ROZDZIAŁ 7

10.4K 461 51
                                    

Następnego dnia wzięłam jednak wolne w pracy. Musiałam skupić się na bankach, które musiałam odwiedzić. Rano zasiadłam przed laptopa i spisałam w swoim kalendarzu placówki, które przedstawiały dobrą ofertę.
Chciałam zamknąć laptopa, ale tego nie zrobiłam. Otworzyłam go z powrotem i wpisałam w wyszukiwarkę Max Roy, zawahałam się, przed kliknięciem enter, ale ciekawość była większa.
Z informacji znalazłam tylko prawie takie same artykuły. Nagradzany prawie co roku za najlepszego dewelopera, kilka wzmianek o imprezach, na jakich się pojawiał. O życiu prywatnym mało co się mogłam dowiedzieć, jedynie to, że miał trzydzieści osiem lat. Widywany czasem z kobietami, ale mało kiedy. Kilka jego fotografii, przedstawiającego z szerokim uśmiechem. Lubiany, szanowany, szacowało się jego majątek na około sto milionów. Był nawet na okładce Forbesa.

Gdyby wiedzieli, co z niego jest za bazyliszek....

Nie mogłam dalej tego czytać ani patrzeć. Wychwalany, a nie wiedzieli, jaki z niego szantażysta.

Odwiedziłam pierwszy bank, w którym od razu mi odmówili, drugi bank, odmowa, trzeci bank sytuacja tak jak z wczoraj - zastaw, następny bank, wkład własny dużej gotówki, weszłam do ostatniego banku i wtedy przelała się fala goryczy. Zapytałam panią, która mnie obsługiwała, czy jest, jaka kol wiek szansa na wzięcie kredytu z małym wkładem własnym i średnią ratą. Powiedziała mi, że absolutnie nie. W żadnym banku nie uzyskam takiego kredytu na milion. Jeśli byłby to pół miliona, to mogło się udać, ale nie przy tak dużej sumie. Wyszłam wypruta z sił. Bezradność zalała całe moje ciało, nawet nie chciało mi się uronić, ani jednej łzy, nie miałam siły na to. Zostało mi sporo czasu, miałam wrócić do biura, ale bym się tam nie nadawała. Cały czas uciekałabym myślami albo nie mogłabym się skupić na zwykłym zamówieniu i popełniłabym błąd.
Zadźwięczał mój telefon, dzwoniła Cora.

— Tak? Potrzebna jestem?

— Nie. Daje radę. Pan Max Roy pyta się, czy jego zlecenie jest aktualne. — westchnęłam. Dobrze płacił, a tak dobrego klienta nie mogliśmy stracić.

— Napisz, że tak. Ta nowa pani przyszła? — zapytałam z ciekawością.

— Tak i całkiem dobrze się sprawuje. Czuję, że spokojnie za dwa tygodnie moglibyśmy ją przerzucić do domu pana Roya.

— Fantastycznie.

Chociaż tyle, przemęczę się dwa tygodnie. Tylko, że.... Musiałam zgodzić się na jego warunek. Przysięgam, że jeśli będzie chciał zrobić coś bez mojej zgody, od razu zrezygnuje i wymyślę, sposób na to, aby znaleźć pieniądze. Może nie był taki zły, babcia go polubiła, jako jedyna.
Zadźwięczał mój telefon, jeszcze raz myślałam, że to Cora, ale dzwonił numer nieznany.

— Tak słucham?

— Pani Ariana?

— Tak, przy telefonie.

— Przy telefonie komisarz Gabriel Smith. Miałaby pani czas na podjechanie do nas na posterunek?

— Tak oczywiście, będę za piętnaście minut.

— Dobrze, czekam na panią — rozłączył się, a ja poszłam na parking po mój samochód.

Dojechałam równo w kwadrans pod komisariat. Weszłam do placówki i poprosiłam o pana Gabriela Smitha, ale z moim wielkim szczęściem musiał pojechać na bardzo ważne wezwanie. Poinformowano mnie, że przyjdzie inny policjant. Zaprowadzili mnie do małego pomieszczenia, gdzie znajdował się stół i dwa krzesła. Lustro weneckie, przez które nie było nic widać. Czułam się jak kryminalistka. Takie rzeczy widywałam tylko w filmach, a teraz ja tutaj siedziałam.
Drzwi się otworzyły i ujrzałam Arona, zacisnęłam pięści pod stołem. Cóż za zbieg okoliczności, ale ja byłam teraz na komendzie i nie uważałam, żeby zaczynać z nim jakiekolwiek rozmowy prywatne. Usiadł i położył kilka teczek na stół.

Przypadek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz