnego.- zaczął mówić głos z telefonu.

-Coś czuje, że nie będzie łatwo z nimi. Trzeba coś zrobić bym była taka jak zawsze... NAJLEPSZA! Kora musi znaleźć jakiś temat który wykorzystam na swoim blogu i artykule.- zaczęła gadać jakby chciała zawładnąć tymi studiami.

W końcu wyszłam z toalety i skierowałam się w stronę umywalek. Spodziewałam się jakieś srokowato-modnisiowo-stukniętej dziewczyny ale że aż tak srokowato-modnisiowo-stukniętej dziewczyny się nie spodziewałam.
Miała długie falowanie jasno brązowe włosy były rozpuszczone a na czubku głowy miała drobna kitkę. Na fulla tapety i czerwona szminka. Do tego neonowozielona-panterkowa kurtka z futra. Dolna część garderoby zajmowała jakaś lateksowa różowa spódniczka ołówkowa, i do tego buty w kropki to były jakieś fest drogie jakieś wysokie nwm co dalej powiedzieć. Była pewnie bogata i na pewno znana jak taki tłum za nią chodził.

-Bożi ratuj mnie koło mnie jest jaka...-zacięła sie.

-Yyy...hej- przywitałam sie z takim trochę lagiem w mózgu czemu to zrobiłam. Ona na mnie patrzyła jakby zobaczyła jakiegoś góra mody.

-Maj gosz. Ty jesteś Chinką! Gisi spotkałam Chinkę bożżż.- zaczęła jakoś dziwnie sie zachowywać. Ja na nią patrze z takim zażenowaniem.

-A ty to kto? Wyrwałaś się z laserów które świecą w klubach czy papuga cie urodziła?- zaczęłam sie na nią gapić i do niej gadać z zażenowaniem.

-Uuu nie dość że taka białolica to jeszcze taka bojowa kujonica.- zaczęła się śmiać.

-Nie śmieszne, wiesz.- zaczęłam na nią patrzeć jakbym zobaczyła... No ją.

-Nie śmieszne? to co może być śmieszniejsze  niż twój pryszcz na czole.- zaczęła się głośno śmiać, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Że niby mam czerwoną kropkę na twarzy i tego nie zauważyłam?! Przyglądałam się w lustrze i w końcu dostrzegłam.

-Śmieszniejszy jest napewno twój ryjek. Może jeszcze dołożysz do swego outfitu pare żaluzyjek?- zaczęłyśmy się dosłownie cisnąć.

-Żaluzyjek to tylko mogę nałożyć ci na oczy, daj mi tu je założę, bo rarzenie w oczy tak szybko się nie skończy.- odpowiedziała.

-Nie dziękuje, bo jeszcze dasz mi jakieś z twojej szafy, a tego to bym nie chciała.- chciałam już skończyć tą miłą pogawędkę.

-Dobra wiesz co już nie gadam z takimi frajerami jak ty. A co do mojego typu ubierania się to masz mało do gadania.- nie chciało mi się jej słuchać wiec wyszłam już z łazienki.

Golden ticket| KIM TEAHYUNGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz