ROZDZIAŁ 5

11.6K 498 75
                                    

Poszłam się od razu wykąpać, żeby nie złapać się z babcią. Musiałam ochłonąć i sobie to wszystko przemyśleć. Puściłam dość zimny strumień wody i zaczęłam rozmyślać. Czy na tak małą firmę dostanę tak duży kredyt? Wpakowałam się w totalne bagno, ale musiałam z niego jakoś wyjść. Do głowy wpadła mi myśl, której nie przyswajałam do swojej blond głowy. TO NIE BYŁA MOJA WINA. Na początku się obwiniałam, ale teraz? To, że zaniosłam zegarek i go skradli, absolutnie nie było moją winą. Owinęłam się ręcznikiem i wzięłam telefon do dłoni. Musiałam z Maxem natychmiast porozmawiać, bo ja i on wpędzał mnie w poczucie winy, a to, co się stało, było wielkim przypadkiem. Dlaczego ja miałam za to odpowiadać?

Wzięłam telefon i zadzwoniłam do niego, chciałam napisać SMS-a, ale na dorosłe osoby takie zachowanie nie przystawało.

— Podjęłaś decyzje? — usłyszałam jego szorstki głos.

— Nie, musimy porozmawiać. Najlepiej, teraz.

— Słucham?

— To nie jest rozmowa na telefon.

— Przyjedź do mnie do mieszkania. — Oj chyba na głowę upadł.

— Podjedź do mnie pod dom, proszę.

— Będę za kwadrans — Po tych słowach się rozłączył.

Założyłam na siebie welurowe dresy i przesuszyłam włosy suszarką, zbiegłam na dół i jak na zawołanie pojawiła się babcia.

— Kolacja już gotowa — powiedziała radośnie, a ja wiedziałam, dlaczego miała dobry humor. Nie chciałam jej go psuć.

— Dobrze. Ja wyjdę na chwilę i zaraz wrócę, dosłownie pięć minut. Zrób mi tej zielonej herbatki, abym utrzymała taką figurę jak ty.

Wyszłam na zewnątrz, a on już stał podparty o swoje czarne cacko. Szłam powoli, a ten pożerał mnie wzrokiem jak tygrys polujący na swoją zwierzynę. Dlaczego on się tak uwziął na mnie?

— Bądź u mnie w piątek wieczorem około siódmej — powiedział, jak bym się zgodziła.

— NIE.

— Słucham?

— Nie, nie zgadzam się i nie jestem ci winna żadnych pieniędzy. Teraz sobie to uświadomiłam, że to nie moja wina, że skradziono ten zegarek.

Roześmiał się ironicznie i wyciągnął swój telefon, poklikał coś na nim i pokazał mi nagranie z baru, gdzie pijana, chwiejąc się łapię go za zegarek i mu go zrywam, na dalszej części nagrania było, jak coś mu mówiłam, on wyciągnął rękę, abym oddała mu zegarek, a ja przecząco kręcę głową i schowałam go do torebki.

— Chcesz mnie upodlić? Przeprosiłam...

— Ty nadal nic nie rozumiesz. Jeśli nie oddasz mi tego miliona, podam cię na policję, że go ty mi ukradłaś, zostawiłaś go u zegarmistrza na naprawę, podpisując się swoim imieniem i nazwiskiem na kwicie. Myślisz, że jak policji to zgłoszę, nie będziesz pierwszym podejrzanym w sprawie kradzieży mojego zegarka?

— Co ty wygadujesz za brednie! — Uniosłam się. — Dobrze wiesz, że nie ukradłam ci tego zegarka!

— Słowa przeciwko słowu. — Ja posiadam nagranie, gdzie mi go niby kradniesz.

— Jesteś bezczelny! — Chciałam go spoliczkować, za to, co chciał mi zrobić, ale on zdążył mnie złapać w ostatnim momencie, lekko się zachwiałam i stałam zbyt blisko niego.

— Nie radzę — warknął i spojrzał w moje oczy.

— Dlaczego mi to robisz? — Poczułam do tego człowieka awersje.

Przypadek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz