ROZDZIAŁ 25

9.3K 419 26
                                    

Przywitaliśmy się z Clarkiem i zasiedliśmy do stołu. Ojciec, cały czas czujnie obserwował Maxa, jakby miał do niego jeszcze żal. Wcale mu się nie dziwiłam. Złapał mnie za dłoń, nim usiedliśmy, a taty wzrok momentalnie zjechał na splecione dłonie. Spojrzał na nas i czekał, jakiegokolwiek wytłumaczenia.

— Synu? — Tylko, tyle powiedział, żeby Max cokolwiek powiedział.

— Tato, przeprosiłem Ariane i obiecuję, że zrobię wszystko, żeby była szczęśliwa. Jesteśmy parą. — Parą? Co, ale jak? Nie spodziewałam się tego. Sama nie wiedziałam, jak określić to, co właśnie było między nami. I chyba dobrze, że zrobił to on.

— Parą? — zapytał podejrzliwie i jego wzrok utkwił we mnie, jakby czekał na moje potwierdzenie. Widziałam w jego oczach, że całkowicie nie ufał swojemu synowi.

— T-tak — Posłałam mu uśmiech, po czym spojrzałam na niego. Widziałam, jak jego ramiona lekko opadły, a na twarzy pojawiła się ulga. Bał się, że mogłabym powiedzieć. NIE.

— No cóż — zaczął Clark. — Jeśli tak, to nie mam nic przeciwko — Posłał nam uśmiech. — Ale — Teraz spoważniał i przeniósł wzrok na syna — Jeśli znów coś wywiniesz... — Nie dokończył, bo wtrąciłam się ja.

— To dokopiemy mu do dupy — Chciałam trochę zniwelować to napięcie, które między nimi było wyczuwalne.

— Nie głupi pomysł. Zasiądźcie — Wskazał na stół i usiedliśmy.

Zjedliśmy dobre śniadanie w miłym towarzystwie. Czułam się beztrosko, śmialiśmy się, rozmawialiśmy o błahych tematach. Czułam, że mój kontakt z ojcem był jakiś mocny, pomimo że wcale go nie znałam. Może to było dziwne, ale tak właśnie czułam.

— Max, dałeś Ari do podpisania to, co chciałem?

— Tak, ale.. — Wiedziałam, że rozmowa była o testamencie.

— Ja niczego nie chce. — Dokończyłam. — Dlaczego Max kazał mi to podpisać? — zapytałam.

— Bo chciałem, żeby trochę odkupił winy i cię namówił, ale widzę, że nie dało rady.

— I na pewno nie da. Masz dwóch synów i córkę. — Upomniałam go.

— Ariano..

— Temat uważam za zakończony. Nie po to się zjawiałam, żeby zaraz przejmować cały majątek, nie o to mi chodziło. — Trochę posmutniałam, bo pragnęłam mieć ojca, a nie jego pieniądze.

— Dobrze — Powiedział ojciec uspakajającym tonem.
— Muszę was na chwilę przeprosić. — Wstał i odszedł od stołu. Zostałam sama z Maxem.

— Cóż — położyłam swoją dłoń na jego udzie i się odwróciłam, upewniając się, że z nami nikogo nie było.

— Słucham, skarbie? — spojrzał na mnie z pragnieniem, a moja dłoń wylądowała na jego kroczu. Był już twardy. — Cały czas myślę o tobie — Na jego twarzy pojawił się grzeszny uśmieszek. Moja dłoń zaczęła koliste ruchy, a ten syknął, jakby przechodził katorgę. Rozpięłam jego zamek, a ten zamarł.

— Nie tutaj. — Spoważniał, ale jego oczy bardziej pociemniały.

— Dlaczego nie? —Udałam niewiniątko, specjalnie go podpuszczałam.

— Jesteś niewyżyta, skarbie — Pocałował mnie w usta.

— Przez ciebie — powiedziałam szeptem w jego ucho, a ten przymknął oczy.

— Już jestem — Usłyszeliśmy głos ojca za sobą. Max się poprawił i otworzył oczy, a moja dłoń wcale nie zmieniła miejsca.

Masowałam go kolistymi ruchami, a na jego twarzy przechodziła katorga. Teraz wiedział, jak ja się czułam rano.

Przypadek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz