Rozdział 22

416 25 14
                                    

POV: STARK
Nie wiedziałem co myśleć wkońcu Peter nazwał mnie tatą!
Trwałem w uścisku z synem przez dłuższy czas lecz przerwałnam Banner.
Wparował smutny przez dzrzwi, stanął przed nami i oznajmił:
-Mam złą wiadomość...
POV:PETER
-J-jaką?-spytałem cały sie trzęsąc.
Miliarder wstał i patrzył na Bruca.
-P-Peter nie wiem co sie stało ale twój stan sie pogarsza, twoje ciało na zewnątrz jest lodowate ale w środku masz wielką tęperature, i niestety zostały ci max trzy dni...
Zbladłem, wiem chciałem umrzeć ale teraz kiedy dowiedziałem sie że słowa Starka były nieprawdą to zachciałem znowu żyć.
-Bruce!To nie prawda sprawdź to gówno jeszcze raz rozumiesz!?-Zaczął krzyczeć Stark.
-Panie... znaczy t-tato?
-Tak Pete?
-Jest dobrze wiesz?N-naprade prosze abyś był spokojny.-Powiedziałem.
Ktoś zapukał do sali, jak sie okazało byli to wszyscy z wieży!
Kapitan,Bucky,Sam,Thor,Natasha,Clint,Wanda weszli do środka.
-Słyszeliśmy wszystko mały Avengersie...-powiedział smutny Clint.
-Jak tam pajączku?-Spytała Romanoff.
-D-dobrze-skłamałem, całe moje ciało tak naprawde przeszywał okropny ból.
-Co byś chciał robić?-Spytał smutny Bucky.
-M-może obejrzymy jakiś film przy pizzy?-Spytałem, i jak na zawołanie tata zaczął dwonić do pizzerni a reszta pobiegła po krzesła już po 10 minutach obok mnie siedzieli wszyscy Avengersi którzy tak jak ja radowali sie pizzą i wyświetlanym na ścianie z rzutnika filmem.
Nie pamiętam kiedy sie zasnąłem ale kiedy sie obudziłem obok mnie nadal byli wszyscy tylko że spali.
Gdy sie obudzili zaproponowałem planszówki, graliśmy dosłownie cały dzień! Nawet nie wiedziałem że mają tyle planszówek!
I tak mi minął 2 dzień, jutro już koniec.
-W-wiecie co dziekuje wam...-Powiedziałem.
-Za co?-Spytał kapitan
-Z-za to że ze mną jesteście, szczerze myślałem że po śmierci cioci oddacie mnie do domu dziecka ale wy tego nie zrobiliście, zaopiekowaliście sie mną i będe wam za to zawsze wdzięczny bo jesteście moją rodziną.-Powiedziałem z uśmiechem.
-Oj Pete- Powiedział tata.
-W-wiecie c-co nie czuje sie naj lepiej...-Tyle zdąrzyłem wydukać bo cała klatka piersiowa zaczeła mnie strasznie boleć a ja zrobiłem sie cały gorący, zacząłem kaszleć bo nie mogłem nabrać powietrza.
-N-nie ch-chce-powiedziałem ledwo mówiąc.
-Pete,Pete błagam nie nie!-Zaczął krzyczeć irom men a reszta zaczęłą panikować.
-Bruce zrób coś!-Krzyczeli chyba wszyscy na raz.
-Zrozumnie nie da sie nic zrobić!-Krzyknął zapłakany Banner.
Widziałem już tylko ciemność.
POV:STARK
Maszyna do której był podłączony Pete zaczęła wyć, nie wiedziałem co robić,upadłem na kolana i zacząłem płakać i przeklinać.
Większość zgromadzonych równierz płakała.Gdy wszyscy wyszli zostałem tylko ja i Peter.
Jego klatka piersiowa się nie unosiła a ja w głowie wciąrz miałem jego ostatnie słowa to jak mówił że nie chce...
-Ty mały gnojku nie masz umierać! Nie miałeś umrzeć rozumiesz!
Zasnąłem oparty głową o jego kolana.
Nie wychodziłem z jego sali 2 dni i nie pozwalałem go nikomu dotknąć.
-Stark karzdy jest załamany ale ty zaraz padniesz ze zmęczenia!-Powiedziała Natasza.
-ie niegdzie nie pójde!-Powiedziałem.
-Tony co sie dzieje nigdy taki nie byłeś.-powiedziała a zarówno pytając kobieta.
-Myśle czy by nie dołączyć do niego.Dzieciak za dużo przeżył wkońcu widziałaś sama na tych kamerach że był cały w siniakach i zadrapaniach no i śmierć jego ostatniej rodziny i gdy nazwał mnie tatą j-ja zrozumiałem że nie poradze sobie bez niego.-powiedziałem a jedna samotna łza zleciała po moim poliku.
-Tony błagam cie nie rób nic głupiego Peter by tego nie chciał, ludzie cie potrzebują...my cie potrzebujemy. Przepraszam że dopiero teraz zauważyłam jak bardzo cierpisz.
-Dziekuje Nat twojesparcie wiele dla mnie znaczy a teraz mogła byś zostawić mnie jeszcze z nim sam.
-Ta pewnie.-powiedziała kobieta i wyszła w sali.
Spojżałem na martwego Petera a łzy zebrały mi sie w oczach, chwyciłem go za ręke i zacząłem płakać.
Nagle dłoń petera zacisneła sie na mojej, spojżałem na niego i zobaczyłem że jego klataka piersiowa powoli się podnosi, oznaczało to że żyje!Przetarłem oczy żeby zobaczyć czy to na pewno nie sen i okazało sie że to prawda! On naprawde żyje! Może i nadal ma zamknięte oczy ale żyje!
-Bruce! BRUCE! CHOŹ TU SZYBKO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-Zacząłem krzyczeć i biegać po sali

—————————————————————
Eeeeeee... dobra tu się zadziało więcej niż w moim całym życiu!
Dowiedzieliście się że Peter chyba żyje!
Ale spokojnie to nie koniec cierpienia dla niego hehe😏
Dziękuje za przeczytanie i za kochane i śmieszne i super komętarze💗 Również jeżeli was mogę prosić o zagłosowanie na ten rozdział👏 Postaram się jutro wrzucić kolejny rozdział i to tyle kocham was papa💗

kiedy nadejdzie nadzieja // irondad spidersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz