27

535 42 33
                                    

Zaśmiałam się pod nosem.
- Właśnie zdałam sobie sprawę jak bardzo absurdalna jest ta cała sytuacja.
- Poważnie, ucisz się. Łeb mi pęka.
- Dosłownie czy w przenośni? – ponownie się cicho zaśmiałam.
   Zdenerwowany wzrok animatronika szybko jednak mnie ogarnął.
- Nie mogę tu tak siedzieć wieczność, powinnam zajmować się bratem. Ty musisz odpoczywać ale mam wątpliwości, że jak cię w zupełności puszczę, to to zrobisz.
- Jezu, zamknij się- Animatronik złapał się łapami za uszy.
- Chcesz mieć ciszę i spokój? - Wpadłam na pomysł.
- Błagam...
- To wstawaj i idź się połóż gdzieś w pokoju. Nikt tam nie wchodzi zbyt często -Puściłam jego pysk i wstałam. -  Jak już to ja tam wchodzę bo to mój pokój.
   Stanęłam przy otwartych drzwiach i patrzyłam jak się podnosi.
- Jeżeli postanowi sobie pójść gdzieś indziej, to trudno. Nie będę się z nim znowu siłować. To jego organizm - pomyślałam.- Boże ta ręka...-Spojrzałam na ranę od pazurów Springtrapa. – Po tym na pewno zostanie blizna.
   Animatronik wstał i kilkukrotnie potrząsnął głową niczym pies po czym ku mojemu zdziwieniu wszedł do pokoju.
- Nigdy więcej nie zbliżaj do mnie rąk – Zatrzymał się w przejściu i zwrócił w moja stronę. Wywarczał całe zdanie. – Przekaż to samo swoim „przyjaciołom” – powiedział z kpiną w głosie po czym wszedł do środka pomieszczenia.
   Weszłam za nim. Zauważyłam małego skubańca uporczywie szarpiącego drzwiczki od klatki. Wyjęłam go z klatki wiedząc, że w taki sposób żąda poświęcenia mu uwagi.
- Co ci znowu nie pasuje? - Chomik nerwowo biegał mi po rękach sugerując, że jednak chce z powrotem do klatki. – Już, właź z powrotem.
   Gryzoń wskoczył na pięterko klatki i wciąż nerwowo kręcił się wokół otwartych drzwiczek.
- Czego chcesz? Przecież masz pełno jedzenia. Znowu dropsa mam ci dać? Gruby potem będziesz.
   Mimo wszystko finalnie podałam zwierzęciu pół dropsa dla chomików i dopiero wtedy się uspokoił.
   Spojrzałam w kierunku animatronika i chwilowo zdębiałam widząc go leżącego na stercie poduszek znajdujących się w rogu pokoju.
- Śpi? – pomyślałam.
   Podeszłam do niego i ukucnęłam. Chciałam go pogłaskać po pysku ale się rozmyśliłam.
- Może kiedyś, może nie... Muszę te rękę jak najszybciej ogarnąć – pomyślałam po czym wstałam i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Paskudna rana -Zaskoczona spojrzałam w lewo i zauważyłam Fredbeara.
-Myślałam, że… Jak długo tu stałeś?
- Krótko ale widziałem waszą … walkę. Zaskakujące jak bardzo ty i twoi znajomi jesteście skłonni ryzykować swoje życie...Tak czy siak, to ci się przyda – powiedział i pokazał mi apteczkę w jego łapie.
-Dzięki- Ostrożnie wzięłam apteczkę po czym na chwilę zapadła cisza- Mam pytanie. Skoro twój „jad” zneutralizował „jad” Nightmare’a, czy to działa też w drugą stronę?
-Prawdopodobnie.
-Jak to „prawdopodobnie”?  
- No przepraszam bardzo, że ja nie gryzę wszystkich jak popadnie i jeszcze nikogo nie ugryzłem- oburzył się.
-Wiem, że to nie ty ugryzłeś Springtrap’a.
-A co jeszcze wiesz ?
-Że to Nightmare dźgnął Springtrap’a twoim starym zębem czy coś takiego- usiadłam na podłodze i zaczęłam opatrywać rękę. Powoli zaczynałam wyglądać jak jakaś mumia -Jak tak dalej pójdzie to boję się, że niedługo jeszcze pobędę na tym świecie. Fredbear ma racje, stanowczo za bardzo ryzykujemy nasze zdrowie- pomyślałam.
-Aaaaaa teraz to ma sens. Rozpuszczony gnój -warknął agresywnie- Mogłem się tego właściwie po nim spodziewać. Tylko jak on się dorwał do tych zębów? – wywarczał pod nosem.
-Czy którekolwiek z was NIE nie lubi Nightmare’a?-spytałam.
-Mówisz tak jakbyś w życiu go nie spotkała-zaśmiał się.
-Wiesz, lubię myśleć, że świat nie jest czarno-biały a stworzony z wszelkich barw, nawet tych, których nie jesteśmy w stanie jeszcze nazwać bądź sobie wyobrazić. Nie ma czegoś takiego jak dobrzy i źli. Wszystko zależy od perspektywy, od tego ile się wie o ,na przykład, danej sytuacji, od naszego nastawienia, od tego jaka role pełnimy w tej sytuacji i wielu innych czynników, które często wpływają na nasze postrzeganie świata, choć możemy nawet o ich istnieniu nie mieć pojęcia  - Spojrzałam na opatrzone ręce i zdałam sobie sprawę, że znowu za dużo gadam.
-Ja wole postrzegać innych przez ich czyny- Fredbear patrzył na mnie solidnie zdziwiony- A Nightmare zachowuje się… cóż, sama widziałaś jak i taki był od kiedy pamiętam.
   Zapadła chwila ciszy.
-Wracając do tego o co pytałam. Czyli jeżeliby zdobyć ząb Nightmare’a, można by zakończyć ten cały cyrk z tymi waszymi jadami?
-NIGHTMARE to nie jest małe dziecko, któremu z łatwością można „zabrać zabawkę”.
-To byś się zdziwił jakbyś zobaczył teraz jakie potrafią być dzieci w podstawówkach - pomyślałam.
- Jaki niby masz pomysł żeby to zrobić?
- Nie wiem, nie zastanawiałam się jeszcze nad tym. Ale coś wymyślę. Albo cóż, mogę liczyć na to, że jakimś cudem znajdę jeden z jego zębów gdzieś na podłodze- zaśmiałam się.
-Jasne, już to widzę… Chociaż może gdybyś…hmmm…
-Gdybym co?
- Daj mi skończyć. Największy twój problem, pomijając to, że to samobójstwo i potrzeba cudu abyś z tego cało wyszła , byłoby zatrzymanie Nightmare’a w jednym miejscu, ponieważ gdy tylko zorientuje się  co próbujesz osiągnąć, ucieknie i tyle by było z twoich starań.
-Po pierwsze, że mam go zamknąć gdzieś czy przywiązać ?
- Zamknąć. Drugie w życiu ci się nie uda.
- Po drugie, „twoich”? Myślałam, że mi pomożecie.
-Tylko ty masz jakąś dziwną potrzebę by pomóc Springtrap’owi. Ba! On sam nawet takiej nie ma.
-I dlatego chce mu pomóc, nie mogę patrzeć jak cierpi.
-Urocze- zaśmiał się.
-Pierdol się.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 24, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

FNaF Story: Poza logikąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz