- Jeden i drugi - wskazałam na nich z pistoletu - Jeden z was umrze, a jeden z was przeżyje. Rzecz w tym, że to wy musicie o tym zdecydować.
Mężczyźni posłali sobie niespokojne spojrzenie, a ja się uśmiechnęłam. Po mojej lewej brodaty i prawdopodobnie obszczany dziad po pięćdziesiątce, a po prawej trzydziestolatek, który posyła mi spojrzenie, które coraz to mniej mi się podoba.
- Macie trzy minuty i ani sekundy dłużej. - Usiadłam na pobliskim fotelu stojącym idealnie przed nimi.
Uwielbiam patrzeć jak ludzie panikują. Takich wrażeń nie dostarczy żaden dobry serial czy film, dlatego stworzyłam swój własny grając główną rolę.
- No dalej chłopaki zdecydujcie się w końcu bo poleje się znacznie więcej krwi niż jest w was dwóch. - poprawiłam swój czarny obcisły strój - Została minuta.
Mój uśmiech w ich oczach mógł zdawać się psychiczny. Ten uśmiech powodował w ludziach jeszcze większe zakłopotanie. Ludzie chorzy psychicznie są nieprzewidywalni przez co bardzo groźni, więc większość ludzi boi się sprostać im czoła. Nie musze się wiele wysilać, by się bali.
- Możemy cię spłacić, ile chcesz? - spytał młody. - Dwieście tysięcy? Pół miliona?
Pokręciłam głową z nie mym śmiechem.
- Damy ci milion dolarów!
- Nie chce waszych brudnych pieniędzy, oszukaliście rodzinę. Moją rodzinę, więc ktoś musi zapłacić. - odparłam dodając po chwili - Krwią. Na pieniądze jest już o wiele za późno.
- Możemy się jakoś dogadać z wami. Nikt nie musi umierać. - tym razem odezwał się starszy i już zaczynający siwieć mężczyzna.
- 10...9...8... - zaczęłam odliczać.
- Błagamy, mamy rodziny.
- 3...2...1. - skończyłam odliczać.
Wycelowałam w nich pistoletem i po chwili obaj upadli na ziemie zostawiając na niej powiększającą się kałużę krwi.
- A dałam wam wybór. - pokręciłam głową.
"- Żołnierzu czas znikać. - dźwięk dotarł do mnie przez słuchawkę w prawym uchu. "
Ubrałam maskę i wyskoczyłam przez najbliższe okno, po czym skierowałam się schodami pożarowymi do mojego motoru. Wróciłam do bazy unikając dróg z kamerami ulicznymi.
- Zadanie zostało wykonane, szefie. - stałam przed jego biurkiem.
- Masz jeszcze jedno zlecenie...
- Z szacunkiem, ale to miało być ostatnie moje zadanie. - oburzyłam się, ale mówiłam ze stoickim spokojem. - Teraz miałam zająć się nim.
- Jeszcze nie czas, Żołnierzu. - wstał i podszedł do mnie - Twoja zemsta nadejdzie niebawem, jednak nasz przyjaciel potrzebuje twojej pomocy.
- Dreykov ma tysiące wdów dlaczego mam mu pomagać?
- Podpisaliśmy układ, nie pamiętasz? - doskonale pamiętam. - A teraz bez gadania zbierzesz dupsko i udasz się do Rzymu. Tam dostaniesz więcej wskazówek co do działania. Samolot masz o piątej rano. Teraz masz się udać do podziemia, wzywają cię.
- Tak jest, sir. - zasalutowałam i odeszłam.
Byłam nie świadoma tego co się stanie. Usiadłam w krześle tak jak kazali, a dwójka ludzi zamknęła moje kończyny w metalowych bransoletach, nie mogłam się ruszyć w żaden sposób.
- Powiedz czy wiesz co to? - mężczyzna z blond czupryną wyciągnął bransoletkę, bardzo ładną zresztą. Czułam, że ją skądś kojarzę, ale miałam jakby wyrwę w pamięci. Dziwne.
- Bransoletka? - odpowiedziałam z sarkazmem.
Poczułam ból w łopatce, potraktowali mnie prądem. Nie krzyknęłam, nawet nie pisnęłam, po prostu dalej patrzyłam na ten stylowy dodatek do outfitu.
- Skup się, kojarzysz to?
Nie dane było mi odpowiedzieć, bo ktoś wpadł do sali.
- Co tu się dzieje, Jay?! - do pomieszczenia wtargnął szef.
- Pierce. - blondyn odwrócił się ku niemu - Próbuje z niej wyciągnąć informacje na temat tej zaawansowanej broni. - wskazał palcem na bransoletkę. - Nasi naukowcy nie są w stanie rozgryźć jak ona działa.
- Ryzykując utratę kontroli?! - krzyknął - Wiesz jak trudno było nad nią zapanować, a ty chcesz to zniszczyć?
- Nie sir.
- Jesteś nie subordynowany! Zabrać go i dać mu nauczkę. - Pierce spojrzał na mnie po czym spojrzał na innych obecnych - Позаботьтесь о ее мозге
Tłumaczenie *Zadbajcie o jej mózg*
***
Rzym, Berlin, Moskwa, Warszawa. Cztery miasta, cztery cele. W końcu nadszedł czas na Nowy Jork... Teraz dopiero zacznie się zabawa.
CZYTASZ
Symbiotyczna Relacja | Avengers
ФанфикCórka geniusza, miliarera, playboya i filantropa. Czy Elizabeth spotka miłość swojego życia? A może stanie się coś co zupełnie zmieni jej życie?