To, co usłyszałam w słuchawce, nie mogło się stać. Zegarek wart milion dolarów został skradziony. Musiałam pojechać na policję w celu zgłoszenia skradzenia zegarka, gorzej jak będę musiała dać jakikolwiek paragon albo kwit, że zegarek był „mój" czasowo.
Natychmiastowo udałam się do zegarmistrza, musiałam zobaczyć na własne oczy, bo nie mogłam cały czas dowierzać w to, co się wydarzyło. Podjechałam i zaparkowałam nieopodal, podeszłam i ujrzałam powybijane szyby z zakładu starszego Georga. Nie mogłam podejść bliżej, bo żółte taśmy z napisem POLICJA, nie pozwalały na to. Kręciło się tam kilku policjantów oraz techników. Zrobiło mi się nagle duszno, aż nie mogłam złapać tchu. Stres mnie tak pochłonął, że upadłam na chodnik i straciłam przytomność.— Proszę pani — słyszałam męski głos, który wplatał się w mój słuch. — Proszę pani — powtórzył, a ja otworzyłam powoli oczy. Czułam chłód chodnika, na swoich plecach.
Ktoś mnie podniósł do pozycji siedzącej i tak wróciłam po chwili do żywych.
— Wezwać karetkę? — zapytał nieznajomy głos, a ja uniosłam na niego spojrzenie. W pierwszej chwili ujrzałam mundur policyjny, a potem twarz tego faceta. To był chyba ten jeden kolega, który siedział razem z mężczyznom od Rolexa. Te zbiegi okoliczności robiły się dziwne.
— Wezwać karetkę? — powtórzył. Nie usłyszawszy żadnej odpowiedzi, bo mi zabrakło języka w gębie.
— Nie, wolałabym umrzeć. Zna pan magiczne hasło, aby zejść w podziemia?
— Nie — roześmiał się policjant, ale cały czas bacznie mi się przyglądał, jakby kojarzył mnie.
Podał mi dłoń, a ja ją ujęłam i wstałam powoli.
— Na pewno dobrze się pani czuje?
— Tak, tak... — westchnęłam. — Wiadomo coś o napadzie?
— Nie mogę udzielać pani żadnych informacji. Nie jest pani właścicielem lokalu — Nagromadziła się we mnie złość z bezsilnością i wybuchłam.
— Musi pan — złapałam go za dłoń i spojrzałam w kobaltowe tęczówki. — W sobotę zostawiłam tu bardzo drogi zegarek do naprawy i on zginął.
— Chodzi pani o złotego Rolexa? — pytał podejrzliwie.
— Tak — lekko zapiszczałam, bo mój głos od zebranych emocji się chwiał. — To takie głupie.... W piątek poznałam w barze pewnego faceta i zerwałam mu tego rolexa z dłoni. Wzięłam go do na prawy i przyniosłam tutaj, i....
— Został skradziony — dokończył za mnie.
— Tak. — Po moim poliku spłynęła pierwsza łza. — Jest pan tak podobny do kogoś, ale chyba mi się tylko zdaje.... Przepraszam pana najmocniej, muszę jechać, złożyć zeznania. Dziękuję bardzo za pomoc. — Odwróciłam się i podążałam w stronę auta.
— Pani Ariano.
— Tak?
— Jakieś znaki szczególne, zegarka?
— Na tarczy był inicjał M.R. — Na moje słowa jego uśmiech się rozszerzył, nie wiedząc czemu. Czy było to dla niego śmieszne? Najwidoczniej. Ruszyłam do przodu, ale chwila, skąd znał moje imię? Odwróciłam się, ale policjanta już nie było.
Boże, w co ja się wpakowałam najlepszego. Pojechałam prosto na komisriat i złożyłam zeznania. Policjanci patrzyli na mnie zbyt podejrzliwie, jakbym to ja okradła zegarmistrza. Rozmowa z panami była nieprzyjemna i czułam się tam, źle jakbym była jakimś złodziejem. Po zeznaniach policjanci prosili o zdjęcie zegarka bądź jakiś dokument i tu zaczęło robić się strasznie pod górkę. Musiałam jak najszybciej znaleźć tego faceta i przedstawić mu całą sytuację. Wychodząc z komisariatu, wpadłam znów na tego policjanta.
CZYTASZ
Przypadek [ZAKOŃCZONE]
RomanceAriana, zrywając przypadkiem zegarek nieznajomemu mężczyźnie, wpędza się w kłopoty, z których będzie musiała wyjść, inaczej trafi za kratki. Tajemniczy mężczyzna proponuje jej pewien układ, ale tylko dlatego, że chce zbliżyć się do dziewczyny z jaki...