ROZDZIAŁ 6

10.9K 487 86
                                    

— Co ty powiedziałaś? — zapytał z niedowierzaniem.

Otworzyłam drzwi taksówki i się zatrzymałam.

— To, co słyszałeś.

Wpakowałam się i zamknęłam drzwi od żółtego samochodu. Poprosiłam taksówkarza, aby od razu odjechał, podałam mu adres i odetchnęłam. Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam w stronę, gdzie staliśmy. Max szedł do swojego auta. Moje zachowanie w jego stronę było trochę chamskie i podłe, ale on nie dawał mi wyboru. Myślał, że byłam jego własnością, po tym, jak mnie zaszantażował o kradzież. Nikt normalny się tak nie zachowywał.
W drodze do domu trochę odetchnęłam i się uspokoiłam, przy tym facecie zaczynałam przechodzić rollercoaster.
Podjechaliśmy pod dom, zapłaciłam i pożegnałam się z taksówkarzem, który całe szczęście milczał całą drogę i się do mnie nie odzywał. Z domu akurat wychodziła Samantha, która żegnała się z babcią. Elizabeth pomachała w moją stronę, a ja lekko skonfundowana odmachałam jej, po co mi machała? Jednak wzrok babci przyjaciółki i jej nie były skierowane w moją stronę tylko na coś za moimi plecami. Odwróciłam się i zauważyłam jego, idącego prężnym krokiem w moją stronę. Spiorunowałam go wzrokiem, aby się wycofał, ale tego nie zrobił. Psychopata. Nie czekając na niego, zbliżyłam się do dwóch staruszek. Samantha kiwnęła mi głową na przywitanie i odeszła mijając się z Maxem. Chciałam wejść do domu. A babcia złapała mnie za ramię, abym poczekała.

— Cześć Max — Babcia przywitała go, bardziej ciesząc się z jego przyjścia, niż mojego.

— Witam Elizabeth.

Halo, halo czy oni byli na Ty? Najwidoczniej.

— Nie przywitasz się z Maxem? — Babcia skierowała wzrok w moją stronę.

— Babciu już się widzieliśmy. — Położyłam jej dłoń na ramieniu.

— Wejdźmy do środka.

Co? Nie, nie, nie.

— Apsik — specjalnie kichnęłam, aby udać lekko przeziębioną. — Wolałabym się położyć babciu. Nie najlepiej się czuje.

— Na randkowanie miałaś siłę, to herbatę też zdołasz wypić z naszym gościem.

Nie miałam wyjścia, musiałam go wpuścić.

— Zapraszamy — spojrzałam na Maxa gniewnie, a ten posłał mi uśmieszek.

Znajdowaliśmy się w kuchni i zasiedliśmy do okrągłego stołu w kuchni. Babcia robiła herbatę, a Max przysunął się swoim krzesłem do mojego. Chciałam się odsunąć, ale wtedy odwróciła się Elizabeth i posłała nam szczery uśmiech.
Dobra tyle wytrzymasz w jego towarzystwie.
Babcia odwróciła się znów w stronę blatu, aby pokroić nam ciasto, które piekła w poniedziałkowe dni.
Nachylił się w moją stronę i wyszeptał do ucha.

— Szkoda, żeby twoja babcia się dowiedziała o wszystkim.

Zesztywniałam po jego słowach, a on rozsiadł się wygodnie na krześle i zaczął.

— Elizabeth czy wiesz....

Nie mogłam mu dać dokończyć to będzie cios w jej słabe serce. Ona nie zniosłaby tego.

— Spotykamy się — Wypaliłam z trudem z moich ust, a Max zaskoczony moimi słowami, spojrzał na mnie.

Czyli on nie chciał powiedzieć nic babci, tylko się ze mną droczył. Do jasnej cholery, pozwólcie mi się zapaść pod ziemię!

— To mnie nie zaskoczyłaś, skarbie — Puściła oczko w naszą stronę i postawiła ciasto na stole, zasiadła na swoim krzesełku.

Chciałam, żeby on wyszedł, a ja położyłabym się w łóżku i zaczęła zadręczać w samotności.

Przypadek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz