ROZDZIAŁ 24

9K 424 18
                                    

Promienie słoneczne wybudziły mnie ze snu. Czułam ciepły oddech omiatający moją szyję. Uśmiechnęłam się do siebie i lekko poruszyłam. Odwróciłam się w stronę Maxa, a ten był pogrążony w dalszym śnie, wyglądał tak spokojnie i pięknie. Obudził się po chwili, kiedy mój palec wodził po całej jego twarzy, chciałam zapamiętać każdy jego skrawek ciała.

— Już wstałaś? — Przeciągnął swoje ciało, wydając przy tym pomruk.

Złapał mnie za talie i posadził na sobie, a ja wtedy poczułam, że wszystko mnie bolało po ostatniej nocy. Całe okrycie zesunęło się ze mnie i siedziałam na nim całkiem naga.

— Takie poranki, mógłbym mieć codziennie. — Wodził bezwstydnie wzrokiem, po moim ciele.

Chciałam się zasłonić, bo na jakiś sposób się zawstydziłam. Nim moje ręce poszły w ruch. Max wyczuł moją niepewność i złapał mnie za nadgarstki.

— Ani mi się waż. Przyciągnął mnie do siebie i wtulił w moje ciało. Poruszyłam się delikatnie, bo jego kutas zaczął uwierać mnie na wejściu. Był tak samo gotowy, jak ja.

— Zjemy śniadanie? — zapytałam.

— Teraz chcesz jeść śniadanie? — Jęknął z męką i się poruszył pode mną. — Chyba sobie ze mnie jaja teraz robisz.

— Nie — roześmiałam się wprost do jego ucha. — Myślisz, że spędzimy cały dzień w łóżku?

— Taki miałem plan.

Przewrócił mnie na plecy i zawisł nade mną. Przyglądając mi, się uważnie.

— To niesprawiedliwie, że masz tyle siły — Skrzyżowałam ręce i odwróciłam głowę, udając, że się na niego obraziłam. — Nie odzywam się do ciebie.

— Jesteś tego, pewna? — Uśmiechnął się łajdacko.

Od samego jego grzesznego uśmiechu zrobiło mi się gorąco, ale nie chciałam tego poznać po sobie.

— Tak. — Gryzłam wnętrze policzków, aby się nie uśmiechnąć.

— W porządku. — Zszedł z łóżka i zginął w garderobie. Wyszedł po jakimś czasie, trzymając coś w dłoni, ale nie mogłam dojrzeć, co to było. Obszedł łóżko i złapał mnie za dłonie, zapiął moje dłonie w kajdanki, oplatając łańcuszek wokół metalowego zagłówka.

— Max — Potrząsnęłam dłońmi, ale nie miałam zbyt dużego ruchu, bo nagle się zablokowały ruchy. — Ty podła gnido. — krzyknęłam.

— Słucham? Już się do mnie odzywasz? — Uniósł jedną brew i wszedł na łóżko.

Zaczął całować powoli każdy zakamarek mojego ciała, począwszy od szyi, dłoni, brzucha. To było istną torturą, ale on sobie z tego nic nie robił, na moje błagania. Całował powoli od pępka w dół, aż poczułam jego oddech na mojej kobiecości.

— Rozepnij kajdanki. — Nakazałam.

— Nie — Zatopił się w mojej szparce, a ja wygięłam plecy w łuk, przymykając, przy tym oczy.

— O mój boże. — Jęknęłam. Kajdanki coraz bardziej wbijały mi się w nadgarstki, ale teraz nie odczuwałam bólu, tylko podniecenie.

— Wystarczy tylko Max — Zassał się bardziej.

Ścisnęłam mocniej oczy, wydając z siebie coraz głośniejsze jęki, wiedziałam, że rozepnie mnie, kiedy on będzie tego chciał. Poddałam się temu, co mi robił i dawał, ale skrępowane dłonie, lekko frustrowały. Chciałam go dotknąć, docisnąć, cokolwiek, ale nie mogłam. Kiedy prawie dochodziłam, ta podła świnia się odsunęła i oblizała. Zrobił to specjalnie, a ja przymrużyłam na niego oczy zabójczo. Nie chciałam się prosić, ale byłam na skraju i chciałam, żeby to skończył.

Przypadek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz