Rozdział 33

58 6 0
                                    

Nie wiem, ile czasu minęło, jednakże widok tego, co się stało mnie przeraził. Deidara leżał na ziemi, a jego mina nie wyrażała nic więcej poza bólem. Za mną znajdował się również Itachi, który był przybity do drzewa obydwoma zębiskami shurikenów za ramiona. Zaś ta dziwaczka stała obok niego z pustą strzykawką w ręku.

-Proszę, proszę. Bestia wróciła do żywych.
-Nie nazywaj... Jej ... Bestią...-mruknął Deidara, na co ta rzuciła w niego kunaiem.
-Milcz psie-spojrzała na mnie.-Pora zakończyć to co zaczęłam.

Stałam w miejscu, patrząc, jak ta formuje pieczęcie. Tuż po chwili obok niej pojawiły się klony, które mnie otoczyły. Wszystkie uśmiechnęły się szyderczo, po czym w tej samej chwili zaczęły tworzyć pieczęcie... Również zaczęłam tworzyć pieczęcie.

Podczas gdy ja kończyłam tworzyć pieczęcie, klony stworzyły skalne stworzenia, takie jak: pająki, wilki i węże.

-Na nią!-Na jej rozkaz wszystkie runęły na mnie.

Po chwili nie widziałam nic. Tylko ciemność.

[Narrator POV]

-Hahahah! Nareszcie! Gdy Jinchuuriki zginie, zginie i jego Bijuu... Huhy...
-Nie myśl sobie, że tak łatwo wygrasz...
-Zamilcz wreszcie. Powinno Ci być wstyd, że zadawałeś się z takim dziwadłem.
-Ona... Nie jest... Dziwadłem... Ugh...-Chłopak próbował wstać, ale na nic jego wysiłek.
-Nie wysilaj się tak-plask, rzuciła w niego kunaiem, który zrobił dość głęboką ranę, z której teraz się leje krew.
-Aurrghh...!
-Wciąż się rusza...-Trzask.-A to co?-Warknięcia.-Uhh...

Kobieta odsunęła się przed lecącym w jej kierunku odłamkiem własnego dzieła. Tuż po tym klony zniknęły pod innymi odłamkami.

-To... Nie.. Nie, nie nie!! Miałaś nieżyć!-W ruch poszedł zwój, z którego wyłonił się ogromny skorpion.
-Chciałabyś.
-[T-T/I]...

Przed nimi stała [T/I], wokół której była podobna do Susano, tarcza w kształcie tygrysa. Tygrys mimo okazu wolnej woli, był tylko posłuszną dziewczynie częścią chakry, która się z niej wydobywała.

-Że też masz celność jeszcze mi pyskować! Kanuki, bierz ją!
-Jak sobie życzysz...-Mruknął poirytowany skorpion.

Zdesperowana kunoichi posłała skorpiona, któremu z ogona kapała trucizna zdolna zabić każdego. Sama jednak stała i przyglądała się temu co się ma wydarzyć.

[T/N] stała i obserwowała jak skorpion ją otacza by następnie wzbić się w powietrze i próbować wylądować na niej. Tygrys zablokował atak, łapiąc go. Trucizna niespokojnie zaczęła się nabierać w ogonie by następnie zacząć ściekać.

-[T/I]! Uważaj!-Ledwo zdołali wykrzyczeć towarzysze.
-Utkajcie się!-Kobieta terroryzowała dwójkę partnerów młodej kunoichi.

W międzyczasie tamta rzuciła skorpionem tak daleko jak to możliwe by zdążyć zrobić unik. Skorpion sprytnie zatrzymał się na barierze wioski by odbić się i wylądować przed tygrysem. [K/W] włosa stanęła w pozycji gotowej do walki, tygrys na swój sposób powtórzył ruch.

-Poddaj się, a Cię oszczędzę...-Powiedział cicho tygrys.
-Nie będzie mi jakaś kicia mówić co mam robić.
-Przekonamy się, hmpf!

Tygrys rzucił się na skorpiona, który się bez większego wysiłku obronił. W tej samej chwili w ruch poszedł jego ogon, który miał wbić się w tygrysa. Jednakże ten tylko w tym miejscu zanikł, a ogon wrócił na pierwotne miejsce.

Tygrys z Chakry... Zapomniałem...-Pomyślał skorpion, odskakując od tygrysa. Tygrys znów wrócił do dawnej formy, po czym zaczął formować kulę ognia, która następnie poleciała w kierunku skorpiona. Ten tylko zrobił unik, spodziewając się, że tygrys stoi jak stał. Zza dymu wyskoczyły iskry piorunów, które dosięgły skorpiona i sparaliżowały go.

-Ty... Ugh...
-Mówiłam, poddaj się, a cię oszczędzę.
-Kanuki! Wstawaj leniu!
-Milcz kobieto!-Krzyknął skorpion próbując wstać.-Zamiast mnie wyzywać i wykorzystywać sama coś zrób!-Dalej próbował wstać, ale bez skutku.
-Ty...! G'aaah!!!!-Pisknęła widząc w jej stronę leci ogromna kula ognia.

Wybuch. W miejscu, gdzie stała, nie zostało nic prócz prochów.

-Zmykaj, stąd Kanuki-fuknął tygrys.-Nie masz tu już nic, co możesz zrobić. Oraz jesteś wolny od tej wariatki.
-Racja...-Powiedział skorpion w końcu, podnosząc się.-Następnym razem Cię pokonam...-Zagroził, machając niespokojnie ogonem.
-Liczę na to, hihi.
-Chcesz bym zginęła..?-Mruknęła [T/I].
-W takim razie do następnego.

Tuż po tym skorpion zniknął. Tygrys również, a [T/I] od razu ruszyła ku Deidarze. Sprawdziła jego tętno i źrenice.

-Nie wygląda to dobrze... Ale przeżyjesz, jeśli znajdziemy szpital...
-Nie przyjmą nas, jesteśmy z Akatsuki...
-Racja... W takim razie posiłuję się i sama spróbuje coś zrobić. Kiepski ze mnie medyk, ale coś pamiętam-dziewczyna złożyła ręce i przyłożyła je do brzucha chłopaka. Ten zaś przyglądał jej się zmęczony.

Podczas gdy ta starała się, chociaż trochę wydłużyć życie koledze, drugi z nich wisiał powoli, tracąc czucie w kończynach.

-Gotowe-powiedziała, patrząc na blondyna któremu wcześniej wyjęła jeszcze bronie, jakimi oberwał.
-Dzięki, hm-blondyn uśmiechnął się czarująco. Dziewczyna się lekko speszyła.-Coś nie tak?
-Nie, nie...

Tuż po tym przypomniała sobie o istnieniu szatyna, więc pośpiesznie pobiegła do niego z całych sił. Następnie zaczęła wyjmować ogromny shuriken. Po wyjęciu go ten upadł, nie mogąc się ruszyć.

-Dei? Pomożesz mi go zanieść?
-Yhm.

[Deidara x Reader] Przypomnij mnie sobie Cz.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz