ROZDZIAŁ 22

9.3K 422 27
                                    

Podążaliśmy do góry, a ja czułam, jakbym szła w zwolnionym tempie. Mój wzrok i Maxa cały czas był skupiony na sobie. To wszystko przerwała Mia, która zasłoniła jego i zaczęła nam radośnie machać.

— Scott — Rzuciła mu się z piskiem w jego ramiona.

Odsunęła się od niego i spojrzała na mnie zaskoczona, a potem odwróciła się do Maxa, nim coś chciała powiedzieć, Scott wyciągnął dłoń do drapieżnika, który stał cały czas najeżony.

— Scott Antwell — Podał mu dłoń, a tamten ujął ją od razu.

— Max Roy — Trzymał cały czas jego dłoń w uścisku.

— Brat Arona? — W tych słowach nie było żadnego sarkazmu.

— Tak i przyszywany brat Ariany. — Kurwa.
Westchnęłam w głębi siebie. Czy on musiał o tym wspominać? Nagle zapadła cisza, bo ani mój towarzysz, ani Mia, nie wiedzieli o tym.

— Jak to, ja myślałam, że jesteście.... — Mia nie dokończyła, bo w tali oplótł ją Aron, który posłał mi na chwilę spojrzenie i odciągnął ją do następnych gości.

— Może wejdziemy? — zapytałam do Antwella, bo cały czas czułam przeszywający wzrok Maxa, a należały mu się jakiekolwiek wytłumaczenie.

Ujęłam łokieć mężczyzny i weszliśmy w głąb imponującego willi. Na przywitanie, od razu wzięliśmy po lampce szampana, której chyba ja i on potrzebowaliśmy do przetrwania, tego przyjęcia. Usiedliśmy na samym końcu Sali, gdzie mieliśmy widok na wszystkich.

— Aron i Max to twoi bracia? — zapytał od razu. — Nigdy Mia o tobie nie wspominała.

—To długa historia — westchnęłam ciężko i upiłam musujący alkohol.

— Chętnie wysłucham — Położył dłoń na mojej dłoni, dodając mi otuchy.

— Może się przejdziemy?

Rozejrzałam się na boki. Bałam się, że ktoś może przypadkiem usłyszeć naszą rozmowę, a plotki nie były wcale potrzebne. W takim towarzystwie rozeszłoby się z prędkością światła, a mój ojciec po części nie zna tych wszystkich rzeczy związane z Maxem.
Szliśmy zielonym ogrodem i po pewnym czasie usiedliśmy na ławeczce, która dosyć daleko znajdowała się od domu, w którym było przyjęcie.

— A więc. Od czego tu zacząć...Wychowywała mnie babcia, bo zostawiła mnie moja matka po urodzeniu mnie. — Te słowa zawsze niemiło ściskały moje serce. — Było mi dobrze i radziłam sobie, dopóki nie pojawił się Max i Aron. Nasze spotkanie było przypadkowe, ale nie do końca... Wtedy o tym nie wiedziałam, co planowali.

— Co zaplanowali? — dopytywał.

— Może kiedyś ci opowiem — Nie chciałam mówić mu wszystkiego dokładnie, bo nie wiedziałam, co by zrobił z tymi informacjami, chociaż czułam, że był dobrym człowiekiem.

— Rozumiem. — Pokiwał głową — Mów dalej.

— Dostałam ostatnio list od matki. Dowiedziałam się z niego, że mój ojciec żyje, a o moim istnieniu sam nie wie.

—Tym ojcem jest Colton Roy? — Przytaknęłam.

— Dlaczego między wami jest takie spięcie?

— Bo spotykałam się z Maxem, zaszło między nami za dużo, niż powinno.

— Ale.. — Wiedziałam, co chciał powiedzieć.

— Oni są adoptowani. — Zaskoczył go ten fakt, chyba Mia mu o tym nie mówiła.

— Dlaczego nie jesteście ze sobą? Wiesz, patrzył na mnie ze wzrokiem zabójcy, a ty sama na niego patrzyłaś inaczej.

— Bo mnie skrzywdził. — Tylko tyle powiedziałam. — Ale sama nie jestem pewna, teraz co ja chce — Wyznałam szczerze.

Przypadek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz