POV: SPIDERMAN
-Wypuść ich-Powiedziałem ostro jednak on tylko się uśmiechnął.
-Może miłej tak do dziadka?-Zaśmiał się.Miał na sobie czary płacz, a jego broda podczas śmiechu podskakiwała.
-Nie jesteś jego Dzidkiem tłumoku!-Krzyknął Tony odsuwając mnie za siebie.
-Powiem wam jedną rzecz.Trzymam w tym momencie pilocik.Wystarczy że mnie sprowokujecie a ten wasz Wadę i jego siostrzyczka umrą.
-Nawet się nie waż!-Podniosłem ton i ruszyłem w jego stronę jednak kiedy pomachał mi ręką na znak żebym się nie ruszał wykonałem polecenie.Inaczej oni umrą.
-Czego ty chcesz?!Pieniędzy powiedz ile zaraz ci dam!-Krzyknął miliarder.
-Tony, Tony, Tony ty to tylko o pieniądzach.Wiesz to jest bez sensu ten cały świat.Wyobrażasz sobie że jesteś niewiadomo kim i oczekujesz aby inni też tak uważali, bez sensu no nie?
-To powiedz czego chcesz psycholu!-Powiedziałem a on przybliżył się do mnie.
-Zabiłeś mi syna, teraz chce żebyś cierpiał!-Zaśmiał się, wyciągnął strzykawkę i wbił mi ją w ramie.Upadłem na ziemie.Gdy się obudziłem byłem w całkowicie białym pokoju, był w nim tylko ekranik coś jak telewizor.
-Co jest?-Zadałem pytanie sam sobie powoli wstając.
-O widzę że się obudziłeś!Niestety twój bohater jeszcze nie.-Powiedział mój ,,dziadek" który wyświetlił się na telewizorze.Następnie ujrzałem Starka.Był cały poobijany.
-Wypuść go!Co ty mu zrobiłeś!-Krzyczałem.
-Wypuścić dym.-Powiedział do kogoś nikłym tonem a po moim pomieszczeniu zaczął się unosić zielony gaz.Po chwili zemdlałem.
Obudziłem się w podobnym pokoju jednak tym razem moje ręce były na krótkich łańcuchach które były przybite do ścianę, do tego zamiast jednej ściany była szyba za którą widziałem te rąbane baniaki z Wadem i jego siostrą.Ujrzałem też nieprzytomnego związanego miliardera.Jego zbroja leżała obok ja nadal byłem w kostiumie ale bez maski ta leżała obok mnie.
-Będziesz widział jak cierpią Peter.-Powiedział głosem wypranym z emocji.Wziął do ręki kij bejsbolowy i zaczął uderzać nim w Starka.
-Zabij mnie zrób ze mną co chcesz ale ich zostaw!-Krzyczałem krztusząc się łzami.
-Skoro chcesz?-Stwierdził a następnie wszedł do mojego pokoju.Zaczął uderzać kijem o mnie.Kopał mnie jak worek do boksowania.Nawet Thomson nigdy mi czegoś takiego nie zrobił.Kijem uderzał o moją głowę.Po chwili znów zemdlałem.
-Obudziłem się w tym samym pomieszczeniu jednak w kałuży krwi, mojej krwi.
Moje ręce nadal były Przykutę na łańcuchu do ściany.Wszystko mnie bolało i nie mogłem oddychać przez najpewniej złamane żebra.
-Wypuść ich!-Krzyknąłem do mojego dziadka który badał coś przy kapsule Wade'a.
-O dzień dobry śpiąca królewno.
Spiepszaj!-Krzyknąłem jednak jemu się to chyba nie spodobało bo nasłał na mnie jakiś mężczyzn którzy zaczęli mnie bić na zmianę.
Po chwili gdy przestali byłem jakimś cudem przytomny.
-Dotyk boli nieprawdaż?-Zapytał z uśmiechem.-A co do twojej prośby to może ich wypuszczę ale tylko Wade'a i Starka.-Dodał a ja aż przechyliłem głowę pytająco.
-A dziewczyna?-Zapytałem a on się tylko zaśmiał pod nosem.
-To są jej zwłoki, ten debil deadpool w to uwierzył, że żyje.-Zaśmiał się a po mnie przeszły zimne dreszcze, jak on mógł coś takiego robić.
-Wypuść ich, proszę.-Powiedziałem.
-Wow ty znasz maniery.Wiesz najpierw muszę mieć pewność że mnie nie wydadzą.
-Więc co zamierzasz zrobić?!-Krząknąłem.
-Ich wywalę a my przeniesiemy się z tobą gdzie indziej.
Przez chwile się zastanawiałem jednak najważniejsze było dla mnie bezpieczeństwo mojego taty i Wade'a.
-W porządku.
-Świetnie.-Odpowiedział a po moim pomieszczeniu rozniósł się znajomy mi dym.
Obudziłem się w innym mniejszym pokoju był również biały a ręce miałem wciąż Przykutę do ściany.Była jedna duża szyba przez którą widziałem dziadka.
-Widzę że się ocknąłeś?-Powiedział z uśmiechem.
-Wypuściłeś ich?-Zapytałem.
-Ta i zostawiłem im dziewczyna a niech mają ubaw co nie?
-Jesteś potworę!-Krzyknąłem.
-Nie tylko ja Pete.-Powiedział i zaczął mnie torturować.Tak minął miesiąc a może dwa sam nie wiedziałem, czas dłużył mi się niemiłosiernie.Budziłem się w strachu i cały obolały, nie rozumiałem dlaczego on to robi.
-Śniadanie dla ciebie.-Powiedziała jedyna miła tu kobieta.Przynosiła mi posiłki i karmiła mnie przez to że ręce cały czas miałem przywiązane.Do toalety chodziłem z pięcioma mężczyznami żebym ,,nie uciekł"
-Dzięki.-Powiedziałem gdy kobieta uklęknęła przy mnie aby mnie nakarmić.
-Te rany nie wyglądają za dobrze.-Stwierdziła.
-Wiem.
-Lubię twoje oczy.-Powiedziała a ja prawie zakrztusiłem się brokułem.
-Moje?-Zapytałem.
-Mhm-Odpowiedziała.
-Dzięki ja też lubię twoje rysy twarzy.
-Mi tam się nie podobają ale miło z twojej strony.
-Możesz mi pomóc?-W końcu zapytałem.
-Wiem o co ci chodzi Peter.Mogę spróbować ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?-Znów zapytałem.
-Ja też się stąd wydostane.
-W porządku.Jaki mamy plan?
-Szef śpi o godzinie 1 w nocy do siódmej rano ale wtedy jest najwięcej ochrony jednak o godzinie 6:30 nie ma prawie nikogo wtedy mamy szanse.Będziemy mieli tylko pół godziny ale się uda.
Powiedziała a ja wiedziałem że to moja ostatnia szansa.Dziś w końcu wyjdę z tego piekła.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I TO NA DZIŚ TYLE.JUTRO POJAWI SIE KOLEJNY ROZDZIAŁ, ZBLIŻAMY SIE KU KOŃCOWI.
NIE MAM ŻADNEGO WYTŁUMACZENIA DLACZEGO TAK DŁUGO MNIE TU NIE BYŁO MYŚLE ŻE TRZEBA ZNALEŹĆ TĄ BARIERE GDZIE JESZCZE COŚ SPRAWIA NAM PRZYJEMNOŚĆ A GDZIE ROBIMY COŚ NA SIŁĘ. W TYM CZASIE NAPISAŁAM JESZCZE JEDNĄ KSIĄŻKĘ O PEWNEJ WYMYŚLONEJ PRZEZE MNIE BOHATERCE, MOŻE JĄ TU OPUBLIKUJE?? BYŁO BY CIEKAWIE.W KAŻDYM RAZIE PAMIĘTAJCIE ABY NIGDY NIE ROBIĆ CZEGOŚ NA SIŁĘ BO BĘDZIE TYLKO GORZEJ DAJCIE SOBIE CZAS TAK JAK JA NA ODPOCZYNEK PSYCHICZNY I ZAWSZE STAWIAJCIE SIEBIE NA PIERWSZYM MIEJSCU BO TO WY JESTEŚCIE NAJWAŻNIEJSI, TO WY BUDUJECIE PRZYSZŁOŚĆ.DZIĘKUJE WAM ZA PRZECZYTANIE I BYŁABYM BARDZO WDZIĘCZNA JEŻELI ZAGŁOSUJECIE NA TĄ CZĘŚĆ.MIŁEGO DNIA, NOCY, WIECZORU, POPOŁUDNIA KOCHAM WAS PAPA DO JUTRA
CZYTASZ
kiedy nadejdzie nadzieja // irondad spiderson
ספרות נוערPeter Parker czyli zwykły chłopak z Qeens który ma pewną tajemnice o której wie tylko on i... Avengers do których przychodzi co weekend jednak czy pewna sytuacja zmieni jego życie aż tak bardzo? Ciocią May ginie w wypadku samochodowym Peter jest bez...