rozdział 1

317 20 3
                                    

Droga ciągnęła się w nieskończoność. Mimo,że z Seattle do La Push jest tylko cztery godziny drogi. Jechaliśmy w ciszy,nagle dłonie zacisnęły się w pięści i zrobiłam się sztywna . Emily to zauważyła.
- wszystko dobrze?

- tak. Po prostu....nie ważne. Mogę o coś zapytać?

- jasne.

- kim jest Jacob?

- skąd o nim wiesz?

- dyrektor mówił Ci o mojej chorobie prawda?

- tak. Masz wizję przyszłości.

- tak. Taka się urodziłam.

- no więc Jacob jest jednym z naszych przyjaciół. Nie długo go poznasz. Ich wszystkich.

- wszystkich?

- noo wszystkich naszych przyjaciół ,ale nie martw się polubią cię.

- pewnie masz rację.

Moje ciało wróciło do normy.
Zjechaliśmy z głównej drogi skręcając w boczną leśną ścieżkę. Z daleka widać było kilka domków ten w którym miałam teraz mieszkać stał daleko na końcu. Te z przodu to domki przyjaciół. Jeden spodobał mi się szczególnie mały drewniany czerwony z tarasem i wielkim oknem. Emily powiedziała,że to dom Black'ów czyli Jacob'a jego siostry Rachel i ich ojca. Sam dopytywał o wizję.

- co widziałaś w związku z Jacob'em?

- nic szczególnego. - wzruszyłam ramionami- jego imię i twarz i naszą przyjaźń.

- okej. Rozumiem- odpowiedział Sam.

- no dobra Aurora jesteśmy na miejscu. - stwierdziła Emily.

Wysiadłam z auta jako ostatnia. Cała się trzęsłam miałam wiele obaw,jednak gdy zobaczyłam ich wszystkich i poczułam bijące od nich ciepło trochę się uspokoiłam.

- to twój nowy dom- rzekł Sam. - mam nadzieję, że będzie ci tu dobrze.

- dziękuję. Wszędzie będzie lepiej niż w domu dziecka. Jeszcze raz dziękuję. - odpowiedziałam.

Mężczyzna wziął moją walizkę i zaprowadził mnie do pokoju,który miałam zajmować. Otworzył drzwi.

- Emily wybrała meble i pościel. Chłopaki pomalowali i zrobili mały remont. Mam nadzieję, że się podoba?

- żartujesz jest cudny. - przyznałam.

- no dobrze. Zostawię cię na chwilę. Rozpakuj się i za godzinę zejdź na kolacje.

- dobrze. Dzięki.

Usiadłam na łóżku. Dokładnie się rozglądając. Pokój w kolorze jasnej zieleni,biały sufit, moja ulubiona fioletowa pościel, po lewej stronie duża szafa na ubrania z półkami, po prawej biurko w kolorze brązu z małą lampka do pracy,na łóżku indiański łapacz snów powitalny prezent od kuzynki. Podeszłam do okna. Za nim piękny las. Wszystko tu pachniało lasem. W domu dziecka miałam okno z widokiem na jakiś biurowiec tu mam piękną zieleń. Rozpakowałam część ubrań, kilka książek do poczytania po kolacji. Otworzyłam szeroko okno. Pukanie do drzwi odwróciło moją uwagę.

- proszę.

- Aurora. Emily woła na posiłek.

- no to chodźmy.

Zeszliśmy powoli po schodach. Przy stole siedzieli już wszyscy poza mną i Sam'em.

- cześć Aurora.- powiedzieli chórem.

- cześć. - odpowiedziałam trochę zawstydzona.

- no dobra. To pora w końcu przedstawić tą bandę - stwierdziła Emily. - no więc to są Quill, Embry, Paul, Leah, Seth, Jared, no i Jacob. - pokazywała na wszystkich pokolei palcem.

- miło was poznać. Minie chwila zanim zapamiętam wasze imiona,więc bądźcie wyrozumiali okej?

- jasne. - zgodzili się.

Zjedliśmy posiłek w całkiem miłej atmosferze. Dołączyła do nas jeszcze Rachel siostra Jacob'a. Tu wszystko jest inne, dla mnie nowe. Dawno zapomniałam co to ciepło rodzinne. W bidul każdy dbał tylko o siebie,a tu każdy o każdego. Pomogłam zmyć naczynia i posprzątać po kolacji.

- i jak się tu czujesz? - zapytała Emily.

- jest cudownie. Inaczej niż tam. Jestem mile zaskoczona, że tak ciepło mnie przyjęli.

- mówiłam, że będzie dobrze. Nie ma co się martwić.

- Emily. A czy oni wiedzą?

- o czym?

- o tej mojej "chorobie".

- tak. Powiedziałam im,żeby wiedzieli co ci jest,gdy nagle zrobisz się sztywna.

- w sumie racja. Mają prawo wiedzieć.

- no właśnie i nie musisz tego ukrywać.

- dziękuję,że mnie zabraliście do siebie. Teraz pewnie mieszkała bym w nudnym hotelu.

- nie ma sprawy. Jesteśmy rodziną. Uciekaj do siebie
Musisz trochę odpocząć.

- to pa. - uściskałam ją. Zaraz po tym poszłam do siebie. Leżałam na łóżku nie mogłam zasnąć. Pomyślałam, że świeże powietrze dobrze mi zrobi. Ubrana w koszulkę z krótkim rękawem i spodenki poszłam boso przed dom. Nie spodziewałam się nikogo o tej porze wszak jest druga nad ranem jednak z lasu wychodził Jacob. Podbiegł do mnie. Czułam jak moje serce przestaję bić. Wzięłam głęboki oddech.

- hej Aurora. Nie śpisz?

- hej. Jakoś nie mogę zasnąć. To pewnie z emocji. - uśmiechnęłam się.

- jak Ci się tu podoba?

- jest super. Nie mogłabym mieć lepszego domu. Nawet w marzeniach.

- cieszę się. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.

- kto wie. Czas pokaże.

Siedział ze mną jeszcze jakiś czas pytając o moją przeszłość,jednak nie wiele pamiętam. On powiedział, że jest w moim wieku, od zawsze mieszka w La Push lubi grzebać przy motocyklach i samochodach jest taką złotą rączką. Opowiadał trochę o tym co tu robi i o szkole do której chodzi. Nie wiem kiedy zasnęłam. Rano obudziłam się w swoim pokoju.

(Nie) Zwykła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz