Rozdział 41

61 10 2
                                    

Czy wyszłam z szoku ? Nie. Czy coś z tym zrobiłam ? Też nie. Czy zrobiłam cokolwiek? Nie. Nie jestem w stanie. Na razie udaje, że to nie miało miejsca. Nie powtórzyłam testu, ani nie poszłam do lekarza. Nie mam nudności, zawrotów głowy, a nawet i piersi przestały mnie boleć. Kompletnie olewam te symptomy, które w rzeczywistości istnieją, tylko moje chore wymysły je blokują. Nie dociera to do mnie. Wyparłam wszystko co mogłoby potwierdzić te dwie kreski na tym plastikowym patyku, który leży ukryty w mojej torebce. Powinnam się go pozbyć najszybciej jak się da, ale jednak od 4 dni patrzę tylko na niego, gdy nikt nie widzi. Dziś jest wtorek, Jungkook wyjeżdża już w niedziele, a w sobotę organizowana jest impreza pożegnalna. A to zaś powoduje u mnie skurcze i wymioty, znów powtarzam sobie że to tylko stres. To tylko moja miłość wyślizguje mi się spomiędzy palców i zostawia mnie i prawdopodobnie swoje dziecko, szukając miłości swojego życia. Niech idzie, niech tworzy swoje życie i wspomnienia z dala od nas. Muszę mu na to pozwolić.

***

- jak się czujesz- pyta w środę wieczorem Jimin- wyglądasz słabo
- nic mi nie jest- uśmiecham się nikle nawet na niego nie patrząc- nie sypiam zbyt dobrze.
- zauważyłem właśnie- przytula mnie do siebie gdy siedzimy na kanapie- często się budzę, bo kręcisz się w łóżku
- przepraszam- wzdycham  i odsuwam się, bo w jego ramionach czuje się nie zręcznie
- nic się nie dzieje- mówi- może idź do lekarza przepisze ci tabletki na sen albo coś w tym stylu- proponuje gładząc mnie po plecach.
- chyba tak zrobie- kiwam głową i wstaje z kanapy- ide wziąć kąpiel i położę się, może zasnę
- oczywiście, idź- uśmiecha się współczująco, a ja wymykam się czym prędzej.
Nie moge znieść jego spojrzenia, dotyku i słów pocieszenia. Sama sobie zgotowałam ten los, a on nawet sobie nie zdaje sprawy jak zakłamaną kobieta jestem. W łazience patrzę w lustro i czuje obrzydzenie do samej siebie. Spierdoliłam po całości, już od samego początku. To Jimin był moim aniołem, a ja za jego plecami zabawiałam się z innym Aniołem. Tak JK awansował na anioła. Komiczne i przykre. Jak wybrnąć z tej sytuacji?. Czy w ogóle się da?
Biorę ciepły prysznic i rozluźniam się troche. Następnie wskakuje do łózka z nadzieją na szybki sen. Ten jak na złość nie nadchodzi. Zbyt głośny szum telewizora za ścianą, deszcz odbijający się o szyby i mój nierówny oddech. Nakrywam się kołdrą, aż po sam czubek głowy i staram się zatrzymać panikę która we mnie wzbiera. Moje kończyny zaczynają dziwnie drżeć, a w głowie szumieć. Myśli, słowa to wszystko mi się zlewa. Zaciskam oczy i wargi aby nie krzyknąć z bólu serca jaki wywołuje myśl, że to moja wina. Czuje wibracje telefonu który znajduje się pod poduszką, wyciągam go i odbieram.
- Halo- skrzecze nieprzyjemnie przez zaciśnięte usta
- to ja- aksamitny głos wpływa do mojego ciała i ogrzewa zamarznięte żyły
- wszystko w porządku- pyta a ja kiwam głową- jesteś tam?
- tak jestem- mówie nadal spięta, a w głowie wciąż czuje ścisk myśli.
- co się dzieje?- wyczuwa chyba coś w moim głosie- zrobił ci coś ten skurwiel?
- nie, nic mi nie zrobił- oddycham głeboko- po prostu chyba wpadam w panikę.
- jak to wpadasz w panike- dopytuje- mam do ciebie jechać?
- nie, nie rób tego- otwieram oczy w ciemnościach kołdry, która mnie nakrywa- błagam nie przyjeżdżaj.
- jak mam tu siedzieć jak słysze że coś się dzieje- syczy wściekle- nie kpij sobie ze mnie błagam i powiedz prawdę.
- powiem obiecuje ale nie dziś- stwierdzam aby tylko dał mi spokój- gdy tylko się spotkamy wszystko ci opowiem.
- kiedy- rzuca niecierpliwie – jestem w stanie rzucić wszystko i spotkać się w odludnym miejscu w środku nocy na końcu świata.
- piątek niech będzie dla nas ostatnim- mówie i zaciskam powieki gdy czuje szczypanie łez.
- nie moge się pogodzić z tym, że to już koniec- mruczy zmieniając temat
- ja też, ale to najlepsze wyjście- łzy swobodnie płyną już po moich polikach ale głos się nie zmienił.
- dla ciebie tak , a dla mnie no cóż- wzdycha- w takim razie spotykamy się w piątek napisz mi godzine i miejsce.
- napisze, obiecuje- mówie przez łzy i pociągam nosem
- nie płacz J- szepcze- wszystko będzie dobrze.
Uśmiecham się do siebie przez łzy i rozłączam z nim bez pożegnania. Nie wiem czy wszystko się dobrze ułoży, ale ułożyć się musi to fakt. Nawet nie zauważyłam kiedy po moim ataku paniki nic nie zostało. Jedynie mocno bijące serce i mokra od łez twarz.

Behind my Angel's Wings /BTS/ Zakończone/ W Trakcie Poprawek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz