Rozdział 35

310 15 6
                                    

Tym kandydatem o którym mówił Pan Stark okazał sie Wade.
-Dobra piżame ci dałem, jedzenie sobie zrobicie,materac wam dałem wiec to chyba tyle!-podsumował miliarder a ja ze śmiechem patrzyłem na mojego przyjaciela w piżamie w kotki,jedyne co mnie dziwiło to że miał nadal maske.
-No to możesz już wkońcu iść.-powiedział oburzony Wade.
-No nie gniewaj sie tak za tą piżamke, do twarzy ci!-powiedział rozbawiony miliarder a następnie poszedł.
-To co rozpoczynamy piżama party!-krzyknął.
-Dobra!Ale co robimy?-spytałem a chwile później puściliśmy w moim pokoju jakąś szybką muzyka do tańca.
Tańczyliśmy jak naćpani, gdy piosenka sie skończyła automatycznie włączyła sie druga była to wolna muzyka.
-Zatańczymy?-spytał a następnie objął mnie w pasie i tańczyliśmy.
-Naprawde nie umiesz tańczyć-zaśmiałsie Wade.
-Moge ci zadać pytanie?-spytałem dalej prubując z nim tańczyć wolnego.
-No dawaj
-czemu masz maske na sobie?Przecierz widziałem twoją twarz.
-Ty tak,oni nie.Nie chce żeby ktoś wszedł i zobaczył ,,to"
-A racja, sorki że zapytałem.-powiedziałem troszke z poczuciem winy nawet nie wiem czemu.
Nagle Wade zakręcił mną tak że sie potknąłem lecz on mnie w ostatniej chwili złapał nad ziemią.
-Sorki nie gustuje w ciebie.-powiedziałem z powagą ale też z rozbawieniem.
-No i popsułeś klimat.-powiedział Wade i mnie upuścił na twardą podłoge.
-Ej to było nie fair!-krzyknąłem a po chwili oboje zwijaliśmy sie ze śmiechu na podłodze.
Jakoś dwie godziny później już leżeliśmy ja na łóżku a on na podłodze na materacu.
-Tak sobie myśle że ja ci pokazałem moją twarz czyli mój największy sekret a ty nie.-powiedział a mnie zamurowało.
-Przecież ty na codzień widzisz moją twarz.-powiedziałem a on wybuchł śmiechem.
-Debilu nie o to chodzi!Masz mi powiedzieć swój sekret!Jeśli chcesz, bo nie chce cie zmuszać.-powiedział.
-No dobra ufam ci więc ci powiem.Wiec m-moim s-sekretem jest to że bardzo często okłamuje innych że jest dobrze.Na przykład zanim pobiłeś Flasha to bił mnie i ciął mnie codziennie a ja pomimo tego cały czas wracałem ze sztucznym uśmiechem do wieży, do tego po śmierci cioci nie jadłem prawie nic a po mimo tego pajączkowałem i uratowałem mase ludzi, udawałem że jest dobrze a nie jest nawet teraz udaje, mój dziadek którego nawet nie znam chce mnie zabić ojciec umarł po raz drugi i dowiedziałem sie że zabił mame i to tylko dlatego bo nie chciał mnie widzieć na oczy...po prostu trzymam wszystko w sobie-powiedziałem na jednym tchu, mój przyjaciel nic nie powiedział po prostu wstał, przeniusł sie do mojego łóżka i mnie przytulił.To było lepsze niż słowa bo słowa to słowa a czyn to czyn.
W nocy obudził mnie pajęczy dreszczyk, był silniejszy niż kiedykolwiek, zacząłem szturchać Wade'a który natychmiastowo sie obudził.
-Co sie stało Spede?Zły sen?-spytał a ja chciałem przybić sobie piątke z czołem.
-Ciszej! Mój pajęczy dreszczyk mnie obudził, coś jest nie tak!-szepnąłem a on powoli wstał i wziął swoje katany.
-Odsuń sie, wiem chyba o co chodzi.-powiedziałem a nastęonie stanąłem na środku pokoju i zamknąłem oczy takim sposobem wiedziałem już co sie dzieje.
Szybkim ruchem wystrzeliłem pajęczyne która odsłoniła rolete, ujżałemc faceta w masce świni która była cała we krwi?!
-Kur*a...-powiedział pool a następnie otworzył okno szybko zobaczyłem że ma broń więc wystrzeliłem sieć i ją mu odebrałem.
-Nawet sie uzbroił debil!-prychnął Wade i wpychnął gościa do środka który runął na podłoge bardziej niż ja podczas tańca.Mój przyjaciel ściągnął mu szyvkim ruchem maske, naszym oczom ukazał sie młody mężczyzna z blizną na szyji.
-Kim ty jesteś!? I czego chcesz?!-krzyknął deadpool a ja troche ksulony stałem pod ścianą.
-Dziecko...to tylko dziecko...-powiedział cicho włamywacz.
-Czego ty debilu nie rozumiesz w moim pytaniu?!Za dużo sylab czy co!? Pytam sie co tu robisz i kim do cholery jesteś.
-On mi kazał zabić dziecko...-kontynułował.
Wade szybko związał go sznurem a ja powoli podszedłem do niego a następnie uklęknąłem przed nim.
-Pete uważaj,odsuń sie.-powiedział deadpool.
-Skoro nie chce z tobą rozmawiać to może ze mną będzie.-powiedziałem.
-Dobra ale uważaj.-powiedział pool.
-Ja jestem tym dzieckiem?-spytałem.
-Tak...kazał mi zabić dziecko...-powiedział przerażony mężczyzna.
-Kto ci kazał mnie zabić?
-Max Parker...
-Mój dziadek...A mówił ci czemu?
-Podobno zabiłeś jego syna...j-ja nie chciałem tego robić...-zaczął płakać mężczyzna.
-Fridey zawołaj Pana Starka!-krzyknąłem do szucznej inteligencji a zdezoriętowany deadpool patrzył tylko na kolesia z furią w głosie.
Nagle do pokoju wpadł miliarder.
-Co tu sie...
————————————————————-
Hejka... przepraszam że mnie tu dość długo nie było,wstyd mi trochę za to ale jak zauważyliście rozdziały były co raz krótsze i to że pisałam je codziennie mnie przygniatało dlatego będę wstawiać rozdział co dwa dni aby były one lepsze💗
Jak zwykle prosze was o zagłosowanie i dziękuje za wszystkie komentarze bo to dzięki nim powróciłam💗💗💗
Przepraszam was i dziękuje za przeczytanie💗💗💗
Kocham was kochani papa💗💗💗💗

kiedy nadejdzie nadzieja // irondad spidersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz