- Ale mega! – Leo już zamierzał podnieść głowę Fox’iego ale Springtrap złapał go za ramię i odciągnął do tyłu, aż mój brat ledwo utrzymał równowagę.
- Nie dotykaj tego dziecko – powiedział po czym podszedł do łba i kucnął padając na lewe kolano. Złapał część Fox’iego i wstał. Ponownie usłyszałam kliknięcia gdy się prostował ale tym razem nie zachwiał się jak ostatnim razem, nie zmienił swojego obojętnego wzroku z którego nie umiałam wyczytać absolutnie nic.
Otrząsnęłam się po chwili i nie chcąc zbyt dużo myśleć ruszyłam do kuchni zostawiając Leo samego a biedny dzieciak naprawdę bał się Springtrap’a. Przynajmniej dawało mi to pewność, że mój brat nie zrobi nic głupiego. A gdyby czuł się zagrożony to do kuchni od schowka wcale nie jest daleko.
Wchodząc do kuchni utkwiłam wzrok w lodówce i idąc do niej nie spojrzałam w żadnym innym kierunku. Lodówka świeciła częściowo pustkami bo od wyjazdu naszej mamy nie wychodziliśmy na żadne zakupy. Głównie żyliśmy ostatnie dwa tygodnie na zamawianym jedzeniu bądź jakichś słodyczach, chipsach i tylko niewielka część tego co jedliśmy to było normalne jedzenie. Może i nienajlepsza dieta ale tak po prostu było łatwiej.
- Zdecydowanie trzeba iść w końcu do sklepu – pomyślałam skanując wzrokiem lodówkę w poszukiwaniu czegoś na co choć trochę miałam ochotę. W końcu zauważyłam jakiś jogurt truskawkowy schowany za kartonem z sokiem. Złapałam zdobycz i zamknęłam lodówkę.
- Matko święta – przeszedł mnie dreszcz chociaż tym razem byłam już tylko zaskoczona- SPRINGTRAP!! – krzyknęłam i stałam przez chwilę w bezruchu patrząc na znalezisko.
Nie minęło nawet pół minuty a razem z Leo był już w kuchni. Przytaszczył w lewej ręce również łeb Fox’iego.
- Nie wiem co ty sobie myślisz ale nie jestem na twoje posyłki! – wywarczał .
- Patrz – powiedziałam pokazując oburącz na moje odkrycie.
- No i jest komplet... – Springtrap gdy tylko zauważył o co mi chodzi przestał się już wydawać zdenerwowany i zaczął być widocznie zirytowany.
- Mega! Więcej zwłok!!- Mój brat zaczął skakać.
- Jezus Maria Leo – spojrzałam na niego zażenowana.
W kuchni siedział, a raczej leżał oparty o szafki Foxy. Dokładniej jego całe ciało bez głowy. Nie miałam pojęcia czemu miał tak rozdzielone części ale nie zastanawiałam się nad tym zbyt długo. Nie widziałam powodu żeby to robić. I tak nie dowiedziałabym się prawdy w taki sposób a jedynie doszłabym w końcu do wniosku, że tutaj jest naprawdę niebezpiecznie i ostatnia część mnie, która wciąż twierdziła, że jakoś to będzie, jakoś się wyjaśni to wszystko, jakoś animatroniki w końcu znikną i wszystko wróci do normy, postanowi być taka jak reszta mojej głowy . Ale czy ja tego naprawdę chciałam? Moje życie było normalne, nużące codziennością... ale przynajmniej jeszcze w miarę bezpieczne. Teraz to strach wyjść chociażby na korytarz...
Wyjęłam z szuflady łyżkę i usiadłam na wyspie kuchennej. Mimo, że straciłam apetyt przez zapach dobiegający od Springtrap’a, zmusiłam się do jedzenia. Wiedziałam, że jestem głodna więc czy jeszcze czułam to czy nie, potrzebowałam coś zjeść.
Siedziałam więc tak, cały czas obserwując poczynania animatronika i wyskrobując łyżką resztki jogurtu, którego właściwie już nie było w środku ale nie chciałam po prostu siedzieć i się gapić jak Springtrap majstruje z głową Fox’iego. Wydawało mi się, że poprzez manewrowanie łyżką wewnątrz opakowania, moje patrzenie się było mniej natrętne.
- Możesz przestać się na mnie gapić jak sroka w gnat?! – Springtrap gwałtownie odwrócił do mnie głowę.
- Właśnie robię sobie wroga – pomyślałam patrząc na zirytowaną minę animatronika – Po prostu patrzę co robisz.
- To przestań!
- W porządku – uświadomiłam sobie, że ja też nie lubię jak ktoś mnie obserwuję jak rysuje. To irytujące i rozprasza przez co często wtedy się popełnia błędy. A przynajmniej ja popełniam wtedy dużo błędów.
Springtrap wrócił do przerwanej pracy a ja rozejrzałam się po kuchni za Leo. Mój brat przez cały ten czas szperał w lodówce, również próbując znaleźć coś do jedzenia.
- Może pizzę se weź – zasugerowałam wyrzucając kubełek po jogurcie do kosza w szafce pod zlewem a łyżkę do zlewu.
- Nieeeeee- zajęczał – Chce coś innego. Gdzie są lody?
- Nie ma i nie będziesz jadł lodów. Zjedz cokolwiek co nie jest słodyczami.
- Yyyyyy – zajęczał ponownie.
Wyszłam z kuchni i poszłam przez salon do mojego pokoju. Przecież nie mogłam cały dzień chodzić w piżamie.
Weszłam przez drzwi z ciemnego dębu do pastelowo fioletowego pokoju z czerwonym orientalnym dywanem ciągnącym się spod drzwi aż do przeciwległej ściany, również ciemno dębowym łóżkiem stojącym na drugim końcu pokoju, zawalonym różnej wielkości, różnokolorowymi poduszkami z każdej strony. Podeszłam do dużej, olchowej szafy stojącej na samym końcu regału ciągnącego się na całej ścianie po lewej stronie od wejścia i zaczęłam przekopywać swoje ubrania.
Mój pokój był mniej więcej dwa razy większy od pokoju Leo i był zbudowany na kształt odwróconej litery „L” z jedynym wejściem do niego na samym szczycie tej litery. Okna znajdowały się tylko z jednej strony, jednak przez te trzy okna na przeciwległej ścianie od drzwi wpadało wystarczająco dużo światła dziennego, żeby pokój o wschodzie słońca świecił się złotym, przyjemnym, słonecznym blaskiem. W południe za to patrzenie przez okno przy biurku zdawało się być uspokajające gdy widziało się zieloną trawę podwórka, która nieudeptana, nie skoszona, obecnie sięgała wysokości kostek.
Nigdy nie chciałam mieć dwóch wejść do pokoju. To jak mieszkać w korytarzu a przy mojej sytuacji gdzie po domu krążyły zmutowane puszki, miksery i niszczarki to również byłoby przekleństwo.
- Tak właściwie czemu z Leo nie zabarykadowaliśmy się u mnie w pokoju? – pomyślałam .
Wyciągnęłam z szafy czarny podkoszulek i czarne, jeansowe spodnie i założyłam na siebie, zwijając kigurumi w poduszkę i rzucając za siebie na łóżko. Mimo, że obecnie było lato, środek wakacji i na zewnątrz było obecnie może już z jakieś 17 stopni i spokojnie mogłabym chodzić tylko w podkoszulku i jeansach to wyjęłam z szafy i założyłam jeszcze koszule w czerwoną kratę po czym podwinęłam jej rękawy do łokci.
Spojrzałam jeszcze na stojącego na szafce przy klatce mojego chomika, Noname’a i wyszłam z pokoju.
- Nie stracę cię znowu – pomyślałam zamykając za sobą drzwi- Jesteś całym moim dzieciństwem w jednym, materialnym wspomnieniu ciągnącym za sobą wszystkie inne dobre wspomnienia. Nie, nie stracę cię znowu.
Weszłam przez ogromną, szeroką futrynę do biało szarej kuchni i odskoczyłam do tyłu jak poparzona.
CZYTASZ
FNaF Story: Poza logiką
Teen FictionPewnej nocy 15-letnia, główna bohaterka odkrywa, że w jej domu pojawiły się animatroniki. Z biegiem czasu okazuje się, że nie wszystkie roboty mają takie same zamiary, cała sytuacja ma dużo głębsze dno niż na początku zakładała a postacie, które spo...