ROZDZIAŁ 10

10.8K 473 35
                                    

— Ariano taksówka czeka na dole.

Słyszałam głos Maxa w tle, ale było mi tak przyjemnie i ciepło, że nie chciałam otwierać oczu.

— Ariano.

Jego głos był delikatny. Poczułam na swoich włosach dłoń, która mnie gładziła i wtedy mój mózg wpadł na intensywniejsze obroty. Dlaczego spałam, a on gładził mnie po głowie? Zerwałam się natychmiastowo. Moja głowa spoczywała na jego kolanach, a moje ciało było przykryte białym miękkim dotyku.

— Zasnęłaś — Wytłumaczył.

— I położyłam się na twoich kolanach? — zapytałam ostrożnie.

— Najpierw twoja głowa opadła na moje ramię, a gdy lekko się przesunąłem twoja głowa spadła...

— Gdzie?

— W moje krocze.

Weźcie mnie stąd. Czy ja musiałam mieć z tym człowiekiem takie historię, ledwo go znałam. Dostał patelką, a teraz moja głowa... Nie chciałam już o tym myśleć.

— Żartujesz? — zapytałam, chociaż po głosie słyszałam, że mówił prawdę.

— Nie. Poprawiłem twoją głowę i położyłaś się na bok.

Z nerwów zaczęłam przygryzać policzki od wewnątrz. Było mi wstyd i głupio, bo zasnęłam.

— Przepraszam, to się więcej nie powtórzy.

— To, że będziesz spała czy to, że twoja buźka wyląduje....

— Przestań! Nie dręcz mnie — zaczęłam się robić czerwona.

Zaczął się śmiać, a ja złapałam za torebkę i wrzuciłam swój telefon, który spoczywał na szklanym stoliku. Szłam w stronę drzwi, ale na ramionach poczułam coś ciepłego. Spojrzałam na jedno swoje ramię i miałam na sobie jego bluzę.

— O tej godzinie jest już zimno.

— Dzięki — odpowiedziałam zaskoczona.

— Oddam ci, przy najbliżej okazji.

Otworzył mi drzwi i wyszedł ze mną, zaprowadził mnie do windy, jakbym nie wiedziała, gdzie się znajdowała i nacisnął guzik przywołujący.

— Trafię na dół — uśmiechnęłam się nieśmiało.

— Odprowadzę cię na dół.

— Nie trzeba.

— Właśnie, że trzeba.

Weszliśmy do windy, a ta ruszyła na dół. Nie wiedziałam, dlaczego spojrzałam, na jego kroczę. Wyobraziłam sobie jak moja głowa właśnie tam upadła i aż zrobiło mi się nieprzyjemnie. Co za dramat.

— Coś tam znalazłaś? — zapytał Max, bo przyłapał mnie na tym, że wpatrywałam się w jego krocze.

— Nie, nie.

Pragnęłam, aby winda się otworzyła i jak na zawołanie drzwi się rozsunęły. Wyszłam jako pierwsza i po chwili znaleźliśmy się na zewnątrz. Faktycznie było zimno, że na moich nogach wyszły ciarki od chłodu powietrza.

— Jutro przyjadę po ciebie. Mam małe spotkanie towarzyskie.

Odwróciłam się do niego i pokiwałam ciężko głową w zgodzie, teraz pełny rok byłam, przy nim uwiązana. Jedna myśl teraz mi wpadła do głowy. Chciałam poprawić z nim relację, bo będziemy spędzać w swoim towarzystwie sporo czasu. Musiałam się pogodzić z tym, bo ja mu zabrałam zegarek,który był tyle wart. Sama chciałabym, aby mi spłaciła osoba, która go zabrała, a głupim trafem, ktoś ukradł ten zegarek. Dziwne jednak dla mnie było, że miałam dwie opcje, pieniądze albo? Albo towarzyszenie mu w zwykłych spotkaniach, przez cały rok. Nie widziałam w tym nic gorszącego, bo nikogo tym nie krzywdziłam. To, że udawał zainteresowanie moją osobą, zapewne było grą, przy której się bawił. Nie miałam zamiaru się, przy nim złamać. Chociaż, było ciężko. Chciałam go odpychać, ale też przyciągać. W tej sytuacji byłam tak rozdarta, jak nastolatka w wieku licealnym.

Przypadek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz