57

332 17 0
                                    

Emma

Był wieczór, koło 22. Rozmawiałam dziś już z Sylwią. Z nią też muszę się spotkać. Stefani od jakiejś godziny przeglądała coś na laptopie, co w jej przypadku jest dziwne.

- Co robisz? - spytałam cicho

- Emma usiądź, chcę porozmawiać - kurwa, jak ja nienawidzę takich wstępów

Usiadłam na przeciwko Stefani.

- Nic nie zrobiłaś, wszystko jest dobrze - zaśmiała się widząc moją przerażoną minę - serio, chcę pogadać, a raczej zapytać Cię o pewną sprawę - zaczęła - co myślisz o tym żebyśmy zostały w Polsce jeszcze na kilka tygodni i tutaj zajęły się sprawą ciąży?

- Tu chcesz zrobić inseminacje? - spytałam zdziwiona - Tu w ogóle nam pozwolą?

- Prywatnie tak

- No dobrze, ale na pewno chcesz zajść w ciąże w czasie trasy? Nie zaszkodzi to Ci?

- Rozmawiałam już z moim lekarzem i nie ma żadnych przeciwwskazań - uśmiechnęła się - co więcej, rozmawiał już ze swoim znajomym, który jest gotowy nam pomóc praktycznie od zaraz

Siedziałam jakby w jakimś osłupieniu.

- Emma, wszystko dobrze? - spytała

- Tak - zaczęłam drżącym głosem - po prostu jestem naprawdę szczęśliwa i oczywiście jeśli zrobić to tutaj to ok - powiedziałam i mocno ją przytuliłam

Nagle po pokoju rozległo się pukanie do drzwi.

- Pójdę otworzyć - powiedziała do mnie i pocałowała mnie w czoło odchodząc

- No siema! - no tak, kto inny mógłby przyjść do kogoś bez zapowiedzi o 22

- Hej Sylwia - uśmiechnęłam się

- Co ona wygląda jakby zaraz miała się rozpłakać? Trzecie zaręczyny miałyście? W ciąży jest? - Sylwia zwróciła się do Stefania, a ja na trzecie pytanie zaczęłam się śmiać

- Powiedzieć jej?

- Możesz i tak by się domyśliła, to to ma taki szósty zmysł, nic się nie ukryje - zaśmiałam się

- No dobrze, Sylwia - zaczęła Stefani - Emma w ciąży nie jest, ale dziecko na najbliższy czas planujemy, dlatego twoja przyjaciółka jest w takim stanie

- W jakim ja niby stanie jestem? - obruszyłam się

- Jezu Emma - przewróciła oczami

- Ha! I co Stefcia? Kto teraz przewraca oczami?

- Dobra, pokłócić się zdążycie - przerwała nam Sylwia - jak wy to zrobić chcecie?

- Inseminacją - odpowiedziałam - a właśnie, skoro ty tak wszystko ustaliłaś, to może datę wizyty też znasz?

- Kochanie przyzwyczajaj się - pocałowała mnie w czoło

- Która z Was będzie w ciąży? - Sylwia stała w niemałym szoku

- Ona - wskazałam ręką na swoją narzeczoną

- O kurwa - Sylwia objęła mnie w pasie - gratulacje, ale jak Ci się udało ją usidlić? - zaczęłam się śmiać - No co? Ona nigdy dzieci nie chciałam mieć

- No widzisz, ludzi można zmienić...

~~~~~

Kolejny dzień i kolejna dawka emocji. Czy u nas nigdy nie będzie spokojnie? Byłyśmy w drodze do moich rodziców. Mam dziwne poczucie, że dzisiejsza wizyta skończy się podobnie co poprzednia, ale bądźmy dobrej myśli. Ta, ja i ten mój optymizm... Stefani (jak zawsze) prowadziła, co jakiś czas patrząc na mnie. Pomiędzy nami od samego wyjazdu była cisza. Żadna z nas nie chciała jej przerywać i żadna z nas nie wiedziała co powiedzieć. Po prostu byłyśmy. Razem. I to było dla nas najważniejsze. Mniej więcej 15 minut przed dojazdem do mojego rodzinnego domu znalazłyśmy się obok kościoła, do którego chodziłam jako dziecko.

- Kochanie, możesz się na chwilę zatrzymać? - spytałam

- Chcesz wejść do kościoła? - spytała zdziwiona i skręciła na parking

Ja mam w życiu jednak cholerne szczęście. Gdy wysiadłam z samochodu zauważyłam przed wejściem do kościoła księdza, którego dobrze znalazłam z moich lat młodości. On chyba też mnie poznał, bo uśmiechnął się w moją stronę.

- Dawno Cię Tu nie widziałem - stwierdził, gdy do niego podeszłam.

- No trochę się oddaliłam od - wskazałam ręką na kościół

- Więc co Cię dziecko sprowadza? - spytał z uśmiechem - Ona? - wskazał na moją narzeczoną, która patrzyła na nas, stojąc przy samochodzie - Była u mnie twoja mama, opowiedziała wszystko. Jesteś z nią szczęśliwa? - spytał

- Nigdy nie byłam bardziej - uśmiechnęłam się

- Więc wszystko jest w jak najlepszym porządku, Bóg, jeśli w ogóle uznajesz jeszcze jego istnienie, chce żebyśmy byli szczęśliwi. Oczywiście to nie zmienia faktu, że Kościół związków homoseksualnych nie popiera i popierać nie może, ale ja osobiście, jako osoba, która w jakiś sposób Cię zna, cieszę się, że znalazłaś szczęście. - uśmiechnął się

- Dziękuję - uśmiechnęłam - Czyli rozmawiał ksiądz z moimi rodzicami? Co oni teraz myślą? - spytałam

- Tylko z twoją mamą, a ona przemyślała to, ochłonęła i chce się pogodzić. Nawet nie wiesz jak się martwiła, że tu już nie wrócisz - uśmiechnęłam się na jego słowa

- A mój ojciec?

- Nie wiem tego dziecko, sama musisz się przekonać, musicie - wskazał wzrokiem na Stefani

- Chce ksiądz poznać moją narzeczoną? - spytałam

- Oh to Wy już w takim zaawansowanym związku jesteście - zaśmiał się - oczywiście, przedstaw mi kto Ci tak w głowie zawrócił - zaczęłam się śmiać na jego słowa

- To jest ksiądz Maciej, który dobrze mnie pamięta jeszcze z lat kiedy chodziłam do kościoła - przedstawiłam księdza Stefani, gdy podeszliśmy już do samochodu

- Stefani, narzeczona Emmy - podała mu rękę - Kochanie, ja nie chcę Cię poganiać, ale zaraz się spóźnimy - zwróciła się do mnie

- Tak, już zaraz jedziemy - uśmiechnęłam się - dziękuję - powiedziałam do księdza

- Jeszcze jedno, jakąkolwiek podejmiesz w życiu decyzję, podejmiecie, znajdź w tym Boga, szukaj go, bo nie musisz przychodzić do kościoła, choć do tego zachęcam, ale On jest wszędzie i zawsze będzie gotów pomóc

- Dziękuję jeszcze raz - uśmiechnęłam się i wsiadłam z powrotem do samochodu

Wyjechałyśmy z parkingu, a ja cały czas czułam na sobie wzrok narzeczonej.

- Co? - spytałam w końcu ze śmiechem

- Myślałam, że Ty jesteś niewierząca

- Też tak myślałam. Do dzisiaj.

- Ale, to nic nie zmienia? W sensie wiara katolicka...

- Wiem - przerwałam jej - wiem, wiara katolicka nie popiera takich związków. Trudno. Kocham Cię i to jest najważniejsze. Tyle w temacie - uśmiechnęłam się

- Co ten ksiądz Ci powiedział? - spytała

- Widział się z moją mamą, nie wie co uważa mój ojciec, ale ona na pewno wszystko przemyślała.

- Cieszę się - odpowiedziała mi

- Powiedział jeszcze, że cokolwiek postanowimy w życiu, szukajmy w tym Boga. Kiedyś z nim rozmawiałam dlaczego odeszłam od kościoła. Nie przestałam wierzyć w Boga, ale w kościół, przestałam czuć się tam dobrze.

- Jaki ślub chcesz wziąć? - spytała

- Nie wiem, jeśli zależy Ci na kościelnym to się zgadzam, tak samo, jeśli będziesz chciała ochrzcić nasze dziecko, też nie będę się przeciwstawiać. Raczej mam neutralne podejście do tego - uśmiechnęłam się

- To dobrze, ale powiesz mi, jeśli nie będziesz się z czymś zgadzać? - spytała

- Powiem...

Związek z Gwiazdą/Lady GagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz