Rozdział 17

221 10 33
                                    


Po małej sprzeczce dotarliśmy do ogromnego lądowiska służącego najwyraźniej jako baza TARCZY. Agentka Hill zaprowadziła mnie do pomieszczenia gdzie miałam rozmawiać z Nickiem. Nasza ostatnia rozmowa źle zapadła mi w pamięci.

- Usiądź. -powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu - Co ty właściwie robisz?

- Siedzę.

- Wytłumaczę Ci. Jesteś zagrożeniem w świetle prawa. Tymi ludźmi od broni miała zająć się policja.

Czyli o to mu chodzi...no to wszystko jasne.

- Dlaczego jestem zagrożeniem skoro wykonałam za nich robotę której raczej by się nie podjęli?

- Rząd nie wie kim jesteś pod przebraniem i nie wiedzą jakie masz zamiary. W końcu Cię złapią i nie będzie wtedy kolorowo. Będziesz mieć poważne problemy.

- Pokonałam ludzi od tych broni, więc raczej zasłużyłam na miano tej dobrej.

- Niestety to tak nie działa. - Przewróciłam oczami.

- Czego ode mnie chcesz?

- Przejdę do setna. Możesz uniknąć konsekwencji tych działań, jeśli dołączysz do nas. Będziesz wtedy jedną z Avengers.

-Niech pomyśle...Nie.

- Pomyśl o tym jakie będą tego skutki jeśli odmówisz.

- Moja odpowiedź jest jednoznaczna. Nie. - Mówiłam wstając i dochodząc do drzwi.

- Przemyśl to Elizabeth.- powiedział Nick. - Ja poczekam.

Wyszłam ignorując jego słowa. Poszłam do laboratorium gdzie Tony i Bruce mają pracować.
Gdy weszłam do środka ojciec był jak terminator. Dobrze że nie ma lasera w oczach, bo śmierć bym miała pewną.

- Cześć Bruce. - powiedziałam do naukowca zajmującego się jakimiś wynikami badań.

- Witaj, ty tu? - Zapytał nieco zdziwiony.

- Jak widać. - Uśmiechnęłam się i rozwarłam ręce. Popatrzyłam na tatę, ale postanowiłam go przywitać bardziej formalnie. - Witam, również Pana Starka mojego ulubionego i jedynego ojca.

Na odpowiedź z jego ust nie było na co liczyć, dostałam za to jedynie złe spojrzenie. Nastała chwila nużącej ciszy, którą przerwałam.

- Co to takiego? - Zapytałam pokazując na broń przybysza.

- Nie wiemy, ale się dowiemy. Wiemy tyle, że ma dużą moc. - Powiedział Banner.

- Może trzeba by to...- Chcąc dotknąć broń dostałam po łapach od Tonego.

- Pogięło Cię? Nie dotykaj tego!

- Okej... Niech będzie. Nie bulwersuj się tak, bo zmarszczki ci się zrobią. - Odpowiedziałam

- Żeby tobie się nie zrobiły. Uważaj jak mówisz do ojca. - Mówił.

Godziliśmy się tak szybko jak kłóciliśmy. Nasza relacja jest dosyć skomplikowana.

- Kim jest ten dziwny jeleniowaty człowiek? - Zapytałam ignorując uwagę Tonego.

- Wiemy tyle że to nie człowiek, a obcy i w dodatku Bóg kłamstw i psot. Wiemy też, że to brat Thora, Loki. - Na tę wiadomość trochę się zdziwiłam.

- Adoptowany. - Dodał Tony na co trochę mi ulżyło. Nie byli podobni.

- Przesłuchiwał już go ktoś?

- Nie. - odpowiedź padła z ust Banera.

Nastał moment ciszy, który przerwał Tony.

- Tylko nie próbuj do niego iść.

Symbiotyczna Relacja | AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz