Ciągłe rozmowy na temat dzieci sprawiły, że atmosfera w domu była nie ciekawa. Tego ranka obudziłam się sama. Wołałam męża,ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Skierowałam się do kuchni. Na stole stało śniadanie i kubek kawy oraz kartka
" Wyszedłem chwilę temu. Jestem u Sam'a. Zjedź śniadanie. Widzimy się później.
Kocham cię Jake "Zjadłam, więc posiłek. Wzięłam prysznic, założyłam swój ulubiony szary dres napisałam na kartce wiadomości do Jacob'a
" Dziękuję za śniadanie. Poszłam pobiegać.
Kocham cię Aurora "Położyłam kartkę na stole i wyszłam. Wbiegłam do lasu. Już po kilku chwilach zobaczyłam wiele martwych zwierząt. Łzy napłynęły mi do oczu. Chciałam je ratować,jednak nie miały w sobie ani kropli krwi. Wbiegłam coraz głębiej i głębiej. Czułam się obserwowana. Zatrzymałam się i rozejrzałam nikogo jednak nie było. Miałam właśnie robić kolejny krok,gdy przede mną stanęła Bella.
- Aurora. Co robisz sama tak daleko od domu?
- Bella. Nie jestem sama. Mój mąż jest nie daleko.
- mąż?
- tak. Jake i ja jesteśmy poślubieni.
- kłamiesz! - wrzasnęła po czym chwyciła mnie za gardło. Chciałam krzyczeć jednak nie mogłam nawet oddychać,a co dopiero krzyczeć. Wtedy poczułam ten słodki zapach perfum Jacob'a.
- Bella! Puść moją żonę! - rozkazał Jacob jeszcze w ludzkiej postaci
- nie! Zapłaci za to co zrobiła
- nic ci nie zrobiła - stwierdził Jake
- odebrała mi ciebie. Mojego przyjaciela.
- Bella to ty mnie odrzuciłaś w dniu w którym wyszłaś za Edward'a. Puść Aurorę
- zrobię to pod jednym warunkiem. Musisz mnie pocałować. Tak jak wtedy tam na górze. - rozkazała Bella z głupim uśmiechem.
Przez chwilę myślałam, że odmówi jednak on zrobi wszystko abym była bezpieczna. Zgodził się. Bella puściła mnie i pobiegła prosto w ramiona mojego męża. Całował ją,a ja ledwie łapiąc oddech musiałam na to patrzeć, gdy byłam bezpiecznie ukryta za wilkami jakimi okazali się Sam i Leah Jacob z całej siły odepchnął ją. Właśnie w tym momencie zjawili się Edward, Alice i Jasper.- trzymaj się z daleka ode mnie i mojej żony - wrzasnął i szybko podbiegł
- nic ci nie jest skarbie?
- chyba nie - odpowiedziałam cały czas próbując łapać oddech
Cullen'owie z całych sił próbowali utrzymać Belle.
- co tu się stało? - zapytała Alice
- Bella zaatakowała Aurorę - odpowiedział jej Edward czytając z moich myśli co się stało - przepraszam za nią
- dopiluj by to się nie powtórzyło w przeciwnym razie Bella zginie. - ostrzegł go Jacob zabierając mnie na ręce. Gdy byliśmy w domu Leah zauważyła,że z nogi leci mi krew.
- możesz się uzdrowić? - zapytała
- niestety nie. - odpowiedziałam
- dobra pokaż tą nogę
- Jake potrzebuje wodę utlenioną i bandaż
Leah odkaziła ranę. Nie była głęboka więc obyło się bez szycia.
- skąd wiedziałeś, że tam jestem?
- kochanie zawsze wiem gdzie jesteś. Czuję cię z kilku kilometrów. Czasem widzę twoimi oczami - przyznał Jacob co bardzo mnie zszokowało. Ulżyło mi. Na samą myśl co mogło się stać robi mi się słabo. Alice zadzwoniła by przeprosić za Belle. Przyznała , że ostatnio nie jest sobą. Nie obchodzi mnie to. Chciała mnie zabić,a tego nigdy jej nie wybaczę. Jake był cały czas zły na mnie. Musiałam mu obiecać , że nigdy więcej nie pójdę nigdzie sama,a szczególnie do lasu. Zważając na jego obowiązki w rezerwacie było to trudne. Zawsze,gdy muszę gdzieś iść lub jechać on ma patrole. Ciężko wszystko pogodzić. Nie po to robiłam prawo jazdy,by za każdym razem czekać na niego. Po kilku dniach noga się zagoiła. Wymknęłam się z domu. Wsiadłam do auta i jechałam do Port Angeles. Do księgarni właśnie przyjechała książka na której mi zależało. Byłam w połowie drogi,gdy przed auto wyskoczył mi rudobrązowy wilk. Zatrzymałam się.
- prosiłem byś nie chodziła sama.
- no wiem,ale nie moge ciągle prosić byś mi towarzyszył. Masz obowiązki.
- jesteś moją żoną. Jedynym moim obowiązkiem jest Twoje bezpieczeństwo.
- no okej. W księgarni jest książka na której mi zależy. Muszę tam jechać. - Jacob nie odpowiedział nic. Wsiadł za kółko i ruszył. Gdy byliśmy na miejscu przyznał , że i tak musi na chwilę zniknąć po jakieś części do motoru. Zabrał auto i pojechał na drugi koniec miasta. Tymczasem ja kupiłam książkę i szłam do restauracji w której mieliśmy się spotkać. Robiło się ciemno. Wąskie uliczki miały nie mieć końca. Mijałam właśnie ostatnią z nich. Zimny podmuch wiatru wywołał dreszcze na moim ciele. Jednak to nie wszystko. Z przeciwnej strony zauważyłam trzech kolesi byli pijani. Chciałam zawrócić jednak mnie dogonili. Jeden z nich próbował mnie dotknąć. Wtedy właśnie usłyszałam
- nie radzę! Odsuń się od niej - powiedziała Alice. Nawet nie wiem skąd się wzięła ?
- o patrzcie chłopaki jest i koleżanka
- odwalcie się od nich - ten głos należał do Jacob'a
- bo co zrobisz? Nas jest trzech ty jesteś sam - śmiał się głupio jeden z nich
- Alice zabierz Aurorę do auta proszę - powiedział Jacob
Przez ramię zobaczyłam jak Jacob wystawia zęby. Nie chciałam wiedzieć co będzie dalej. Siedziałam w aucie czekając na męża.
- Jacob nie zrobi im krzywdy. Postraszy ich tylko trochę.
- wiem, ale skąd się tam wzięłaś ty?
- chciałam pogadać. Wyczułam cię i zobaczyłam co chcą zrobić. Dziwne, że ty nie widziałaś.
- bo ja... Chyba przestałam widzieć przyszłość. Od czasu ,gdy Bella próbowała mnie zabić nie miałam żadnych wizji. Nawet najmniejszej. - w końcu wydusiłam to z siebie
- Bella ma dar blokowania mocy innych. Widać za długo byłaś w jej uścisku i to zablokowało twój dar.
- nie wiedziałam.
- czy Jake wie?
- jeszcze nie. Ale powiem mu jutro.
Nie mówiliśmy o tym już więcej. Gdy wrócił Jacob przyznał, że trochę ich nastraszył i nikogo już nie skrzywdzą. Wróciliśmy z Alice do domu.
CZYTASZ
(Nie) Zwykła
FantasyAurora od szóstego roku życia mieszka w domu dziecka. W dniu szesnastych urodzin przeprowadza się do La Push,by zamieszkać ze swoją kuzynką Emily Young. Jej dar sprawił, że całe życie czuła się odrzucona. Czy znajdzie przyjaciół w La Push? A może po...