Rozdział 16

58 12 0
                                    


Zaczeło się cudownie, szczęście, miłość, radość i oczekiwanie, skończyło się jedynie na tym. Na oczekiwaniu.

Już dwa dni od tego przykrego momentu leżałam w szpitalnym łóżku pod znieczuleniem miejscowym i tępo patrzyłam w sufit. W trakcie gdy lekarze oczyszczali mnie z płodu ja przypominałam sobie naszą rozmowe gdy wróciliśmy do domu.

- to moja wina- szlochałam na kanapie a Jimin chodził wkoło
- J to nie jest twoja wina- mówi cicho
- jest bo nie byłam w stanie dać bezpieczenstwa naszemu dziecku- szepcze
- to nie jest prawda- mówi i siada obok przytulając mnie- słyszałas co powiedział lekarz, że często początki ciąży są najbardziej ciężkie w utrzymaniu płodu
- nie- nie dał mi dokończyć
- gdy płód jest uszkodzony już na początku organizm kobiety odrzuca go- mówi ściskając mnie mocno i głaszcząc po głowie- aby poźniej nie urodziło się chore i nie zagrażało życiu matki
- wiem słyszałam co mówi- skrzecze- Jimin przepraszam cie
- przestań głupia- całuje mnie i milkniemy.
Kolejna żałoba z którą musimy sobie poradzić. Tym razem sami. W samotności przeżywamy naszą strate która łamie nasze serca na kolejne kawałki.
Jin jeżeli mnie słyszysz, błagam zabierz go do siebie. Dbaj o niego wśród aniołów.

Z ta myślą żegnam każdy dzień i witam nowy. Żal płynący z mojego ciała jest nie wyobrażalny, bo część nas, mnie i Jimina, właśnie odeszła. Jak sobie z tym poradzić?.

Po zabiegu którego nawet nie pamiętam i kiedy się skończył, zostaje na oddziale jedną dobe na obserwacji. Nie jest to zabieg, który tego wymaga, ale Jimin mocno nalegał bojąc się o moje życie. Jednak ja nie chce tu być. Wole cierpieć w swoim łóżku, w swoich czterech ścianach, sama. Przy mnie cały czas siedzi Jimin, a jego telefon brzęczy nie przyjemnie raz na jakiś czas. Siedzimy w ciszy. Łzy lecą nieustannie z naszych oczu, przyzwyczailiśmy się do tego uczucia na tyle, że nawet ich nie czujemy.
Nastepnego dnia z rana, wracamy do domu. Dziś jest czwartek, czyli czwarty dzień męki. Do niedzieli Jimin ma wolne. Zostaje ze mna cały dzień w łóżku, od czasu do czasu podając mi wode, bo tylko to na razie przechodzi przez moje ściśnięte gardło. On sam nie wygląda najlepiej ale wiem że stara się dla nas dwóch, aby podnieść nas powoli do pionu. Wierze że mu się to uda ale teraz nie jestem na to gotowa.
Piątek wygląda podobnie, razem w łóżku w swoim cierpieniu. Sobota już się zmienia, bo Jimin wstaje i robi śniadanie, które karze mi zjeść w kuchni, zgadzam się na to.
- J musimy zacząć żyć- mówi cicho do mnie podając mi kubek herbaty i tabletki wzmacniające.
- wiem- słaby głos wydobywa się ze mnie
- od poniedziałku wracamy do pracy i musisz być na to gotowa- mówi a ja przytakuje
- dzwonił Yoongi- oznajmia- powiedział że niedługo zadzwoni do ciebie
- dobrze- upiłam z kubka napój i wziełam gryz kanapki
- jak się dziś czujesz boli cie coś- pyta się mnie i łapie za dłoń
- nie nic mnie nie boli- uśmiecham się widząc jego troskę
- to dobrze- oddycha z ulga i wracamy do jedzenie.
Niedziela też mija szybko, ale łzy przestały już lecieć.
Poniedziałek, zima powoli ustepuje pozwalając wiośnie tknąć w roslinnośc życie. Pierwsze pąki juz ukazuja się na krzewach, a kwiaty powoli wybijaja się z jeszcze zmarzniętej ziemi. Czy tak wygląda nadzieja?.  W drodze do pracy ide przez park, dziś nie korzystam z samochodu mimo iż nie mam blisko. Biore głeboki oddech świerzego powietrza i ide powoli alejkami. Wszystko jeszcze śpi wokoło, albo to tylko ja nie słysze śpiewu ptaków. To w tym parku ostatni raz rozmawiałam z Jinem. Uśmiecham się na to wspomnienie. Brakuje mi go, ale ta tęsknota jest znośna.
Gdy dochodze do pracy mam ochote zawrócic do domu, nikt nie wiedział o mojej ciąży oprócz szefa więc nie boje się o pytania, które mogą mieć miejsce. Chce zawrócić by znów zostać sama w naszej sypialni. Jednak przekraczam próg budnynku i ślimaczym wręcz tempem udaje się do mojego biura. Gdy zasiadam za biurkiem zamykam oczy. Chłone chwile ciszy. Po chwili mały stos  dokumentów ląduje na moim biurku
- tylko tyle?- pytam sekretarki
- tak resztą zajął się szef- odpowiada i wychodzi a ja chwile za nią, aby udać się do Nama.
Pukam do jego drzwi, a gdy słysze przez powłoke jego głos to wchodze do środka
- hej J – wstaje z krzesła i idzie mnie objąć- co u ciebie jak się trzymacie?-pyta
- W porządku dziekuje- odpowiadam i szybko zmieniam temat- co się stało z moimi sprawami które miałam zrobić?
- wziąłem je na siebie abyś na razie odpuściła i się nie przepracowała- mówi delikatnie się usmiechjąc
- rozumiem i dziekuje, ale od dziś będzie tak jak dawniej, więc spokojnie bez obaw- zapewniam, sama nie będąc pewną swoich słów
- dobrze skoro tego chcesz- siada z powrotem na krzesle
- tak – kłaniam się i wychodze.

Tak też się stało i przez ten tydzień miałam tak samo dużo pracy co zwykle. Wychodziłam z niej ok 18, co nie ukrywam było moją winą. Potrafiłam podczas pracy stracić minuty na zawieszeniu się i pustym rozmyślaniu. W sobote z Jiminem wybraliśmy się do kina, przerwać troche nudną rutyne, kupilismy sobie wino abyśmy  mogli się troche rozluźnić.
- gorszego filmu dawno nie oglądałem- mówi Jimin siadając na kanapie w salonie
- chcesz herbaty- pytam z kuchni
- nie, daj to wino- odpowiada
- już ide- zalewam sobie herbate i z winem pod pachą maszeruje do jimina
- a ty nie chcesz wina – pyta mnie
- nie, napije się herbaty- mówie i stawiam kieliszki na stole wraz z winem- najpierw pozwolisz że się wykąpie okej?- on kiwa głową, a ja biore herbate i udaje się do łazienki. Kłade się w wannie wraz z moją muzyka. Łzy znowu napływają do moich oczu, zatracam się w nich. Mija chyba ponad pół godziny gdy zauważam zimną wode w której leże. Szybko wstaje i wycieram się do sucha, ubieram puchaty szlafrok i udaje się do Jimina który sam zdążył wypic całe wino.
- przepraszam J – mowi wesoło- tak jakoś oglądałem i wypiłem wszystko
- nic nie zkodzi kochanie- śmieje się z niego- a chociaż dobre było- pytam w żartach
- najlepsze, ale wole brandy- oznajmia i klepie kolana dając znak abym na nich usiadła. Z chęcią korzystam i siadam do niego bokiem, on przytula mnie mocno i całuje w szyje.
- tak bardzo chciałbym zabrać cie do łóżka i pokazać jak bardzo tęskniłem za nami- mówi i zaczyna całować szyje jeszcze bardziej namiętnie
- Jeszcze musimy poczekać- sapie odchylając głowe w tył dając mu lepszy dostęp.
Wiem jak bardzo potrzebuje tego zbliżenie więc pozwalam mu na to aby obrócił mnie przodem do siebie uchylając poły szlafroka. Łapie w swoje dłonie moje piersi i delikatnie je masuje, a jego słodkie usta całują moje z tęsknota. Smakuje winem co mi nie przeszkadza. Jest mi cudownie, a chcąc mu się czymś odwdzięczyć moja dłoń zjeżdza do jego rozporka odpinając go. Jęczy gdy moje lekko chłodne palce docierają do jego rozgrzanego członka i wyjmuje go z bielizny. Cudownie jest móc choć na chwile zatracić się w sobie. Chcieliśmy pokazac sobie że nadal nam na sobie zależy i to co się wydażyło nie zmienia między nami nic.

Jednakże kłamstwa łatwiej nam przyswoić niż prawdę, jest to łatwiejsze aby okłamywać innych, ale także i siebie.

Behind my Angel's Wings /BTS/ Zakończone/ W Trakcie Poprawek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz