Rozdział 26

67 5 0
                                    

-Nie za dużo tych słodyczy?-Mruknął Deidara.
-Mmm... Nie! Swoją drogą, nie musi dostać wszystkiego.

Chłopak pokręcił głową. Lecimy z powrotem do bazy. Wiatr delikatnie powiewał a księżyc skrywał się za chmurami.

Przeciągnęłam się lekko i ziewnęłam. Dosłownie w tej samej chwili przeleciał mi kunai przed nosem.

-Chyba mamy gości?-Mruknęłam zdezorientowana.

Deidara natychmiastowo zaczął się rozglądać. Ruszyłam jego śladem i również zaczęłam się rozglądać.

Za nami biegła grupa shinobi z kraju ognia.

-To są Jōnini-mówi Deidara.
-Czyli nie będzie aż tak łatwo, huh?
-Zobaczymy. Jak przeżyją moją sztukę-mruknął trzymając dłonie w sakiewkach z gliną-to raczej będzie trochę trudno. Ale damy radę, hm.

Kolejne shurikeny i kunaie pomknęły w naszą stronę. W odpowiedzi, Deidara wysłał w ich stronę drobne, gliniane pajączki. Jōnini starali się ich unikać jednakże po chwili rozległ się huk.

-Słab...-nagle przed nami zmaterializował się wielki wodny smok na co Deidara zapauzował.
-Ogromny-mruknęłam.

Deidara zaczął tworzyć kolejne gliniane stworzenia zaś ja starałam się wykombinować coś na szybko. Nagle smok zaczął na nas pędzić. W ostatniej chwili wymyśliłam coś i zaczęłam robić pieczęcie.

-Fūjinheki!-Krzyknęłam tworząc powietrzną barierę chroniącą mnie i Deidarę przed wodnym smokiem.

Smok natrafił na powietrzną ścianę i rozplaskał się na niej. Wycofałam technikę tak szybko jak smok zniknął.

-No, no, no... Ktoś tu ćwiczył, hmmm?
-Czasem się zdarzy że mam czas. A teraz zamiast mnie chwalić pomóż!

Shinobi dalej nas ścigali, na szczęście po smoku nie zostało już nic. Deidara wyrzucił w ich stronę jakieś gliniane ptaki a ja kombinowałam co by tu zrobić.

-Nie możemy lecieć do bazy jeżeli mają przeżyć-mruknął Dei.
-To co robimy?
-Zostawiamy ptaka a podczas gdy tamte wybuchną, zeskakujemy.
-Tak po prostu?
-Tak.

Po krótkiej chwili rozległ się głośny wybuch. Deidara złapał mnie za rękę i razem zeskoczyliśmy na ziemię. Ci którzy przeżyli ruszyli za ptakiem, martwi natomiast leżeli na ziemi w zwęglonych kawałkach.

-Co z tamtymi?-Pytam wstając z ziemi i otrzepuję ubrania.
-Polecą jak głupi za ptakiem który zaprowadzi ich do urwiska. My za to ruszymy do bazy. Ale najpierw musimy zamaskować naszą Chakrę by nas nie wytropili, hm.

Tak jak powiedział, tak też zrobiliśmy. Później ruszyliśmy w kierunku bazy uprzednio zbierając ocalałe i dość przydatne rzeczy pozostałe po tamtych shinobi.

-Czekaj, coś mi nie gra...
-Hm?
-Słodycze do Konan były w dziobie tego ptaka!
-Mówi się trudno. Raczej się nie obrazi za to że ich nie dostała.

Wydałam odgłos niezadowolenia i ze spuszczoną głową udałam się w kierunku bazy. Deidara starał się mnie po drodze rozweselić co mu się nawet udało. Ostatecznie wróciliśmy do bazy w dobrym humorze.

[Deidara x Reader] Przypomnij mnie sobie Cz.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz