Rozdział 3

566 19 14
                                    

Mój urok osobisty zadziałał ponownie. Przekonałam Tony'ego żeby zostać na noc w wieży.

Pogaduchy z resztą skończyły się nie długo po odjeździe Starka. Wszyscy poszli spać, natomiast ja zamiast pójść w ich przykład poszłam do laboratorium. Miałam genialny pomysł!

- Hej, kim jesteś? Co tu robisz i jak się tu dostałaś? - zaskoczył mnie mężczyzna.

- To dużo pytań...

- Nie pogrywaj sobie ze mną, odpowiedz mi kim jesteś inaczej pogada z tobą moje alterego.

- Zostaw swojego zielonego koleżkę na wrogów. Jestem Elizabeth Stark. Jedyna córka Tony'ego Starka.

- Mam kilka nagród naukowych, uważasz mnie za głupiego? Tony nie ma potomstwa.

- A właśnie, że ma. - mówiłam pewna siebie - Jarvis.

- Jestem do usług, panno Stark.

- Pokaż mu mój akt urodzenia. - Jarvis wyświetlił dokument na jednym z tabletów.

- Rzeczywiście... - odłożył tablet i poprawił okulary. - Przepraszam, Tony nigdy nie wspominał o tobie... Jestem...

- Bruce Banner miło mi. - podałam mu rękę. - Te badania nad zderzeniami anty elektronów są rewelacyjne. Uwielbiam też jak dostajesz szału i zmieniasz się w tą wielką zieloną bestię.

- Dzięki... - mówił - Teraz uwierzę, że jesteś córką Starka. Właśnie szedłem się położyć, miło mi było cie poznać. Dobranoc.

- Na razie.

Zostałam teraz w składzie jedynkowym. Tylko ja i wszystkie narzędzia.

- Jarvis wyświetl mi projekt dłoni Iron Mana.

Jarvis wyświetlił projekt.

- Zróbmy teraz mały magazyn cząsteczek w bransoletce, podobny do tego z mojej broni.

Praca była ciężka i męcząca, ale było warto, bo teraz mam nową bransoletkę, która zmienia się w rękę strzelającą laserami.

Gdy padnięta weszłam do pokoju, ujrzałam że nadchodzi już powoli dzień... Kazałam elektronicznemu lokajowi zasłonić rolety i wpadłam do łóżka zatapiając się w sen.

***

- Dzień dobry Panno Stark. Temperatura na zewnątrz 19 stopni Celsjusza.
Brak jakichkolwiek opadów. Na cały dzień przewidziana jest ładna pogoda.

Zmuszona wstałam, wyszykowałam się i udałam do kuchni.

- Elizabeth tu masz śniadanie a raczej obiad, jedz - powiedziała Natasha.

Kobieta podała mi jajka na bekonie z herbatą. Proste ale smaczne.

- No, a powiesz co robiłaś w nocy w laboratorium - mówił Steve

- Nic takiego - odpowiedziałam

- A wiesz, że powinnaś wtedy pójść spać? - mówił nad opiekuńczo

- Wiem, ale nie miałabym wtedy tego. - Pomachałam mu ręką na której była bransoletka.

- Mogliście poopowiadać o swoich akcjach? W końcu ty jesteś szpiegiem, ty agentem natomiast ty żołnierzem z 2 wojny światowej wyciągniętym z lodu. 

- Jasne, no to rozsiądź się wygodnie - zaczęła Natasha.

Po kilku godzinach zjawił się Tony i musieliśmy się zwijać. Siedząc już w samochodzie zapytał się mnie:

- I jak? Podobała się niespodzianka?

- Oczywiście, że tak dziękuję ci bardzo - mówiłam entuzjastycznie.

- Jednak staruszek potrafi jeszcze zaskoczyć, co?

- Tak i to nawet bardzo.

- Nigdy nie zapomnę widoku Rogersa leżącego na ziemi, który został powalony właśnie przez moją córkę. - zaśmiał się głośno.

Ruszyliśmy w stronę domu.

Symbiotyczna Relacja | AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz