Rozdział 43

110 5 0
                                    

Byłam czujna. Byłam w najwyższym stanie gotowości. W każdej chwili mógł ktoś mnie zaatakować, Pepper powinna dostać nagrodę Nobla za grę aktorską. Nie mogłam z jej twarzy wyczytać nic poza "troską" i "miłością". Udawaną rzecz jasna.

Gdy znajdowałyśmy się już w samochodzie, przerwała ciszę.

- Pojedziemy jeszcze zobaczyć miejsce wypadku Tony'ego. - skwitowała. - Chciałabym zobaczyć jak do tego doszło.

I pojechałyśmy tam, bo ja też chciałam widzieć miejsce wypadku. Może to podpucha, ale taka okazja jest cenna.

Byłyśmy na drodze leśnej, nigdzie nie zauważyłam innych śladów opon niż tych zostawionych przez nas. Był to dobry znak, nie powinno być tu nikogo prócz nas.

Na miejscu zdarzenia można było łatwo poznać, gdzie dokładnie Tony uderzył. Drzewa w tym miejscu były połamane, a trawa nie zdążyła odrosnąć w zagłębieniach zostawionych przez samochód. Ślady były bardzo głębokie, a ziemia była tak przesunięta, że tworzyła fałdę ziemi. Oznaczało to, że Tony na pewno jechał dużą prędkością. Ale dlaczego nie zahamował?
Mam pewną teorie - przecięty wąż z płynem hamulcowym.
Ewentualnie wada samochodu, ale to mało prawdopodobne.

Usłyszałam szelest liści parę metrów stąd. Nie był to szelest, który wytworzyło by zwierzę. 

- Sprawdziłaś już to co chciałaś, mamo? - na same słowo "mamo" zrobiło mi się nie dobrze. - Jestem już zmęczona i chciałabym coś zjeść.

~ Ja też! ~

Stojąc przodem do dźwięku szelestu, postanowiłam odwrócić się do Pepper. 

- Nie ruszaj się. - rozkazała.

Ta suka celowała we mnie z pistoletu! Jak go przemyciła nie wiem, ale wiem, że to pułapka, a ja mam zostać uciszona. 

- Pociągniesz za spust? - spytałam pewnie - No dawaj. 

- Nie zbliżaj się.

- Czemu nie chcesz mnie zabić? Tony'ego prawie ci się udało, czemu mu to zrobiłaś? 

- Ograniczał mnie. Bawił się pieniędzmi na lewo i prawo, gdy to ja harowałam, by utrzymać jego firmę! 

- Czyli chciałaś jego pieniędzy. Pozbyłaś się najpierw mnie, nie udolnie rzecz jasna, bo wiedziałaś, że jego spadek i cała fortuna przejdzie na mnie. Potem próbowałaś pozbyć się Tony'ego i wszystko byłoby twoje. - zrobiłam jej aplauz - Muszę przyznać, że na aktorkę masz niezłe preferencje, ale na mordercę? Ha! Nie umiesz się mnie pozbyć nawet teraz.

- Czeka cię inny los.

- Taki jaki podpisałaś z Hydrą? - zadałam retoryczne pytanie. - Myślisz, że nie wiem, że za drzewami są agenci, uzbrojeni w broń przeciwpancerną?

Obróciłam się w stronę schowanych agentów.

- Chłopaki możecie wyjść! Przywitajcie się ze mną! 

Venom ruszył gwałtownie moją głową w bok, gdy niespostrzeżenie obok mojego ucha przeleciał pocisk. A więc będziemy się bić. Wyrwałam Pepper pistolet i złapałam ją tak, by nie była w stanie nic zrobić, a lufa pistoletu dotykała jej potylicy.

- Zabije ją jeśli nie wyjdziecie.

Pierwszych czterech zamaskowanych agentów wyszło zza drzew. Kilka sekund pare metrów ode mnie, po dwóch stronach ulicy stanęły dwa czarne wozy, z których wyszło po sześciu agentów na jeden wóz. 

Później ukazali się ci którzy nigdy nie pokazywali się osobiście na akcjach tego typu - Dreykov, nadzorca Czerwonego Pokoju i Pierce, jeden z przywódców HYDRY.

- Spokojnie, Elizabeth. - odezwał się Dreykov. - Stęskniliśmy się za tobą.

- Bez wzajemności. 

- Dziecko, wróć do nas. - odezwał się drugi, ubrany w niebieski garnitur. - Ludzie u których się zatrzymałaś nie chcą dla ciebie dobrze.

- Krzywdzą cię... - dodał mężczyzna z okularami i posiadacz najniebezpieczniejszych zespołów kobiet na świecie, Dreykov.

- Nie. To wy mnie skrzywdziliście, kazaliście mi zabijać, stworzyliście ze mnie potwora, który myśli tylko o czyjeś śmierci. - z emocji mocniej ścisnęłam Potts na co ta zakasłała. 

- I widzisz? Właśnie o tym mówiliśmy, krzywdzą cie. Przy nas nigdy nie postrzegałaś siebie jako potwora. - spojrzenie, jakim obdarzył mnie Dreykov było pełne współczucia. - Jesteś naszym dzieckiem, naszym arcydziełem, kochamy cię.

- Odłóż broń i wróć do swojej prawdziwej rodziny. - zachęcił okularnik.

Dopiero po tych słowach zorientowałam się, że stali nie całe dwa metry ode mnie. Byli za blisko. Znacznie za blisko. Wymierzyłam broń w dwójkę mężczyzn, mam okazję pozbyć się dowódców, a to spowoduje chaos w organizacjach. 

- Chcesz nas zastrzelić? - zagaił Pierce. - Ludzi, którzy się tobą opiekowali?

Byłam na celowniku co najmniej szesnastu ludzi, w głowie zdążyłam przetworzyć parę wersji zabicia ich wszystkich - z mocami jestem nie do pokonania, ale Potts potrzebuję żywą.

Najbardziej z tej dwójki nienawidzę Pierca, więc Adios. Kulka prosto między oczy, ciało upada na ziemię, a wszyscy obecni agenci w popłochu wypuszczają ogień w moją stronę.

Odpycham Potts na ziemię, tuż pod koła samochodu, którym tu przybyłyśmy, a sama przyjmuje na siebie kule, które zostają wchłonięte w strukturę Venoma.

Dwa celne strzały w głowy i kolejne dwa martwe ciała. Przejęcie kontroli przez Venoma i załatwienie pięciu ludzi. Niestety Dreykov uszedł, a Pepper z nim. 

Kurwa! Kurwa! Kurwa...

I co teraz?

Symbiotyczna Relacja | AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz