Chapter18

220 4 0
                                    

Od rana stał na równych nogach, szykował w głowie idealny plan na ucieczkę w odpowiedni sposób spod szpitala psychiatrycznego, ale niezbyt takie sztuczki tam działają. Nie on jedyny próbował się wydostać z takiej sytuacji.

O jedenastej przyszła pielęgniarka do pokoju szpitalnego chłopaka, aby zabrać go wózkiem inwalidzkim na parter budynku. A stamtąd do karetki. Karetka miała zawieźć go pod sam psychiatryk, ale on knuł jak uciec.

W rzeczywistości jechał tylko na rozmowę, a nie od razu do zamknięcia w ośrodku. Skąd mógł wiedzieć o czymś takim, jeżeli pierwszy raz w życiu go coś takiego spotkało.

Zanim jednak wszystko się wydarzyło...

Zwymiotował ze stresu przed przyjściem pielęgniarki, ale nic nikomu o tym nie miał zamiaru powiedzieć. Ze względu na to, iż mogli zatrzymać go tam na dłużej. A siedzenie w szpitalu nie należy do fajnego wyczynu w życiu.

Niestety wsiadł do karetki, gdzie już nie miał odwrotu. Ratownicy w karetce byli tacy uprzejmi, że pod same drzwi psychiatryka zawieźli.

Całe szczęście, że nie patrzyli jak wchodzi do środka szpitala. Wykorzystał moment i uciekł biegiem, pomimo bólu po operacyjnym. Uciekł za róg ulicy, więc w pewnym sensie uciekł od tego, czego tak bardzo nie chciał.

Mogłaby go poszukiwać policja, ale sam jest policjantem. Także pogada z kolegami z pracy i już wszystko załatwione.

Nie musiał się nawet mocno starać, żeby uciec z tego okrutnego miejsca.

Zadzwonił do swojego współlokatora, aby poprosić go o przybycie na miejsce, żeby razem wrócili do domu. Lecz nie odbierał... Zaczął dobijać się do Jeon, jedyny on odebrał po jednym sygnale połączenia.

- Co jest? Jeszcze nie w psychiatryku, że dzwonisz? - zapytał się chłopaka, a w głosie było słychać lekko zadowolenie.

- Jeon! Przyjedź po mnie. Udało mi się uciec z tego miejsca. Schowam się w krzakach, a ty przyjedź po mnie jak najszybciej. Rozumiesz? - szeptał do telefonu - Zabierz mnie do domu. Czekam.

- Daj mi 10 minut. Wyślij SMS'em pinezkę gdzie dokładnie jesteś.

- Mam ci wysłać krzaki - zaśmiał się po cichu.

- Tak, wyślij mi krzaki - westchnął - Piiiii... bez odbioru - rozłączył się w mgnieniu oka.

Jimin posłuchał się swojego chłopaka i wysłał mu to o co prosił, a właściwie kazał. Schował się solidnie w krzakach, ale po paru minutach zachciało mu się siku. Momentami zastanawiał się, czy jego prostata jest w porządku, ale traktował to jako żart.

Zaczął trzymać się za jądra, żeby nie myśleć o potrzebie fizjologicznej. Jednak to niezbyt pomagało.

Po 10 minutach faktycznie stał przed jego oczami samochód Jungkooka, nie spóźnił się nawet minuty.

Park wskoczył do auta jak kangur, przy okazji patrząc czy nikt nie patrzy. Zapomniał o kamerach osiedlowych... no cóż o wszystkim nie da się pamiętać, choć czasami wypadało by.

- Matko boska... - powiedział wskakując na przednie siedzenie - Jak ja się cieszę, że ciebie mam. Już możesz jechać. Najlepiej jak najszybciej! - wykrzyczał z uśmiechniętą miną, dopiero później spojrzał w bok na kierowcę.

Kierowcą nie była ta osoba, o której myślał Park. Nie ta osoba po niego przyjechała. Jego serce zaczęło szybciej bić z powodu niepokoju.

Wziął ręce do góry, a później biorąc je w pieść zaczął przecierać powieki nie dowierzając w to kogo widzi.

Teoretycznie było to niemożliwe, bo ta osoba nie miała nigdy wcześniej prawka. Chociaż, gdy Jimin był w śpiączce i w szpitalu... Tae zrobił przyspieszony kurs prawo jazdy.

- Zdziwiony? - zapytał z uśmiechem naciskając na gaz - Też bym nie uwierzył - zaśmiał się - Nigdy bym nie sądził, że zdam prawko. Jednak cuda się zdążają - spojrzał na swojego uciekiniera i współlokatora (dwa w jednym) - Trzymaj się mocno. Módl się, abyśmy nie wrócili razem do szpitala, tylko tym razem ze złamaniami.

Czarny humor muzyka się włączył.

Prawa noga na gaz i ruszyli tak szybko niczym strzała Amora. Udało się dotrzeć do domu wynajmowanego w mniej niż piętnaście minut. Podczas jazdy rozmawiali tylko o tym, skąd Taehyung ma samochód lekarza. Miał dosyć mocne wytłumaczenie, dlaczego nie odbierał telefonu. Był w domu razem z Jungkookiem, ale w toalecie. Dlatego młody lekarz odebrał telefon. Zawiózł Jeon na dyżur, a przyjechał po Jimina.

Niestety, bądź na szczęście nie wylądowali w tym samym domu co wcześniej. Policjant nie wiedział o tym, że zmienił adres zamieszkania. Teraz mieli mieszkać w trójkę razem. Jeon i Tae dwa dni wcześniej przed wyjściem ze szpitala chłopaka, wzięli jego ciuchu ze starego, wynajętego mieszkania. To miało być w pewnym sensie wynagrodzenie za cierpienie w życiu.

Jeon jako młody lekarz zarabiał już dosyć spore pieniądze, a jak cała trójka zbierze swoje zarobki... stać ich na duży dom. Jaki właśnie został zakupiony na kredyt.

- Wysiadaj - powiedział Tae.

- Ale czemu? Dlaczego akurat tutaj? - zdziwiony wytrzeszczył oczy - Co my tutaj robimy? Czemu nie pojechaliśmy do naszego domu?

- Jimin. Spokojnie. To nasz nowy dom, w trójkę będziemy codziennie razem. Jesteś szczęśliwy z tego powodu? Twoje ciuchy i wszystkie rzeczy już tutaj są. Zrobiliśmy to dwa dni temu przed twoim wyjściem. Nie wszystko jeszcze jest gotowe w stu procentach, ale miejmy nadzieje, że ci się spodoba tak jak nam - uśmiechnął się niepewnie.

- Jakim cudem zrobiliście to za moimi plecami? - zapytał zadowolony Park wysiadając z samochodu - Boże! Tu jest cudnie! Jak mogliście mi nie powiedzieć o takim planie.

- Mógłbym coś dostać w nagrodę?

- Wszystko co tylko chcesz!

Pojawiły się lekkie rumieńce na twarzy kierowcy samochodu, po chwili także wysiadł z samochodu.

- Chodź pokaże ci środek - zaproponował mając w głowie jedną myśl, jaką chciał w zamian od Jimina.

- Tae poczekaj! - podbiegł do chłopaka i złapał za rękę nieświadomie - Powiesz mi, jak mogę ci wynagrodzić za to co dla mnie zrobiłeś? - mówił patrząc mu prosto w oczy.

- Żartowałem - unikał kontaktu wzrokowego - Możesz mi wynagrodzić jak tylko będziesz chciał - zrobił krzywy uśmiech.

- Na pewno? Mogę zrobić to co chce?

- Oczywiście! Zawsze możesz to robić, Jimin.

Chłopak wziął głęboki oddech przed stresującą dla niego chwili. Wziął szyje Tae w objęcie. Po chwili patrzenia mu w oczy przyciągnął jego w swoim kierunku. Ich usta złączyły się w jedną całość.

Motylki w brzuchu wyższego chłopaka tak wariowały, że prawie rozdarły jego skórę właściwą.

Jak podobał wam się rozdział?
Powoli będzie koniec tej książki.
Uważam ją za lekko nie udaną.
Może koniec uda mi się dobrze napisać 🙄😄❤️

Will You Be My Daddies? [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz