Udałam się do Clinta gdzie zastałam również Natashe. Łucznik dochodził do siebie, wyglądał jednak na wpół nieobecnego.
- Jak się czujesz Clint? - zapytałam.
Między czasie przysunęłam sobie krzesło i usiadłam na przeciwko łóżka, na którym oboje siedzieli.
- Jak po porządnej imprezie. - odpowiedział - A jak tam z tobą? Nat mówiła, że Tony chodzi wściekły. Podobno też walczyłaś z Lokim osobiście.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku, a Loki niestety uciekł.
- Wiemy coś nowego? - spytała Natasha
- Nic oprócz tego co mówili na zebraniu.
Chwilę milczałam, aż znowu się odezwałam.
- Clint co się wtedy stało w bazie?
- Byłem tam i rozmawiałem z Furym, później tesseract zaczął działać i otworzył się portal. Wyszedł z niego Loki, ja walczyłem aż do momentu w którym mnie dotknął tym swoim berłem. Później nic już nie pamiętam.
Gdy wychodziłam zatrzymała mnie Natasha:
- Liz, znam Tonego i on nie chce dla ciebie źle.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Żebyś wiedziała że troszczy się o ciebie i nie chce cię stracić. - Odpowiedziała Wdowa. - Rodzina jest ważna.
Wyszłam z pokoju i poszłam do pomieszczenia, który został wysadzony przez rakietę. Usiadłam przy biurku:
- Muszę wiedzieć jaki jest jego kolejny ruch. - powiedziałam do siebie.
Minęła godzina, która nie przyniosła do sprawy nic nowego. Zamiast tego nagle w drzwiach pojawił się Tony.
- Musimy porozmawiać. - Powiedział.
- Taa - Powiedziałam z nutką nie pewności w głosie.
Tony wziął krzesło i usiadł na przeciwko mnie.
- Dlaczego to ciągle robisz? - Zapytał
- Ale, że robię co?
- Lekceważysz moje słowa. Utrudniasz mi wszystko, ochrona ciebie graniczy z cudem. Mówiłem nie idź do Lokiego, poszłaś. Nie mówiłem ci gdzie lecę, bo nie chciałem żebyś się narażała.
- Rozumiem, ale...
Przerwał mi.
- Nie ma żadnego, ale! Czy ty chcesz abym znowu zabrał ci twoje rzeczy?
- Nie zrobisz tego. - Odpowiedziałam pewniej.
- Niby co mnie trzyma?
- Nie zrobisz tego, bo wiesz że to jedyna moja prawdziwa ochrona.
- No to uwierz że jestem w stanie to zrobić. W zamian zamknę cię w jakieś dobrze strzeżonej bazie, gdzie będziesz też bezpieczna.
- Coś jeszcze? Czy Pan Stark przyszedł tu tak sobie pogawędzić?
- Tak, wracasz do mamy.
- Nie, nie ma takiej opcji. Pomogę wam. Wiem więcej niż wy na temat Lokiego, nie licząc Thora.
- Samolot będzie za 10 minut. - Odpowiedział ignorując moją wypowiedź. - Bez dyskusji
- A ty gdzie idziesz?
- Ja idę powstrzymać Boga kłamstw.
- Czemu nie dasz mi szansy?
- Bo już pokazałaś, nie pamiętasz? Ci od tej broni, Loki. Prawie wtedy zginęłaś!
- A ty to będziesz mi ciągle wypominał?
- Tak. Starków nie stać na błędy, nie mogą ich popełniać. - Odpowiedział.
- Każdy popełnia błędy, nie wiem czy o tym wiesz.
- Nie ja. - Oświadczył Tony.
- Każdy to każdy, czyli ty też. - oznajmiłam.
Tony zaczął się kierować w stronę drzwi i stanął na chwilę:
- Lepiej już nie kombinuj. - Kończąc zdanie wyszedł.
Niestety tata miał rację samolot po mnie przyleciał, a na czas lotu moim opiekunem i ochroniarzem został Happy. Uwielbiałam go, w dzieciństwie kiedy ojciec i matka byli zajęci to on mnie pilnował.
- Witaj Elizabeth! - Odezwał się jako pierwszy Happy.
- Happy! Cześć - Przytuliliśmy się.
Weszłam do samolotu, gdzie usiedliśmy, a Happy przerwał ciszę panującą między nami.
- Elizabeth, Tony nie chce dla ciebie źle...
- Dlaczego mi to wszyscy mówią?! Każdy powtarza "Tony chce dla ciebie dobrze" niby po czym to wnioskują. - Zrobiłam pauzę i spuściłam głowę w dół - Mama miała rację kłócimy się ciągle na okrętkę. Ojciec nie chce mnie słuchać mimo iż to ja mam rację, a nie on. Nie potrzebuję pieniędzy, sławy, nie wiadomo jakich rzeczy, ja potrzebuję tego by w końcu mi uwierzył i dał działać. Ja naprawdę nie potrzebuje dużo.
- A czy ty wierzysz w siebie?
- Ale o co ci teraz chodzi?
- Chcesz aby ktoś wierzył tobie, ale czy ty wierzysz w siebie i swoją słuszność? Czy wierzysz, że to wszystko co robisz ma sens?
Zapadła cisza między nami, kiedy w końcu się odezwałam.
- Oczywiście, że tak. Praktycznie wszystko co robię ma sens w 100%.
- Mama jest nadal w Kalifornii więc będziemy tam za jakieś 10 godzin.
- Happy musisz mi wybaczyć, ale ja nie odpuszczam.
- Ooo nie ma takiej opcji obiecałem Tonemu, że odstawie cię do Pepper.
- Musisz mi wybaczyć - Udałam się do tylnych drzwi samolotu i wyskoczyłam. W czasie spadania aktywowana zbroja ubrała się na mnie i odezwałam się do zbroi:
- Jarvis schakuj zbroje ojca i wyświetl mi jego położenie.
Długo nie czekałam, a Jarvis pokazał mi położenie ojca, które wskazywało na to że znajdował się w Nowym Jorku. Ruszyłam w tym kierunku jak najszybciej.
Lecąc tam myślałam co czeka mnie potem. Ojciec będzie jeszcze bardziej wściekły niż przedtem, a poza tym jak dojdzie do najwyższej wściekłości zabierze mi moje zabaweczki i zamknie mnie w jakieś bazie.
A może nawet mnie wydziedziczy?
CZYTASZ
Symbiotyczna Relacja | Avengers
ФанфикCórka geniusza, miliarera, playboya i filantropa. Czy Elizabeth spotka miłość swojego życia? A może stanie się coś co zupełnie zmieni jej życie?