ROZDZIAŁ 17

8.9K 434 31
                                    

Dojechałam z Corą pod swoje mieszkanie. Jak mi droga minęła? Wcale jej nie pamiętałam. Jak za mgłą patrzyłam na obraz, przed siebie słysząc słowa Arona które, wryły mi się nieszczęście w głowę i nie mogły wyjść. Byłam przygnębiona i rozczarowana. Wykorzystali mnie podstępem, a to za sprawą błędów mojej matki. Nie byłam niczemu winna, a to mi dostało się po dupie.
Stanęliśmy pod moim domem i zastanawiałam się, co miałam dalej zrobić. Nie chciałam pokazywać się babci w takim stanie, miałam podpuchnięte oczy od płaczu, wyglądałam jak siedem nieszczęść.

— Co zamierzasz? — zapytała spokojnie, kładąc mi swoją dłoń na ramieniu.

Zemsta, zemsta, zemsta. Te słowa tylko chodziły mi, po głowie.

— Jedź na komisariat. — Nakazałam.

Przyjaciółka lekko się zdziwiła, ale ruszyła spod domu. Po drodze próbowała mnie pocieszyć, ale to nic nie dawało. Gdybym się z nim nie przespała i oddała cząstki siebie, to by tak nie bolało, ja naprawdę złudnie myślałam, że było pomiędzy nami coś wyjątkowego. Okręcił mnie wokół palca jak kukiełkę, którą sterował, jak zechciał, prawie mu się udało mnie zdeptać.

— Poczekaj tu na mnie chwilę.

— Jesteś pewna?

— Oczywiście.

Dostałam jakieś adrenaliny i po chwili znalazłam się na komisariacie. Od razu napotkałam czarnoskórą kobietę, która do mnie podeszła. Zapewne, przez to, że wyglądałam jak jakaś ofiara zdarzenia.

— W czym mogę pani pomóc? — zapytała ostrożnie kobieta.

— Proszę z waszym przełożonym, to sprawa pilna.

— Była pani umówiona?

— Nie, ale chodzi o waszego także pracownika, chciałabym zgłosić przestępstwo. — Czarnoskóra otworzyła usta, jak i przez chwilę zamknęła.

— Proszę poczekać.

W międzyczasie zadzwoniłam do mojej matki prawnika, wiedziałam, że będę go potrzebować, a sprawdzałam go w internecie, kiedy wyszedł po swojej pierwszej wizycie u mnie. Był najlepszy w swoim fachu. Bez wahania się zgodził i powiedział, że za kwadrans będzie.

— Proszę za mną — pojawiła się policjantka.

Szliśmy długim korytarzem, a kobieta wskazała mi drzwi, w które miałam wejść.
—Pan Blake na panią czeka. — Skinęłam głową i powiedziałam do odchodzącej policjantki.

— Za kwadrans pojawi się mój adwokat pan Jack Spears. Proszę go przyprowadzić tutaj. — Po minie policjantki widziałam, że czaił się na jej twarzy strach i zdziwienie.

— Dobrze — odpowiedziała cicho i odeszła.

Weszłam do gabinetu z uczepioną tabliczką Szef Policji Blake Ridley. Mężczyzna wstał i się przedstawił, zrobiłam to samo. Kazał usiąść, a także zapytał się kulturalnie czy czegoś bym nie chciała się napić. Chyba nie miał czegoś mocniejszego, co złagodziłoby mój ból.

— Co panią do mnie sprowadza? — Położył swoje dłonie na lekkim wydatnym brzuszku. Za niedługo będzie musiał zmienić koszulę, bo wystrzelą guziki.

— Chciałam zgłosić zawiadomienie na waszego pracownika. Arona Roya

Na twarzy szefa policji po chwili pojawił się grymas, a zaraz zastąpił uśmiech.

— Czy pana coś bawi? Zaraz będzie tu mój prawnik Jack Spears. — Spoważniał i od razu poprawił się na krześle.

— Czego miałoby to tyczyć? — zapytał już na poważnie.

Przypadek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz