Rozdział 31

67 7 0
                                    

Lecimy na ptaku Deidary w kierunku danej wioski w kraju wiatru. Niby wszystko fajnie, ale Uchiha i blondyn nie wyglądają na zadowolonych, patrząc się sobie gniewnie w oczy.

-Długo tak będziecie się na siebie gapić? Czy w końcu się któreś odezwie?

W odzewie tylko coś mruknęli.

-Że też musiałam z wami iść na tę misje...-Mruknęłam, kładąc się wygodnie.
-Jestem jeszcze ja! Wiesz o tym, nie?
-Tak, wiem.

Po tym, gdy niemalże dotarliśmy na miejsce, Deidara zleciał swym ptakiem na ziemię. Zeszliśmy z wielkiego orła i rozejrzeliśmy się.

-Widzę tylko pustynię-mruknęła Matatabi.
-To, gdzie ta wioska?-Spytałam, poprawiając włosy.
-Powinna być na północ stąd. Idziemy-powiedział bez cienia uczuć.
-Sztywny jakiś. Podczas treningów jest chyba milszy.
-Ta...

Szliśmy za Itachim. Cisza, jaka nas otaczała była niezbyt komfortowa. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a upał nie pomagał. W pewnej chwili, na horyzoncie pokazała się wioska. Uradowana końcem ciszy, odetchnęłam z ulgą. Jednakże nie wszystko jest takie kolorowe. Usłyszałam świst i odruchowo odskoczyłam.

-Strzałki z trucizną...-Szepnęłam do siebie, po czym się rozejrzałam.
-Są przygotowani, hm.

Spojrzałam na Deidarę który, zaczął tworzyć gliniane stworzenia. Wyjęłam katananę i nasyciłam ją chakrą cały czas, szukając przeciwnika. Nagle ziemia pode mną zaczęła się rozsuwać, a z niej wydostała się ręka. Odruchowo zamachnęłam się kataną i odskoczyłam.

Przyznam, nie spodziewałam się tego. Itachi stał niewzruszony. Po chwili, odskoczył wypluwając kulę ognia w kierunku, w którym stał. Gdy płomień ugasł, został tam tylko zwęglony facet.

-Jest ich jeszcze sześciu-powiedział poważnie Uchiha.-Wszyscy są pod ziemią.
-Dobrze wiedzieć, hm.

Pająki Deidary zaczęły kopać się pod ziemię, a węże pełzały wokół. Schowałam katanę i przygotowałam się do nagłego odskoku bądź ataku. Czekaliśmy tak chwilę, aż nagle wokół nas rozstąpiła się ziemia.

-Katsu!-Wybuchy i krzyki wypełniły to miejsce wraz z odłamkami ziemi i części ciał.-Wszyscy?
-Jeszcze jedna... Tam jest-pokazał w kierunku wynurzającej się dziewczyny.
-Akatsuki? Huh? Czego tutaj chcecie?-Wrzasnęła, wyjmując ogromny shuriken.
-Nie twój interes, hm.

Dziewczyna stała w ciszy dopóki nie zauważyła mnie. Uśmiech jej się poszerzył.

-Proszę, proszę... Czyżby to była [T/I] [N/K]? Ta dziewczyna co ją prawie zabiłam?
-Co?-Powiedziałam jednocześnie z Deidarą.
-Głusi? Powtarzać się nie będę-powiedziała, podchodząc powoli.-Twoi biedni rodzice zginęli za ciebie... Bestio.
-Bestio? Kogo nazywasz bestią, hm!?
-Tą tu oto Jinchuuriki! Naszym zadaniem było zabicie Jinchuuriki, którego Bijuu zniszczyło nam wioskę! Ale jak widać... Przeżyła..
-Jinchuurki? Ale przecież ona nawet nie ma pieczęci!
-Głupcy... Widocznie nie doceniacie jej rodziców... Znali się na pieczętowaniu. To, że nie ma widocznej pieczęci nie oznacza, że bestii nie ma.
-[T/I]? To prawda?
-Nie ma opcji! Jakbym była Jinchuuriki to bym wiedziała! Swoją drogą-
-Dosyć gadania! Giń bestio!

Dziewczyna rzuciła w mym kierunku potężnego Shurikena nasyconego chakrą. Cudem uniknęłam go odskakując. Od razu po tym, wykonałam pieczęcie i w jej kierunku poleciał płomienny tygrys. W odpowiedzi, poleciał wodny jastrząb, który przebił się przez tygrysa i o mały włos, by mnie nie dziabnął. A więc używa również elementu wody? To będzie ciężka walka...

[Deidara x Reader] Przypomnij mnie sobie Cz.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz