ROZDZIAŁ 5

1.2K 49 9
                                    

ROZDZIAŁ 5
KAŻDY MA GORSZE CHWILE

Dla chłopaka ta noc była prawie nie przespana co chwile zaglądał w telefon który mocno raził go po oczach by zobaczyć która jest godzina ale ta nie zamierzała szybko iść lecz gdy o 4:00 zasnął męczyły go koszmary, koszmary w których ciocia May mówi że to jego wina że to przez niego ona nie żyje.
Peter wiercił sie po łóżku cały spocony krzyczał nie zrozumiałe słowa przez sen trwało by to dłużej gdyby nie Stark który o tej porze zazwyczaj wstawał.

POV: STARK

Przechodziłem obok pokoi chcąc dostać sie do windy ale za dzrzwi pajączka usłyszałem jakieś krzyki, szarpnołem za klamke i zastałem śpiącego nastolatka który krzyczał i miotał sie po łóżku.
-Peter?-spytałem chcąc przerwać koszmar młotszego jednak to nic nie dało więc postanowiłem że zaczne go szturchać.
-PETER!PETER!PETER!-kszyczałem machając chłopakiem aż wkońcu bardzo szybko podniusł sie do siadu ciężko oddychając.
-P-Pan S-Stark co P-Pan tu r-robi?-spytał patrząc na mnie jak byłbym duchem.
-Spokojnie Pete...koszmar co?-spytałem spokojnym głosem.
-T-tak-powiedział krzyrzując ręce na piersi.
Popatrzyłem na niego a on wyglądał jak siedem nieszczęść...włosy na różne strony,wory pod oczami i coś przez co moje serce pękało czyli oczy w których nie było widać szczęścia jak zawsze teraz w nich gościł smutek i strach. Znów spojżałem mu w oczy i przypomniałem sobie co robiła moja mama kiedy to ja miałem koszmar, zawsze dawała mi gorące kakao a wtedy ja sie uspokajałem.
-Choć zrobie ci kakao dobrze?-spytałem z lekkim uśmiechem a Peter oddał uśmiech.
Tak więc teraz szli do windy.

POV: PETER
Pan Stark wydaje sie naprawde miły, zaproponował mi nawet kakao co mnie zdziwiło ale i ucieszyło.
Gdy weszliśmy do windy zobaczyłem swoje odbicie w lustrze, wyglądałem okropnie!
włosy w różne strony,wory pod oczami i wyglądałem jak przerarzone dziecko!
jednak gdy miliarder zauważył że zrobiłem sie spięty poklepał mnie po plecach.
gdy weszliśmy wkońcu do kuchni Pan Stark zrobił kakao a ja siedziałem na krześle myśląc czy może to naprawde moja wiena,bo wkońcu jestem spidermenem a nie umiem nawet własnej rodziny ocalić...
-Pete? twoje kakao-powiedział mężczyzna i podsunął mi pięknie pachniący napój pod nos.
- Która jest g-godzina?-zapytałem.
- 6:59 chcesz jeszcze iść spać?-spytał mężczyzna.
Chociasz 2 godziny pospałem.
-N-nie nie.-powiedziałem przełykając ciepły napój.
-Hej wszystkim!-powiedział Kapitan który przyszedł zrobić sobie śniadanie.
Widziałem że się zmartwił kiedy mnie zobaczył i wsumie mu się nie dziwie.
-A Pete dziś pojedziemy po twoje rzeczy...-powiedział przyglądając sie mojej reakcji.
-D-dobrze.-powiedziałem i dalej popijałem kakao.
-Jak sie ma nasz mały Avenger-powiedział głos za mną po czym ten sam głos mnie przytulił.
-Hehe dobrze-skłamałem obracając i ujrzałem Clinta.
Kiedy sie odemnie odkleił podszedł do kuchni i razem z Kapitanem robili jajecznice.
-Gdy wypiłem kakao a Pan Stark kawe wstałęm i powiedziałem:
-Pójdę sie przebrać.
-Ej a śniadanie?-spytał miliarder.
-Nie jestem głodny Panie Stark.-powiedziałem i się lekko uśmiechnołem.
Gdy w pokoju już się przebrałem ktoś zapukał do dzrzwi otworzyłem je a moim oczom ukazał sie Pan Thor!
-Witaj Peter czy chcesz się jutro wybrać w niezwykłą podróż do Daznej Lundu!?
-Thor mówi sie Disney Land!-krzyknął za jego pleców Clint.
A mnie zatkało wiedziałem że robią to abym zapomniał choć troche o śmierci cioci ale i tak byłem szczęśliwy że z nimi pojade.
-O-oczywiście.-odpowiedziłem i uśmiechnołem sie szeroko.
Nagle zza pleców Clinta wyjrzał Stark i powiedział czy jestem teraz gotowy jechać.
A ja kiwnołem potwierdzająco głową.
Poszedłem z nim do garażu i pojechaliśmy do domu mojej cioci.
Gdy weszliśmy do mieszkania w moich oczach zawirowały łzy.
-T-to ja p-pójde wziąść rzeczy z-z pokoju -powiedziałem drrzącym głosem i wziołem wszystkie moje rzeczy i zdjęcie ze mną i z ciocią w ramce.
-Dobrze Pete jedziemy okej?-spytał spokojnym głosem Pan Stark.
-T-tak.
Popatrzyłem jeszcze raz na mieszkanie i poszedłam a miliarder za mną.
Gdy dojechaliśmy do wieży powiedziałem że ide do pokoju.
A w nim poprostu siedziałem przy biurku i rysowałem tak do 18!
Rano jeszcze odczuwałem głód ale potem już sie przyzwyczaiłem zresztą nadal bym niczego nie przełknął.
Z myślenia wyrwało mnie pukanie .
-Pete to ja Nat.-powiedział głos który zaczął otwierać dzrzwi.
-Chcemy zrobić wieczór filmowy z Avengersami wchodzisz w to?-kontynółowała.
-PEWNIE ŻE TAK!-krzyknołem z bananem na twarzy.
-To choć lecimy!
Gdy weszliśmy do salonu każdy już siedział na wielkiej kanapie a ja usiadłem pomiędzy Nat a Starkiem.
Oglądaliśmy jakiś film przygodowy jednak moje oczy sie zamykały.

POV: NATASZA

Martwiłam sie o Petera i to cholernie ale gdy ujrzałam jego uśmiech troche sie uspokoiłam nawet Thor chwalił sie z Clintem że jak powiedzieli że oni i Stark zabierają go na wycieczke to że chłopak sie szczerzył.
Gdy siedzieliśmy wszyscy na kanapie widziałam że Peterowi zamykają się oczy chwile po tym opadł na ramie Tonego, WYGLĄDALI TAK SŁODKO, Clint zawsze mówił że wedłóg niego wyglądają jak ojciec z synem ale niezbyt mu wierzyłam ale teraz to ujrzałam.
Po filmie stwierdziliśmy że zaniesiemy chłopaka do jego pokoju a dokładniej zaniusł go Tony a potem wszyscy poszliśmy do swoich pokoi a noc mineła spokojnie.

Jednak następny dzień już taki spokojny nie był.

-------------------------------------------------------
Jeszcze raz dziękuję wam za wszystkie miłe komentarze bo to one motywują mnie do pisania💚
✨Oczywiście następny rozdział jutro✨
Kocham was buziaczki papa🥰

kiedy nadejdzie nadzieja // irondad spidersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz