15

808 57 3
                                    

   - On się boi? – To była pierwsza rzecz jaka mi przyszła do głowy patrząc na niego.
- Leo - Nie wiem czemu ale wtedy jakoś mi się chyba szkoda zaczęło robić Springtrap’a – Zostaw go i tak już jest szósta i nie wiem jak ty ale ja idę coś zjeść.
   Leo opuścił bejsbol, odwrócił się do mnie i zaczął się śmiać pod nosem. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że jestem w czarnym kocie a dodatkowo poczułam, że coś mnie ciągnie za ogon od tego kigurumi. Spojrzałam do tyłu i oczywiście był to jeden z Fredd’ich, który dosłownie dziamdział mi ogon od tego kota.
- Nie – Wyrwałam mu ogon z pyska. W odpowiedzi pokłapało trochę zębami a potem uciekło pod łóżko.
   Mimo, że minęła już szósta Springtrap nie wyglądał ani trochę na przejętego tym faktem. Bardziej wyglądał jakby interesował go bejsbol i to czy nim dostanie jednak czy nie.
- Spokojnie – Zauważyłam to, że Springtrap patrzył się na bejsbol – Jeszcze kiedyś nim dostaniesz jeżeli dasz nam jakiś powód- Powiedziałam po czym wyszłam z pokoju.
   Przez około półtorej minuty stałam jeszcze pod drzwiami od pokoju Leo bo najpierw chciałam być pewna, że mój brat nic nie odwali więc podsłuchiwałam ale się zamyśliłam i w efekcie dopiero po chwili wróciłam do obecnej rzeczywistości i ruszyłam w stronę kuchni.
- Dobra – zaczęłam gadać sama do siebie - Jest po szóstej ale co to za różnica jak oni wszyscy i tak najprawdopodobniej ciągle tu są a ja właśnie idę na śmierć i...i super bo dosłownie idę na śmierć -Wskoczyłam szybko za róg bo na korytarzu stał Freddy.
- No cudownie kurde. Cholera co robić?? – Pomyślałam.
   Przypomniałam sobie albo raczej zobaczyłam, że kilka metrów ode mnie jest szafa. Bez żadnego namysłu podbiegłam i się w niej schowałam.
- Kurwa już chyba lepiej było jak stałam na korytarzu.  Przynajmniej mogłabym uciec a tu jestem udupiona jak mnie znajdzie.
   Aż trudno uwierzyć jak BARDZO szokujące było to, że nagle Freddy otworzył te szafę.
- Zgaduje spodziewał się Leo – Pomyślałam bo Freddy był widocznie zaskoczony.
   Z za jego lewego ramienia wychylił się jeden z Małych Fredd’ich i gdy tylko mnie zauważył, zaczął do mnie machać. Po chwili pojawił się również drugi z za jego cylindra i trzeci. Tyle, że trzeci rzucił mu się na twarz. Freddy aż ryknął gdy Fredd’ie uderzyło go w pysk. Złapał go za kark i odsunął od siebie a ten mały skubaniec zaczął się śmiać a po chwili wyrwał się i uciekł w głąb korytarza.
   Patrzyłam się przez chwilę w kierunku gdzie znikło Małe Fredd’ie. W tym samym momencie gdy zdałam sobie sprawę, że i tak nie widzę tego Fredd’iego i tylko gapie się w ciemność, Freddy złapał mnie za gardło, podniósł i rzucił na podłogę.
   Podniosłam się i zaczęłam się cofać tyle, że metr za mną już była ściana a Freddy szedł w moim kierunku już szykując pazury. Serce waliło mi jak opętane z przerażenia bo nawet nie miałam gdzie ani jak uciec.
   Freddy podniósł prawą łapę i w tym momencie jedno Fredd’ie złapało go zębami za ucho i zaczęło go za nie ciągną, drugie ugryzło go w prawy nadgarstek. Freddy uderzył prawa ręka w ścianę ale Fredd’ie zaraz po tym jak spadło, wróciło na rękę Freddiego i ponownie, jeszcze mocniej aż usłyszałam trzask metalu, zaatakowało nadgarstek Fredd’iego. Freddy ryknął rozwścieczony i złapał prawa ręka Fredd’ie gryzące go za ucho, ścisnął, że aż pisło a druga ręką zerwał Fredd’ie ze swojej ręki po czym rzucił obydwoma w ścianę obok po czym odwrócił się i z rykiem zamierzał się na mnie rzucić gdy trzecie Fredd’ie nagle przebiegło mu pod nogami i stanęło przede mną drąc się na Fredd’iego. Po chwili doszły do niego również pozostałe dwa.
- Czemu one cię bronią? – Odezwał się.
- Ja n-nie...
- Może inaczej : Skąd one cię znają?
   Nie byłam w stanie odpowiedzieć bo mój wzrok był skupiony na zębach Fredd’iego i ciągle byłam lekko roztrzęsiona.
- Uspokój się – Zaczęłam próbować w myślach się ogarnąć – Uspokój się do cholery i odpowiedz! On ma chyba trochę stępione zęby... Ale to i tak nie zmienia faktu, że nie chce zostać przez niego ani ugryziona ani nic bo to i tak będzie boleć!!
Wzięłam wdech i wydech.
- Zdemolowały cały pokój a...
- I wszystko jasne, ehh... – Freddy przewrócił oczami.
   Chwilę po tym usłyszałam coś podobnego do kroków ale pewna nie byłam czy to nie było coś innego niż kroki. Może po prostu coś się działo na ulicy przed moim domem. Nie zdziwiłabym się jakby to były petardy... znowu. Freddy również usłyszał ten dźwięk bo podniósł uszy i zaczął się rozglądać.
- Musisz stąd znikać – Freddy odezwał się po chwili i dalej się rozglądał.
   Nie ruszyłam się z miejsca i tylko patrzyłam jak Fredd’ie włażą z powrotem na Fredd’iego.
- JUŻ! – Freddy wydarł się na mnie tak, że aż podskoczyłam i od razu uciekłam do kuchni.
   Stanęłam na środku kuchni i zaczęłam szukać czegokolwiek do picia. Otworzyłam pierwsza lepsza szafkę i złapałam czarna butelkę nawet nie wiem czego i postanowiłam od razu wrócić do pokoju Leo. Myślę, że to było jedyne w miarę bezpieczne miejsce jak na obecną chwilę chociaż i tak zupełnie bezpiecznie to tam nie było chociażby przez ciągle będącego tam Springtrap’a, który dziwię się, że nie daje rady rozerwać pętających go lin. Myślałam, że animatroniki są silniejsze.
   Powoli i na palcach wracałam do pokoju Leo. Byłam już w pobliżu szafy w której ukryłam się przed Freddy’m. Podeszłam do niej i ostrożnie zamknęłam od niej drzwi. Gdy to zrobiłam zauważyłam na drugim końcu korytarza kłócących się Fredd’iego i Nightmare’a. Przeszedł mnie dreszcz gdy zobaczyłam Nightmare’a. Zdecydowanie trzymanie się od niego z daleka było dobrym pomysłem.
- Matko święta jakie to ma zęby – Pomyślałam. Tak właściwie to była jedna z niewielu rzeczy, które u niego widziałam. Wyglądało to tak jakby Nightmare dosłownie kamuflował się z ciemną ścianą za nim i tylko niektóre elementy jak na przykład oczy, zęby i pazury, dało się zobaczyć- Zaczynam mieć wrażenie, że on się z każdym kłóci i do każdego ma jakiś problem...
   Próbowałam podsłuchać o co się kłócą ale o dziwo chyba byli za daleko bo nic nie słyszałam. Postanowiłam, że nie ma sensu żebym tu tak stała I czekała aż sobie pójdą tym bardziej, że do pokoju Leo mam prostą, czystą drogę. Poza tym stojąc gdzie stałam ryzykowałam, że zostanę zauważona.
   Powoli zrobiłam jeden krok do przodu. Spojrzałam w lewo. Nie zauważyli mnie. Kolejny krok, dalej nic. Trzeci już bardziej śmiały i też nic. Potem trzy kłusem za ścianę. Udało się.
- Dobra jestem za rogiem, stąd raczej mnie nie zobaczą- Ruszyłam przed siebie i nawet nie zrobiłam dwóch kroków jak kopnęłam chyba jakiś wazon, który z jakiegoś powodu leżał na podłodze. I zrobiłam to solidnie bo najpierw wazon przeleciał kawałek a potem zaczął się turlać po podłodze i to wcale nie cicho. Nie wiem jakim cudem nie pękł od uderzenia o podłogę. Rzuciłam się biegiem przed siebie, przecież drzwi były tak blisko.   
   Nie musiałam się nawet odwracać. Wyraźnie słyszałam, że coś za mną biegnie.

FNaF Story: Poza logikąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz