Pov. Elizabeth
Z ogromnym trudem otworzyłam oczy. Rozejrzałam się i to nie była baza Hydry. Zdecydowanie nią nie była.
Byłam w białym pomieszczeniu z jedną szklaną ścianą w kolorze złota. Mogłam tylko zgadywać gdzie jestem - w celi.
- Widzę że księżniczka raczyła się w końcu obudzić.
Spojrzałam przez oszkloną ścianę i zobaczyłam wysokiego, czarnowłosego mężczyzne uwięzionego w podobnej celi. Różnica była taka że on miał tam mnóstwo książek, a ja tylko łóżko.
Musi długo tutaj siedzieć.- Gdzie jestem?
- Nie wiesz? - zadrwił ze mnie. - W Asgardzie mała, przyprowadził cię tu ten patałach, Thor.
- Jak długo byłam nieprzytomna?
- Oj... to będzie sześć dni.
Sześć?!
- Podobno zapomniałaś kim byłaś - zaśmiał się - Zabawne ziemianinko. Czuje na twoich rękach krew setek jak nie tysięcy ludzi. Musze stwierdzić że jestem pod wrażeniem, dwa lata udało ci się zabijać po kryjomu. Oczywiście ja wole otwartą dywersje...
Gestykulował swoimi rękami i chodził dookoła swojej celi, gdy ja złapałam się za kark by go rozmasować.
- Wnioskując po twoim położeniu te twoje "otwarte dywersje" doprowadziły cię do tego że siedzisz w celi - zrobiłam cudzysłów, mówiąc ironicznym głosem. - A po ilości książek musi być to bardzo długi czas.
- Nie zmieniłaś się zbyt bardzo od Nowego Jorku, nadal masz ten cięty język...
- Zostaw ją Loki. - wtrącił się mu w zdanie ktoś kto nie był zamknięty w żadnej z kilkunastu cel, ktoś wolny.
- Braciszku ja właśnie naprawiałem starą relacje z malutką Elizabeth Stark. - Czarnowłosy patrzył się na mnie wzrokiem nienawiści.
- Nie mów tak do mnie. - chciałam użyć mocy ale coś mnie blokowało.
- Oj nikt ci nie powiedział że nie użyjesz tu mocy? - jego głos był okropny, mówił jak do małego dziecka - To już wiesz.
- Zachowaj ciszę bracie. - odezwał się brat Lokiego, Thor.
- Uważaj na swoją dziewczynę, wygląda jakby była gotowa ugryźć.
Nie zwracałam już na nich uwagi tylko na tym jak bardzo zaczęło kręcić mi się w głowie. Oparłam się o jedną z śnieżnobiałych ścian.
~ Myślę że ten czarny cię zna ~ nie zabrakło i Venoma
- Ja też. - powiedziałam szeptem by nikt mnie nie usłyszał.
~ Nie sądzisz że coś tu nie gra? Albo wciągali coś wszyscy razem albo miałaś z nimi jakieś powiązanie. ~
- Nie pamiętam ich, ale musiało to być przed pojawieniem się ciebie. Możesz się pokazać?
~ Nie, nie mogę. Ciekawi mnie co się dalej stanie. Poza tym za dużo tu straży i nawet jeśli wydostalibyśmy się stąd, nie ucieklibyśmy za daleko. ~
Poczułam jak ktoś mnie pociągnął za ramiona. Próbowałam się szarpnąć ale byłam dziwacznie słaba i jeszcze ta karuzela w głowie...
Poczułam igłę na mojej szyi, zasrańcy coś mi wstrzyknęli. To musiał być bardzo silny środek bo odpłynęłam po kilku sekundach.
Nie przyjemne światło zaczęło mi dokuczać, więc uchyliłam powieki. Ktoś nade mną stanął a gdy chciałam się podnieść zablokował mnie ręką.
CZYTASZ
Symbiotyczna Relacja | Avengers
FanfictionCórka geniusza, miliarera, playboya i filantropa. Czy Elizabeth spotka miłość swojego życia? A może stanie się coś co zupełnie zmieni jej życie?