ROZDZIAŁ 20

9.1K 422 93
                                    


Przed mieszkaniem stało białe auto, w którym spotkałam, pierwszy raz Coltona. Kierowca stał już, przy drzwiach w celu otworzenia mi ich. Szłam płytami chodnikowymi, które prowadziły do mojego domu. Odwróciłam się na chwilę zerknąć, czy babcia stała. Odprowadzała mnie wzrokiem i kiwnęła głową, abym się nie wycofywała. Na mojej twarzy musiała zauważyć zwątpienie, które z minuty na minutę rosło coraz bardziej. Wzięłam głęboki oddech i byłam już blisko auta.

— Dzień dobry pani Ariano — Przywitał się młody kierowca.

— Dzień dobry.

Otworzył drzwi, a ja wsunęłam się delikatnie na miękkie siedzenia. Obok siedział Colton ubrany w strój biznesowy, jakby jechał na ważne spotkanie.

— Dzień dobry — uśmiechnęłam się nieśmiało.

— Witam cię Ariano — spojrzał na mnie delikatnie, jakbym była kruchą porcelaną.

Kierowca ruszył, a w samochodzie nastąpiła głucha cisza. Słyszałam jedynie, delikatny warkot samochodu.

— Widziałem cię dzisiaj w gazecie — Zaczął, a ja na chwilę wstrzymałam powietrze. — To twój chłopak? — zapytał z ciekawością. Czyli nie wiedział o Maxie i o mnie. Czy miałam mu powiedzieć? Czy chciałam zaburzyć ich relację? W głębi duszy chciałam, ale nie chciałam toczyć się tej wojenki, byłam mądrzejsza i chciałam wyjść z tego z podniesioną głową.

— Nie — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Nazwałabym go, nowym znajomym — uśmiechnęłam się delikatnie. Na samo wspomnienie Scotta, uśmiech powrócił mi na twarz.

— Wyglądaliście, jakbyście nie byli dobrymi znajomymi — Drążył.

— Zrobili nam ujęcie w nieodpowiednim momencie. Nawet się nie całowaliśmy — wypaliłam i wtedy pomyślałam, co powiedziałam. Zaczęłam się przed nim tłumaczyć.

— Tylko zapytałem — Machnął dłonią. — Powiedziałem o tobie moim synom — Przełknęłam ślinę, która boleśnie zacisnęła się w gardle.

— Jeszcze nie mamy pewności, że pan jest moim ojcem.

— Ja mam tę pewność, moje drogie dziecko — Ujął moją dłoń na chwilę i ją puścił. Poczułam ciepło, jak i radość.

— Pytali się coś o mnie? — Chciałam wiedzieć, czy wypytywali się coś na mój temat.

— To znaczy...— zawahał się nad odpowiedzią.

— Proszę mówić, domyślam się, że dla nich to nowość i mogą być lekko zaskoczeniu, dowiadując się, że mają siostrę. — Pokiwał głową porozumiewawczo.

— Cóż Aron jest bardziej wybuchowy, twierdził, że pojawiłaś się tylko dla pieniędzy — Ścisnęłam z nerwów dłonie, aż czułam, że robiły się mokre.

— Ja niczego nie chce — odpowiedziałam szczerze. — A drugi syn?

— Max, przyjął to z pokorą, powiedział, że chciałby, żebyś u nas bywała jak najczęściej. — Jego odpowiedź mnie zaskoczyła. — Na pewno się polubicie.

— To na pewno — bąknęłam pod nosem, a Colton spojrzał chwilową z namiastką podejrzliwości, ale po chwili ten wyraz twarzy zniknął.

Podjechaliśmy pod ekskluzywną klinikę i wysiadaliśmy, pomogłam mojemu ojcu wysiąść i podać laskę, ale wpadłam na pomysł, abym to ja go prowadziła. Wzięłam od niego laskę w drugą dłoń i podałam swoje ramię. Chętnie ją chwycił i po chwili znaleźliśmy się w klinice. Po podaniu nazwiska, przez mężczyznę, pielęgniarka zaprowadziła nas do pokoju. Po chwili pojawiła się kobieta w białym uniformie. Najpierw pobrała wymaz z buzi od mojego ojca, a potem ode mnie. Patyczek delikatnie smyrał mnie po wnętrzu policzka.
Wyszliśmy z klinki i szliśmy w stronę auta.

Przypadek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz