Pov. Maddy
Pot był dość obrzydliwy. Ale tak spędzałam każdy sobotni ranek. Trening. Szczególnie sparing. Byłam w tym coraz lepsza, a przynajmniej tak twierdziła moja instruktor. Mimo to nigdy jej nie pokonałam.
I tak zostałam przypięta do maty o dziewiątej rano.
– Wciąż się wahasz, musisz szybko podejmować decyzje, w przeciwnym razie wylądujesz na podłodze. Tak jak teraz.
Usiadłam i spojrzałam na Marię.
– Mój tata zmusza mnie do tego tylko, dopóki nie poczuje się komfortowo, gdy znowu będę sama na zewnątrz – powiedziałam – I myślę, że faktycznie jestem w tym coraz lepsza.
Kobieta spojrzała na mnie i uniosła brew.
– Jasne, czujesz się coraz lepiej. Ale nie jesteś jeszcze gotowa – odpowiedziała – Will poprosił mnie, żebym trenowała cię według moich, a nie jego standardów. Więc dopóki nie spełnisz moich standardów, będziesz przyjeżdżać tu w sobotę rano i trenować ze mną, rozumiesz?
– Tak, dobrze, rozumiem – uniosłam ręce w geście poddania. Chwyciła butelkę wody i wzięłam duży łyk. Spojrzała na kobietę, która wycierała twarz ręcznikiem – Mój tata nigdy mi nie powiedział, skąd cię zna – spojrzała na mnie – I żaden z was nie powiedział mi twojego nazwiska.
– Zadajesz zbyt wiele pytań – skomentowała – Za dużo gadania, za mało działania – szła w stronę maty – Lecimy z tym jeszcze raz.
•••
Napisałam SMS-a do swoich rodziców, po tym jak zakończyłam „trening" i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Dla moich rodziców ważne było to, abym dawała im znać, dokąd jadę, kiedy wrócę i z kim wychodzę. Rozumiałam ich troskę, ale to wszystko zaczynało być denerwujące.
W drodze powrotnej zdecydowałam zadzwonić do Petera, żeby z nim pogadać, może dowiedzieć się, jak idzie im projekt.
Przeszukałam kontakty i wcisnęłam słuchawkę.
Przyłożyłam telefon do ucha i uśmiechnęłam się, kiedy odebrał odrazu.Rozmowa z Peterem — lub z którymkolwiek z przyjaciół — zawsze była pocieszająca.
– Hej, Meli, co jest? – zapytał.
Wzruszyłam ramionami.
– W sumie to nic ciekawego. Właśnie skończyłam trening – odpowiedziałam – Idę teraz do domu.
– Sama? Chcesz, żebym po ciebie przyjechał? – zapytał za niepokojeniem w głosie.
Zaśmiałam się i potrząsnęłam głową.
– Nie, nic mi nie będzie. Moi rodzice pozwalają mi iść samej do domu, pod warunkiem, że dam im znać, kiedy wychodzę i kiedy wrócę.
Dźwięki miasta były nieco kojące, jeśli mam być całkowicie szczera. Queens w żadnym wypadku nie było Manhattanem, ale wciąż robiło wrażenie. Wieżowce nie drapały nieba dokładnie w taki sam sposób, jak Avengers Tower czy Empire State Building, ale wciąż wspinały się dość wysoko. Teraz, kiedy naprawdę się rozglądałam, zaczynałam zdawać sobie sprawę, jak imponujący było moje miasto.
– No...dobrze, ale powinnaś rozmawiać ze mną przez telefon, dopóki nie wrócisz – powiedział. Po raz kolejny użył swojego zmartwionego głosu, co sprawiło, że momentalnie na moją twarz wtargnął delikatny uśmiech.
– Jak idzie wasz projekt?
– Właściwie całkiem świetnie – odparł – Ned w zasadzie wszystko zaplanował...jest bardzo podekscytowany. W pewnym sensie pozwalam mu przejąć inicjatywę.
CZYTASZ
|| Walking the Tightrope || Peter Parker (2)
Teen FictionUwaga: Żeby zrozumieć cokolwiek z tej części proszę zapoznać się z pierwszą częścią, która jest na moim profilu! Z góry dziękuje i życzę miłego czytania :)) *** Normalnie ludzie byliby szczęśliwi, że zbliżają się ferie wiosenne. Oprócz Petera. Nie r...