ROZDZIAŁ 18

9K 419 33
                                    

Minęłam go, jakbym nie widziała tej osoby. Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie, nie był już taki delikatny jak wcześniej.

— Puszczaj mnie — syknęłam na niego.

— Porozmawiaj ze mną — powiedział łagodnie, mimo mocnego uścisku na moim nadgarstku. Chyba trochę nie panował nad swoją siłą.

— To boli — Popatrzył na moją twarz i lekko poluźnił uścisk, ale mnie nie puścił.

— Ariano...

— Nie mamy o czym rozmawiać — krzyknęłam na niego. — Jak chcesz, możesz pozbierać swoje kwiatki, sprzed domu, może innej zamydlisz oczy.

— Daj szansę mi się wytłumaczyć — Zmrużył oczy niecierpliwie.

— Idź do diabła! — wybuchłam i zdołałam się wyrwać z uścisku.

Ten po chwili złapał mnie za barki i przyciągnął do siebie. Wtopił zachłannie swoje usta w moje. Wdarł się nieproszony, jakby miał pewność, że odwzajemnię jego pocałunek. Przez ułamek sekundy się zawahałam, czując jego ciepło, ale to nie mogło się stać. Ugryzłam z całej siły jego język, a ten odskoczył jak poparzony. Spojrzał na mnie gniewnie, jakby zaraz miała wywiązać się z tego burza z piorunami.

— Zostaw mnie w spokoju — Szłam pędem do auta.

Otworzyłam drzwi, ale prawdą dłonią mi je zamknął, przed nosem. Przygniótł mnie swoim ciałem, gdzie nie miałam szansy na ucieczkę, a plecy wbijały się w blachę auta. Poczułam silną awersję do tego człowieka. Z czego on chciał mi się tłumaczyć? Chciał uchylić tajemnice całego planu? Nie miałam zamiaru tego wysłuchiwać.

— Posłuchaj mnie — Złapał mnie za brodę. Moje poliki zrobiły się, jak bym wepchnęła sobie tam, sporo żarcia. Próbowałam się wyszarpnąć, ale nie mogłam, byłam całkiem przygwożdżona, przez jego umięśnione ciało.

— Dlaczego nie dasz mi spokoju? — zapytałem ze smutkiem. — Dosyć mnie zraniłeś — wyznałam cicho.

— Ariano... —Spojrzał ku niebu na chwilę, jakby szukał tam wskazówki. — Ten plan jest prawdą, ale nie spodziewałem się... — zawahał się, czy chciał się tak przede mną otworzyć. — Zaczęło mi na tobie zależeć — Jego wzrok wywiercał we mnie gorącą dziurę, ale mu nie wierzyłam. Ze złości i bezradności wykluła się z moich oczu jedna łza. Max ścisnął mocno szczękę, jakby ten widok go ranił.

— Nie jestem winna za czyny mojej matki! — Wykrzyczałam mu prosto w twarz, aż poczułam ulgę. Myślałeś, że taka zemsta była najlepsza? Dlaczego ja? Mogliście się mścić na niej, a nie na mnie! Sam dobrze widziałeś, że nie pławiłam się w luksusach, ani nie utrzymywałam kontakt z matką i to, że mnie zostawiła i wychowywała mnie moja babcia.
Puścił moją brodę, ale za to położył obie dłonie na policzkach delikatne. Ten dotyk mnie zabijał, jak i rozpalał. Chciałam czuć do niego obrzydzenie, ale w głębokim odczuciu, pragnęłam tego dotyku. Kolano wsadził między moje nogi i przybliżył się jeszcze bardziej, że nasze twarzy dzieliły milimetry.

— Kurwa, wiem — Ścisnął oczy. — Żałuje tego wszystkiego. Zacznijmy od nowa, proszę. Jego bliskość mieszała mi w głowie, ale nie na tyle, że ogłupieje.

— Jaki macie następny plan z braciszkiem? No jaki? Znów ze mnie zrobić idiotkę? Jak ja mam ci człowieku zaufać, po takim czymś! Chyba na głowę upadłeś, a może się boicie, że stracicie majątek swojego ojca? — Powiedziałam to w gniewie, chociaż od mojego nowego ojca nie chciałam niczego, oprócz dobrych stosunków. Jego wyraz twarzy się zmienił, jakbym kopnęła go porządnie w jaja. Puścił mnie natychmiastowo, jakby poczuł do mnie odrazę.

Przypadek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz