✿17✿

126 15 7
                                    

Kou zostawił mnie na łóżku i poszedł otworzyć drzwi. Od razu został popchnięty przez Amane na stolik. Wszystkie rzeczy które na nim leżały spadły na ziemię, nawet jedna ze szklanek się zbiła. Chłopacy zaczęli kontynuować swoją bijatykę. Zachowywali się tak, jakby mnie tu z nimi nie było. Poddali się swoim emocjom na maksa. Uderzali się nawzajem mocno w twarz, krew wylatywała na różne strony. Nie mogłam się ruszyć, czułam się, jakbym była świadkiem jakiegoś brutalnego morderstwa. Zauważyłam, że brunet z czasem zaczął nabierać coraz więcej siły, natomiast blondyn... Ją tracił. Kolejne mocne uderzenia trafiały tym razem w brzuch i ramiona słabszego. Amane skończył, gdy Kou nie miał siły już się nawet podnieść. Ostatnim czynem jaki zrobił było szepnięcie czegoś do ucha chłopaka. Nie udało mi się jednak nic z tego usłyszeć.

Brunet wstał z ziemi i spojrzał na swoją koszulę, która była teraz całą upaćkana krwią. Spojrzał też w moją stronę i zauważył jak przerażona patrzyłam na tą całą sytuację skulona pod ścianą. W moim oczach od nowa zaczęły się zbierać łzy. Nie chcąc dłużej zwlekać, Amane podszedł do mnie i delikatnie złapał za poliki. Spojrzał mi prosto w oczy i oparł się swoim czołem o moje. Tym razem odbyło się bez wielkiego rumieńca, atmosfera była po prostu zbyt straszna by na moich polikach pojawiło się coś większego niż tylko lekkie, czerwone plamki.

Chłopak wytarł palcami łzy które zebrały się w moich oczach.

- Nie masz się czego bać, Nenesiu... Po prostu nie mogłem pogodzić się z tym, że ten chłopak tak bardzo zranił twoje uczucia i... Próbował zgonić to wszystko na mnie. - Powiedział ze spokojem.

W tamtym momencie mój strach przerodził się bardziej w ciekawość. Tak naprawdę nie wiedziałam co było powodem ich bitwy, ale najwidoczniej za chwilę miałam się dowiedzieć.

- Nie wiem dlaczego byłaś taka zezłoszczona dzisiaj rano, ale pamiętaj że zawsze możesz się do mnie odezwać, tak?.. W końcu jesteśmy przyjaciółmi... - Mówiąc to miział mnie po poliku.

- Tak... Będę o tym pamiętać... - Odpowiedziałam cicho.

Niespodziewanie chłopak dał mi buziaka w czoło. Nawet nie muszę mówić, jaka byłam wtedy czerwona. Uśmiechnął się na ten widok po czym odsunął się ode mnie i oglądał bałagan który zostawił w pokoju. Po chwili ponownie spojrzał na mnie z uśmiechem, a z jego nosa zaczęła lecieć krew. Widząc ten widok od razu sięgnęłam po chusteczki leżące na półce obok mojego łóżka i do niego podeszłam. Chwyciłam czystą chusteczkę do dłoni i wytarłam krew która spływała ciurkiem z jego nosa do jego ust.

- Gdy to Kou był źródłem problemów byłaś na niego bardzo zła, a gdy to ja jestem ich źródłem, jakoś to przeżywasz... Oczywiście nie mówię że mi to przeszkadza... - Zaśmiał się.

Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam nową, czystą chusteczkę do wycierania jego nosa.

- Po prostu jesteś wyjątkowy... - Odpowiedziałam.

- Wyjątkowy?.. - Uśmiechnął się szeroko. - Miło to usłyszeć z twoich ust.

- Dziękuję... - Wyrzuciłam zabrudzone chusteczki do śmietnika.

- Nie musisz się o nic martwić, ja to wszystko posprzątam. Kou najwidoczniej zemdlał, przeniesiemy go na twoje łóżko, w porządku? - Zapytał.

- W porządku... A ty jak się ogólnie czujesz?.. Nie kręci ci się w głowie? Boli cię coś jeszcze?..

- Bolało mnie tylko serduszko gdy widziałem jak płaczesz... Ale twój uśmiech to naprawił. - Uśmiechnął się do mnie.

W tamtym momencie mówił do mnie tyle miłych słów... Poczułam się tak, jakbym była dla niego naprawdę bliska... A może właśnie byłam?.. Pościeliłam łóżko na którym potem został położony Kou. Podczas gdy brunet zaczął porządki w domku, ja zajęłam się moim drugim przyjacielem. Przykryłam go kocem i zaczęłam wycierać krew z jego twarzy. Na miejsca gdzie miał rozciętą twarz przykleiłam plasterki, a bandażem owinęłam przecięte od szkła ręce.

Wiedziałam, że chłopacy mieliby problemy gdyby Kenta się o wszystkim dowiedział, dlatego poprosiłam Amane aby oddał mi swoją koszulkę. Następnie poszłam z nią nad jezioro i umyłam w czystej, przezroczystej wodzie. Później zostawiłam ją na słońcu do wyschnięcia. Gdy skończyliśmy swoje prace, spotkaliśmy się ponownie w moim domku i czekaliśmy aż Kou się obudzi.

- Wybacz, że musiałaś to wszystko widzieć... - Odezwał się towarzyszący mi Amane. - Nie chciałem tego, ale emocje wzięły górę.

- Już wszystko w porządku... - Odpowiedziałam ze spokojem. - Teraz tylko bym chciała żebyście się pogodzili i nie mieli więcej powodów do kłótni.

- Jasne... A czy mógłbym ci to wszystko wynagrodzić w jeszcze jeden sposób? - Zapytał.

- Zależy jaki?

- Spotkajmy się dzisiaj o 22:00 w leśnej bibliotece... I przynieś z sobą tę kiążkę którą czytasz, poczytamy razem... - Uśmiechnął się. - Przez to że Amanda dzisiaj przyjechała spędziliśmy z sobą mniej czasu niż zazwyczaj, ale... Amanda to moja przyjaciółka z dzieciństwa. Ta jedyna przyjaciółka jaką miałem do czasu aż poznałem ciebie i Aoi...

- To pewnie dlatego tak ciągle cię przytula i daje ci jakieś przesłodzone pseudonimy... - Powiedziałam do siebie cicho pod nosem.

- Coś mówiłaś? - Zapytał zdezorientowany Amane.

- Nie, nie..! Tak tylko do siebie gadam. - Zaśmiałam się. - Ale co do tego pomysłu... To nie mogę się doczekać aż się spotkamy.

Spojrzałam na mojego śpiącego przyjaciela i poprawiłam mu koc którym był przykryty. Jedyny ślad jaki mu został po tej krwawej bójce to podbite oko, które niestety trudno będzie ukryć. Tak czy siak, westchnęłam z ulgą że chłopacy od teraz będą chociaż próbowali się dogadywać i wszyscy będziemy normalnie spędzać ze sobą czas.

,,𝕃𝕖𝕥𝕟𝕚𝕒 𝕞𝕚𝕝𝕠𝕤𝕔''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz