- Jezu debil, płot nam połamie – Wyszłam na taras i zaczęłam krzyczeć na nastolatka żeby zlazł z płotu zanim go zniszczy. Płot miał prawdopodobnie tyle samo lat co dom ale trzymał się znacząco gorzej. Deski można było złamać jednym kopnięciem. Nie miałam więc pojęcia jakim cudem nie złamał się jeszcze pod ciężarem tego kretyna.
Krzyczałam tak jeszcze przez chwilę aż nagle usłyszałam skrzypnięcie podłogi za sobą przez co gwałtownie się odwróciłam.
- Cholera jasna – Na schodach od tarasu stał drugi facet. – To są złodzieje – pomyślałam.
Szybko wbiegłam do domu i zatrzasnęłam drzwi tuż przed próbującym wbiec do środka mężczyzną. Przekręciłam zamek i szukałam odpowiedzi na pytanie co teraz. Klamka zaczęła się szarpać. Zerwałam się na nogi i pobiegłam do salonu po strzelbę. Nie byłam pewna czy działa ale może jej widok by ich odstraszył. Nawet gdyby działała to nie potrafiłabym z niej strzelić. Stanęłam z powrotem przy drzwiach z strzelbą w rękach. Znowu poczułam ten sam podmuch co wcześniej.
- Nie odwracaj się – pomyślałam. Czułam, że coś jest za mną ale miałam teraz inne problemy.
Szarpanie klamki i kopanie drzwi ustało. Ostrożnie przekręciłam zamek tak aby wydał tylko ledwo słyszalne dźwięki i gwałtownie otworzyłam drzwi, nie celując strzelbą w konkretny punkt lecz po prostu przed siebie.
Obaj stali w bezruchu z szeroko otwartymi oczami. Wtedy zauważyłam, że jeden z nich ma łom. Spojrzeli po sobie i po chwili uciekli drąc się do siebie.
- Hę? – Stałam zdziwiona, że aż tak wystraszyli się dziewczyny ze strzelbą i patrzyłam tylko jak uciekają przez bramę.
- Poważnie aż taka straszna jestem? – Patrzyłam jeszcze przez chwilę na płot.
Nagle poczułam podmuch na karku i natychmiast się odwróciłam, celując strzelbą w kierunku z którego go poczułam .
- Kto to był? – Aż podskoczyłam, prawie naciskając na spust. – Z resztą nie interesuje mnie to – ziewnął.
Za mną dumnie stał Fredbear, już w prawidłowym karmelowo-złotym kolorze. Nie przypominał już wcale tego „pobitego psa” który co chwilę lądował na podłodze z powodu swoich ran. Stał wyprostowany i mało brakowało a uszy szorowałyby mu po suficie. Wydawał się teraz jeszcze większy niż przedtem.
- Chwila- Przypomniała mi się jedna rzecz. – Przecież zamykałam mój pokój na klucz... więc jak niby stamtąd wylazłeś?
Warknął gdy zauważył strzelbę i to gdzie nią celuję. Sama również dopiero wtedy się zorientowałam, że ciągle w niego celuje. Od razu opuściłam broń i zdjęłam palec ze spustu.
- Sorry. Ale serio chce wiedzieć. Jak się wydostałeś?
- Magia – Animatroniki machnął łapa symulując rzucanie zaklęcia po czym odwrócił się i poszedł w kierunku salonu. Zamknęłam drzwi na zamek i pobiegłam za nim.
Odłożyłam strzelbę na jej miejsce i ruszyłam dalej za Fredbear’em. Szedł w kierunku mojego pokoju.
- Otwórz – Zatrzymał się przed drzwiami od pokoju i odwrócił się w moim kierunku.
- A nie możesz wejść tak samo jak wyszedłeś?
Animatronik przewrócił oczami.
- Po prostu otwórz te drzwi – powtórzył.
Podeszłam i przekręciłam kluczyk po czym pchnęłam je, otwierając je szeroko.
- Proszę – Wskazałam ręką na wnętrze pokoju.
Animatronik wszedł do środka i od razu zaczął się rozglądać po całym pomieszczeniu. Również weszłam do środka, usiadłam na fotelu przy biurku i obserwowałam jak animatronik rozwala mi pokój. Szukał czegoś.
- Ej kurna, stop! – Zerwałam się z fotela gdy Fredbear zaczął podnosić mi łóżko. – Czego ty do cholery szukasz?! Zaraz mi tu zrobisz większy bałagan niż normalnie jest!
- No zgadnij – Animatronik stał ciągle trzymając podniesione łóżko, które dotykało tylko w połowie podłogi.
- Nie wiem, skąd mam niby wiedzieć?!
Animatronik wskazał na czubek swojego łba. Zgubił cylinder.
- Cholera jasna to dlatego chcesz mi pokój rozwalić? Jakby tutaj był to leżałby na środku pokoju a nie pod moim łóżkiem- Złapałam się ręką za głowę. – Cholera nie mówcie mi, że znowu to się dzieje – Znowu czułam, że trochę mi słabo.
Fredbear spojrzał w moim kierunku.
- Co? – Próbowałam zapanować nad oddechem. Na szczęście była to dobra metoda bo im dłużej próbowałam głęboko oddychać tym lepiej się czułam.
- Ty jesteś chora? – spytał.
- Nie. Znaczy, nie do końca. To chyba przez wasz jad.
- Więc spotkałaś Nightmare’a bo ja sobie nie przypominam, żebym cię wcześniej widział.
- Tak- Uspokoiłam się i wszystko ponownie było w porządku. – Jest jakiś sposób żeby pozbyć się tego jadu? Błagam powiedz, że tak. Momentami to boli jak cholera.
- Nie da się go pozbyć- Fredbear ponownie wrócił do przeszukiwania mojego pokoju.
- W mordę... – Zrezygnowana oparłam się plecami o ścianę. – Czyli, że już zawsze tak będzie?
- Da się go zneutralizować i mogę to zrobić jak pomożesz mi znaleźć ten cylinder. – Rozbudziłam się pełna nadziei na te słowa.
Od razu wzięłam się do szukania. Zdążyłam jedynie przekopać stertę poduszek bo gdy tylko Fredbear skończył szukać cylindra w bałaganie pod moim łóżkiem i je postawił z powrotem na podłodze, z pod łóżka wybiegły wszystkie Fredd’ie z czego jeden miał w pysku poszukiwany cylinder.
Podbiegłam do drzwi i zamknęłam je z trzaskiem zanim Fredd’ie przez nie wybiegły. Jedno po drugim uderzyły głowami w drzwi co trochę je zaćmiło. Trwało to jednak wystarczająco długo żebym zdążyła zabrać im cylinder. Podniosłam wzrok i zauważyłam, że Fredbear stał w bezruchu, wpatrując się w drzwi i tylko ruszając uszami.
CZYTASZ
FNaF Story: Poza logiką
Roman pour AdolescentsPewnej nocy 15-letnia, główna bohaterka odkrywa, że w jej domu pojawiły się animatroniki. Z biegiem czasu okazuje się, że nie wszystkie roboty mają takie same zamiary, cała sytuacja ma dużo głębsze dno niż na początku zakładała a postacie, które spo...