Rozdział 26

156 7 0
                                    

 - Jeden i drugi - wskazałam na nich z pistoletu - Jeden z was umrze, a jeden z was przeżyje. Rzecz w tym, że to wy musicie o tym zdecydować.

Mężczyźni posłali sobie niespokojne spojrzenie, a ja się uśmiechnęłam. Po mojej lewej brodaty i prawdopodobnie obszczany dziad po pięćdziesiątce, a po prawej trzydziestolatek, który posyła mi spojrzenie, które coraz to mniej mi się podoba. 

- Macie trzy minuty i ani sekundy dłużej. - Usiadłam na pobliskim fotelu stojącym idealnie przed nimi. 

Uwielbiam patrzeć jak ludzie panikują. Takich wrażeń nie dostarczy żaden dobry serial czy film, dlatego stworzyłam swój własny grając główną rolę. 

- No dalej chłopaki zdecydujcie się w końcu bo poleje się znacznie więcej krwi niż jest w was dwóch. - poprawiłam swój czarny obcisły strój - Została minuta. 

Mój uśmiech w ich oczach mógł zdawać się psychiczny. Ten uśmiech powodował w ludziach jeszcze większe zakłopotanie. Ludzie chorzy psychicznie są nieprzewidywalni przez co bardzo groźni, więc większość ludzi boi się sprostać im czoła. Nie musze się wiele wysilać, by się bali.

- Możemy cię spłacić, ile chcesz? - spytał młody. - Dwieście tysięcy? Pół miliona?

Pokręciłam głową z nie mym śmiechem.

- Damy ci milion dolarów!

- Nie chce waszych brudnych pieniędzy, oszukaliście rodzinę. Moją rodzinę, więc ktoś musi zapłacić. - odparłam dodając po chwili - Krwią. Na pieniądze jest już o wiele za późno. 

- Możemy się jakoś dogadać z wami. Nikt nie musi umierać. - tym razem odezwał się starszy i już zaczynający siwieć mężczyzna.

- 10...9...8... - zaczęłam odliczać.

- Błagamy, mamy rodziny.

- 3...2...1. - skończyłam odliczać.

Wycelowałam w nich pistoletem i po chwili obaj upadli na ziemie zostawiając na niej powiększającą się kałużę krwi.

- A dałam wam wybór. - pokręciłam głową.

"- Żołnierzu czas znikać. - dźwięk dotarł do mnie przez słuchawkę w prawym uchu. "

Ubrałam maskę i wyskoczyłam przez najbliższe okno, po czym skierowałam się schodami pożarowymi do mojego motoru. Wróciłam do bazy unikając dróg z kamerami ulicznymi.

- Zadanie zostało wykonane, szefie. - stałam przed jego biurkiem.

- Masz jeszcze jedno zlecenie...

- Z szacunkiem, ale to miało być ostatnie moje zadanie. - oburzyłam się, ale mówiłam ze stoickim spokojem. - Teraz miałam zająć się nim.

- Jeszcze nie czas, Żołnierzu. - wstał i podszedł do mnie - Twoja zemsta nadejdzie niebawem, jednak nasz przyjaciel potrzebuje twojej pomocy. 

- Dreykov ma tysiące wdów dlaczego mam mu pomagać? 

- Podpisaliśmy układ, nie pamiętasz? - doskonale pamiętam. - A teraz bez gadania zbierzesz dupsko i udasz się do Rzymu. Tam dostaniesz więcej wskazówek co do działania. Samolot masz o piątej rano. Teraz masz się udać do podziemia, wzywają cię.

- Tak jest, sir. - zasalutowałam i odeszłam.

Byłam nie świadoma tego co się stanie. Usiadłam w krześle tak jak kazali, a dwójka ludzi zamknęła moje kończyny w metalowych bransoletach, nie mogłam się ruszyć w żaden sposób. 

- Powiedz czy wiesz co to? - mężczyzna z blond czupryną wyciągnął bransoletkę, bardzo ładną zresztą. Czułam, że ją skądś kojarzę, ale miałam jakby wyrwę w pamięci. Dziwne.

- Bransoletka? - odpowiedziałam z sarkazmem.

Poczułam ból w łopatce, potraktowali mnie prądem. Nie krzyknęłam, nawet nie pisnęłam, po prostu dalej patrzyłam na ten stylowy dodatek do outfitu.

 - Skup się, kojarzysz to?

Nie dane było mi odpowiedzieć, bo ktoś wpadł do sali.

- Co tu się dzieje, Jay?! - do pomieszczenia wtargnął szef.

- Pierce. - blondyn odwrócił się ku niemu - Próbuje z niej wyciągnąć informacje na temat tej zaawansowanej broni. - wskazał palcem na bransoletkę. - Nasi naukowcy nie są w stanie rozgryźć jak ona działa.

- Ryzykując utratę kontroli?! - krzyknął - Wiesz jak trudno było nad nią zapanować, a ty chcesz to zniszczyć?

- Nie sir.

- Jesteś nie subordynowany! Zabrać go i dać mu nauczkę. - Pierce spojrzał na mnie po czym spojrzał na innych obecnych - Позаботьтесь о ее мозге

Tłumaczenie *Zadbajcie o jej mózg*

***


Rzym, Berlin, Moskwa, Warszawa. Cztery miasta, cztery cele. W końcu nadszedł czas na Nowy Jork... Teraz dopiero zacznie się zabawa.













Symbiotyczna Relacja | AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz