POV: PETER
-Będziemy powoli odpowiadać na pytania, zaznaczam że mają one mieć sens i nie być obraźliwe.-Ze spokojem powiedział tata.
Ludzie zaczęli się przekrzykiwać aż wybraliśmy kto ma zadać pytanie.
-Czy adoptował Pan Petera tylko ze względu na jego zdolności?
-Nie, jest wspaniałym dzieciakiem który jest najbardziej ambitną i najmilszą osobą którą znam.-Odpowiedział a ja się lekko uśmiechnąłem.
-Czemu nie pokazywałeś się Peter przez tak długi czas?
-C-Chcieliśmy aby najpierw ta sprawa lekko ucichła gdybyśmy wytłumaczyli to wszystko podczas sztormu to jasne jest że byśmy wylecieli za burtę.-Zająknąłem się.
-Będziesz chodził do szkoły publicznej?
-Puki co tak, nie chciałbym ograniczać swojego życia.
-Co się stało że adoptował Pan Petera nie ma rodziców?-Ktoś zapytał a mój oddech przyśpieszył przypominając sobie historie mojej rodziny.
-Nie będziemy puki co odpowiadać na takie pytania.-Wyminął tata.
Reszta pytań była dość nudna, monotonna bez wyraźnego smaku.Głównie były to pytania skierowane do miliardera.Nie oczekiwanie po sali rozległ się wielki huk a ludzie zaczęli wrzeszczeć.
Spostrzegłem pośród uciekającego tłumu przyczynę problemu.Mój pieprzony dziadek i jego ludzie.On był bez kominiarki w czarnych ubraniach reszta jego ludzi miała zasłonięte twarze.
-Je#any Teksas.-Powiedziałem pod nosem a tata spojrzał na mnie a potem na tłum.
-Zadzwoniłem po resztę zaraz tu będą chodźcie matołki!-Powiedział Furry i wziął nas to pomieszczenia które miało z 5 zamków a do tego jeszcze jeden na kod.
-Wziąłem swój strój!Krzyknąłem po czym się w niego ubrałem
—Kiedy będą?-Zapytał tata.
-Za 10 minut.Wade pewnie za pięć.-Odpowiedział.
-Za długo komuś coś zrobią!-Krzyknąłem.
-Sami nic nie wskóramy.-Powiedział jednooki.
-Puki nie spróbuje nie uwierzę, zostańcie tu.-Odburknąłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi i huśtając się na pajęczynie dotarłem do głównej sali gdzie zobaczyłem ludzi związanych linami a obok nich były bomby.
-Co jest kur...-Nie dokończyłem bo ujrzałem dzidka.
-Znów wystawiasz się na pożarcie przez lwa.-Powiedział.
-Wiesz masz wygórowane ego mówił ci to ktoś już kiedyś?-Zaśmiałem się.
-Zabiłeś mojego pracownika.
-Zabił niewinną kobietę!-Krzyknąłem i rzuciłem się na niego jednak ten strzelił pistoletem w moje ramie.
-Jesteś psychiczny!-Ponownie krzyknąłem a ten się zaśmiał.
-Rusz się jeszcze raz a ci ludzie pójdą w powietrze.-Twardym już tonem powiedział a ja zesztywniałem.
-Okej, okej już spokojnie.-Powiedziałem i próbowałem namierzyć wzrokiem gdzie ma pilot.
-Czego chcesz?-Zapytałem.
-Żebyś zobaczył co to znaczy ból.-Odpowiedział a w tym momencie do pomieszczenia wpadł Wade w którego dziadek od razu wycelował z pistoletu.
-Nie no to jakieś żarty, czy każdy zapomina o tym że nie da się mnie zabić czy co?!-Odburknął co wywołało u mnie uśmiech.
-Ale jego już się da.-Powiedział celując we mnie.
CZYTASZ
kiedy nadejdzie nadzieja // irondad spiderson
Teen FictionPeter Parker czyli zwykły chłopak z Qeens który ma pewną tajemnice o której wie tylko on i... Avengers do których przychodzi co weekend jednak czy pewna sytuacja zmieni jego życie aż tak bardzo? Ciocią May ginie w wypadku samochodowym Peter jest bez...