Pracowaliśmy z tatą bardzo długo aż do momentu, w którym nie zasnęliśmy oboje na kanapie. Obudził nas Jarvis:
- Panie Stark jest Pan wzywany na misję.
- Nie mogą iść inni? - zapytał zaspany Stark
- Nie wszyscy inni zostali już wezwani do swoich spraw. - Odpowiedział Jarvis.
- Już idę... Wstawaj El. - Wstał Tony na co ja też wstałam. - Muszę iść. - Mówił przytulając mnie.
- Szkoda, wracaj szybko.
- Obiecuje, że jak wrócę od razu jedziemy na jakieś wakacje i spędzimy je razem. - Mówił już odsuwając się.
- Trzymam za słowo - odpowiedziałam, a on wyszedł.
Zostałam sama w pracowni, postanowiłam trochę jeszcze pogrzebać w zrobionej zbroi przeze mnie i tatę. Zbroja była w kolorach takich jak ma tata, czyli czerwono- żółtym.
Nie miała jeszcze wszystkich rzeczy, bo brakowało jej paru uzbrojeń i silniki do latania nie były jeszcze gotowe do użycia.Po 2 godzinach postanowiłam pójść do kuchni coś zjeść na śniadanie.
Wchodząc do niej zauważyłam Thora, którego przedtem nie poznałam.
Mężczyzna odwrócił się do mnie i zaczął krzyczeć:- Przeciwnik w wieży! - Krzycząc rzucił we mnie swoim młotem na co ja zdążyłam kucnąć.
- Nie, nie jestem zła. Jestem córką Tonego Starka. - próbowałam wyjaśnić.
- Ta jasne. Chcesz abym tak myślał, Tony nie ma potomstwa. Oszust! - wskazał na mnie swoim młotkiem
Zaczął biec w moim kierunku i zaczęła się walka. Wygrywałam, ale w pewnym momencie przywołał młot który mnie przewrócił i spadłam na ziemię. Wycelował do mnie z swojego młotka, a ja nie zauważenie aktywowałam swoją bransoletkę i wycelowałam w jego broń, która upadła obok mnie. Wstałam ale Bóg piorunów zdążył mnie chwycić za kark i podnieść do góry, przez co moje nogi były w powietrzu.
Nagle wpadł Steve do salonu, ponieważ kuchnia i salon są połączone i krzyknął:- Thor puść ją, ona nie jest zła!
- Jak to przecież, nigdy wcześniej jej tu nie było i nie widziałem jej. - Mówił zmieszany Thor
- Jest córką Tonego. - Słysząc to Thor mnie puścił, przez co upadłam na kolana na ziemię. Pomógł mi od razu wstać i przepraszał mnie przez dobre 30 minut, mówiąc, że nie wiedział i ma u mnie dług w końcu postanowiłam mu przerwać:
- Ej jest spoko na prawdę rozumiem, nie wiedziałeś kim jestem. Wybaczone.
- Może przynajmniej w zamian zabiorę cię do jakieś restauracji? - Mówił Bóg. - Dzisiaj o 18.
- Niech będzie.
Pożegnaliśmy się, a on wyszedł bo był gdzieś potrzebny. Zostałam sama z Rogersem. Nastała głucha cisza, którą przerwał:
- Idziesz coś zjeść?
- Tak. Po to tu jestem. A ty nie miałeś być na misji?
- Miałem i byłem ale wróciłem i to na szczęście w porę.- Zaśmialiśmy się i poszliśmy do kuchni.
***
Dochodziła już godzina 17.
Pomyślałam, że dobrze by było ładnie wyglądać na tym spotkaniu z Thorem, więc poszłam się zbierać ubrałam czarną krótką sukienkę z świecidełkami, wbrew pozorom lubiłam być w centrum uwagi. Włosy ułożyłam na pół rozpuszczone i na pół spięte, zabrałam ze sobą torebkę w której schowałam na wszelki wypadek swój rozkładany naelektryzowany kijek i oczywiście telefon. Gdy zrobiłam całą swoją rutynę Jarvis powiedział, że Thor czeka na mnie na zewnątrz.
Poszłam na dwór i zobaczyłam go ubranego w długie czarne spodnie i białą koszulę na zapięcie. Muszę przyznać, że źle nie wyglądał. Podeszłam do niego i zauważyłam jak dużą ma przewagę wzrostu nade mną. Moje 165cm jest niczym w porównaniu do niego.
![](https://img.wattpad.com/cover/291435533-288-k934934.jpg)
CZYTASZ
Symbiotyczna Relacja | Avengers
FanficCórka geniusza, miliarera, playboya i filantropa. Czy Elizabeth spotka miłość swojego życia? A może stanie się coś co zupełnie zmieni jej życie?