rozdział 15

171 15 1
                                    

Pov Jacob

Wróciłem właśnie z Forks. Odstawiłem zakupy do kuchni,a Rachel zaczęła je rozpakowywać. Przy chowaniu wody odwróciła się do mnie

- Jake ona wyjechała... - powiedziała smutno

- jak to ? Kiedy?

- dziś z samego rana. Miała ze sobą walizkę.

- a nie wiesz z kim ?

- nie jestem pewna ,ale chyba z Mike'iem

- tym od Laury? Jej przyjaciółki?

- chyba tak.

- dzięki Rachel ...

- Jake, a ty dokąd?!

- biegnę do Emily może ona wie coś więcej. Na razie.

Próbowałem się opanować co szło mi bardzo ciężko.  Gdy weszłem do domu był całkowicie pusty co zdarzało się bardzo rzadko bo to w końcu nasza siedziba główna. Już miałem wychodzi i wtedy na szafie przy drzwiach zobaczyłem zaproszenie na ślub Laury i Mike'a. Przez głowę przeszlo mi milion myśli. Spojrzałem na datę. Ślub miał być za trzy dni,więc czemu pojechała tak wcześnie? Domyślam się ,że to z mojego powodu. Wróciłem do siebie. Ojciec oglądał jakiś mecz,a Rachel nadal siedziała w kuchni.

- siostra chyba wiem gdzie jest.

- gdzie?

- zobacz - pokazałem zaproszenie.

- to na co czekasz? Pakuj garnitur i jedź. Wszystkim się zajmę

- a co powiem Sam'owi?

- prawdę Jake. Na pewno zrozumie.

- dziękuję siora jesteś super .

- wiem. No dalej zjeżdżaj. Tylko uważaj na siebie. 
Jak burza wpadłem do swojego pokoju. Spakowałem eleganckie spodnie od garnituru, białą koszulę i resztę ubioru. Wzięłem kluczki od auta, dokumenty i trochę kasy na prezent. Modliłem się by tam była.

Pov Aurora

Po nie całych czterech godzinach byliśmy na miejscu. Laura oczywiście jako pierwsza wybiegła na powitanie.

- jesteś no w końcu! - powiedziała tuląc mnie - a gdzie Jacob? Zaproszenie było dla dwóch osób

- cześć Laura. No cóż to długa historia.- odrzekłam poprawiając włosy.

- wszystko mi opowiesz. Chodź. - ciągła mnie za sobą.

Od ostatniego razu wiele się tu zmieniło. Laura i Mike dostali swój domek. Do stada dołączyli nowi. Nawet Laura wyglądała inaczej. Była rozpromieniona widać miłość jej służy. Przedstawiła mi nowe osoby. Szesnastoletni Taylor i dwudziestoletni Robert oraz osiemnastoletnia Rosalie robili wrażenie miłych ludzi. Tu ludzie są inni. Każdy pilnuję swojej prywatności,a wszyscy razem siadają podczas ogniska lub na zebraniu plemiennym. Zajęłam pokój gościnny,który Laura chce potem przerobić na pokój dziecięcy. Pokazała mi sukienkę jednak najpierw upewniła się,że jej narzeczony jest daleko. Piękna biała w odkrytymi ramionami, krótkim welonem i do tego białe szpilki.

- będziesz wyglądać jak anioł - przyznałam z uśmiechem

- to dobra stara. - zaczęła odkładając sukienkę - to mów co się stało między tobą a Jacob'em?

- zdradził mnie! A dokładnie całował się z Bellą.

- a to drań!

- ponoć to ona poprosiła o ten pocałunek

- wierzysz w to?

- sama nie wiem w co wierzyć. Rozmawiałam z Edward'em narzeczonym Belli,przyznał , że Bella tego chciała bo Jacob powiedział jej, że widzą się ostatni raz.

- kurde. Stara. Nie wiem co powiedzieć.

- tęsknię za nim. Może powinnam mu wybaczyć co?

- kochana to twoje życie. Rób tak żeby tobie było dobrze. Z resztą jakąkolwiek decyzję podejmiesz jestem z tobą.

- dzięki Laura. Jesteś świetną przyjaciółką.

- no dobra ,a teraz spać. Jutro jedziemy na zakupy.

- spoko. To dobranoc.

Laura poszła zostawiając mnie sam na sam z myślami. Wiem czego chcę,jednak boję się znowu mu zaufać.  Wzięłam do ręki jego zdjęcie. Patrzyłam ocierając łzy.
Tak bardzo tęsknię. Od kilku dni nie przerwanie toczę wewnętrzną walkę między sercem,a rozumem. To pierwsze woła "wybacz i wróć", a to drugie "nie pozwól się skrzywdzić." Miałam już kłaść się spać, wtedy usłyszałam,że Laura z kimś się kłóci. Udałam się w stronę hałasu.

- ona cię tu nie chce! - krzyczała Laura

- Laura zrozum muszę ją zobaczyć! Błagam puść mnie do niej.

- Jacob! - pisnełam rzucają się na jego szyję

- Aurora! Musiałem cię zobaczyć

- Laura czy może zostać?

- skoro tego chcesz. Powiem by Mike przygotował mu łóżko.

- nie trzeba. Zostanie ze mną w pokoju.

- no okej. Tylko grzecznie.- uśmiechnęła się Laura i zniknęła.
Udaliśmy się do środka. Jacob usiadł obok. Drapiąc się po karku zaczął

- przepraszam,ale na prawdę musiałem cię zobaczyć.

- ciiii. Nic nie mów. Po prostu bądź. Bądź blisko już na zawsze.

- to znaczy, że mi wybaczysz?

- nie umiem żyć bez ciebie. Po ślubie i tak bym wróciła.

- kocham cię ❤️

- ja cię też kocham. Na zawsze i ponad wszystko. - powiedziałam po czym skradłam pocałunek z jego ust. Szybko go odwzajemnił. Chwilowo znów było jak dawniej.

(Nie) Zwykła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz