Rozdział 29

63 11 0
                                    

Następnego dnia stchórzyłam i nie poszłam. To zbyt wiele, przecież ja taka nie jestem. Chce mieć spokojne życie, ustatkować się i nie pakować w kłopoty. A to co ostatnio się działo wpakuje mnie w nie na pewno . Jungkook nie zadzwonił, ja też nie uprzedziłam, że nie przyjde, bo i po co. To nie ma prawa się dziać.
Ale powiem szczerze, że gdzieś w głębi duszy, pragnę tego. Tak po prostu, po ludzku, pragnę troche szaleństwa, czegoś nietuzinkowego i jestem pewna, że on mi to da. Choćby tak krótko jak obiecuje. Nie ważne.
Kręce się po swoim gabinecie i zagryzam mocno warge aby nie zacząc krzyczeć z frustracji. Na myśl o naszej rozmowie i wspólnej decyzji, przechodzą mnie ciarki ekscytacji. W jednej minucie mam ochote się spakować i czym predzej biec do niego ile sił w nogach. Jednak gdy łapie za torebke, przytomnieje. Biore oddech i siadam. Te dwa dni są dla mnie katorgą. Niezdecydowanie i wstyd pomieszny z pożądaniem czegoś zakazanego. Zadaje sobie pytanie. Czy warto? Czego tego chce? Czego tego  pragne? Odpowiedzi brzmią TAK. Ale czy chce zniszczyć to co mam? Czy chce zniszczyc siebie? Czy chce być ta gorszą? Tutaj odpowiedź też może być jedna, NIE. Może moje niezdecydowanie można przypisać antykoncepcji która dziwnie na mnie działa. A do tego okres mi się dzisiaj skończył. Za szybko ale nie będe narzekać.

***

Kiedy kończe pracę i wychodze z budynku, wiem że znów pojade do domu, momi iż moje ciało aż krzyczy. Wsiadam do auta i zanim ruszam oddycham bardzo głęboko. Zaciskam dłonie na kierownicy i mówie do siebie.
- dasz rade J, musisz – mrucze i zerkam na siebie w lusterku- jedź do domu J.
Tak też robie i już po dwudziestu minutach wysiadam pod swoim mieszkaniem.
Pod drzwiami do mojego mieszkania siedzi on, niczym diabeł który czeka na ofiare. Zatrzymuje się z kluczem w dłoni i patrze na niego jak na kogoś obcego.
- co ty tu robisz- pytam i rozglądam się dookoła
- przyszedłem cie odwiedzić skoro ty nie umiesz do mnie trafić- mówi cicho i krzyzuje ramiona
- zmykaj stąd- przeganiam go jak natrętną muche- no już.
Podchodze do drzwi i wkładam klucz do zamka, a on łapie za moją dłoń i mówi
- posłuchaj mnie – zbliza twarz do mojej- chce tylko pogadać na spokojnie.
Patrze mu w oczy które są poważne. Kiwam głową i wpuszcam go do mieszkania, zamykam za nami drzwi i kierujemy się do kuchni.
- chcesz coś do picia?- pytam gdy już dotarałam do kuchni a on zasiadł przy stole
- tak, wody – rzuca i opiera się o stół obserwując mnie- nie zostane długo.
Zdziwiona patrze na niego i nalewam mu wody. Dziwnie się zachowuje. Podaje mu ją, a sobie nalewam soku pomarańczowego. Jestem ciekawa co ma mi do powiedzenia. Przyglądam się jego twarzy która zdradza jedynie zdeterminowanie.
- J posłuchaj mnie uważnie dobrze- gdy otrzymuje moje potwierdzenie to kontynuuje- jeżeli chodzi o moją jakby to nazwać propozycje, to wiedz że nadal jest to jak najbardziej aktualne, ale to nie o tym przyszedłem z tobą pogadać. Wytłumacz mi dlaczego wczoraj cie nie było? Coś się stało?
- nie Jungkook po prostu stchórzyłam- odpowiadam szczerze, nie ma co kręcić
- to dobrze, bo myślałem… nie ważne.- rzuca- ale rozumiem, że stchórzyłaś. Też mam mętlik w głowie mimo iż był to mój pomysł- śmieje się z siebie- powiem ci co mną kieruje. Szczerze to pożadanie i to jak się przy tobie czuje. Chce cie dotykać, całować, dawać ci ukojenie po ciężkim dniu. Ale nie w romantyczny sposób jeśli wiesz o co mi chodzi. Chce być twoją odskocznią. Moje ciało tego chce, a nie serce. Dlatego ci mówiłem że nie o miłość mi chodzi. - patrzy na mnie i szuka czegoś w moim spojrzeniu-Powiedz mi co ty czujesz?
- Czuje – odkrztuszam, bo mój głos nie współpracuje – czuje się zmieszana. Nie chce być tą która rani, nie chce nas wszystkich niszczyć – przełykam góle w gardle – ale tak bardzo cię pragne, nie potrafie i nie chce zapomnieć naszych krótkich chwil razem, bo było mi cudownie. Nie myślałam o niczym, kompletny reset.
- Właśnie o tym mówie J – wtrąca się – potrzebujemy tego, to nie będzie długo więc spokojnie uczucia nie wejdą w gre.
- ale rozumiesz, że to nie jest w porządku co do Jimina – unosze się – i nie w porządku do ciebie.
- J przestań się o mnie martwić nie jestem dzieckiem- rzuca lekko poddenerwowany- zacznij dbać o to czego ty chcesz. Zacznij słuchać swoich potrzeb i pragnień- mówi po czym wstaje – ja już pójde, podejmij decyzje i w razie co to wiesz gdzie mnie szukać.
Zanim wychodzi patrzy na mnie z bólem w oczach. Mierzy mnie spojrzeniem i zaciska pięśc. Odwraca się i wychodzi z kuchni. Po chwili słysze trzasnięcie drzwiami a wraz z nimi moje ciało podskoczyło i wyrwało się z transu.
Czy to tak powinien wyglądać romans? Czy zanim ludzie zaczna zdradzać i pakować się w czyjeś życie z buciorami, to obmawiaja plan działania? Ustalaja zasady ? No chyba raczej nie. To nie będzie zwykły romans nawet nie wiem czy romansem można to nazwać. Ale wiem, że on ma choć troche racji w tym co mówi. Skoro moje ciało tak bardzo tego pragnie i nie chce wyrzucić moich wspomnień o nim to czy to jest znak, że tego potrzebuje? Wychodzi na to, że tak. Tak wiem zrobie to. Upewnił mnie w tym, że tego pragne.
Mija minuta od jego wyjścia może więcej, a może i już z pół godziny, a ja chodze po mieszkaniu tak samo jak rano po moim biurze i obgryzam pazokcie. W głowie już nie mam pytań co będzie gdy? W głowie mam tylko to jak bardzo mam ochote wybiec za nim z tego mieszkania. I do cholery robie to. Łapie za telefon i jego klucze do domu. Pakuje się w auto i nie mija 10 minut, a ja już wysiadam pod jego domem.
Wciskam klucze w dziurke i przekręcam. Zamykam drzwi za sobą. Nie zdąże się odwrócić a zostaje złapana w jego ramiona.
- Dzięki bogu , że tu jesteś – mówi w mój kark – ciesze się, że zmieniłaś zdanie- odwraca mnie do siebie przodem i zaczyna całować.
Oddaje ten pocałunek, bo jak się powiedziało A to trzeba powiedziec B. Smakuje wolnością i szleństwem, zapomnieniem, rozkoszą a przede wszystkim zakazanym owocem. Ściaga ze mnie marynarke i rzuca pod nasze stopy, po czym łapie mnie w pasie i podnosi. Oplatam go nogami. Kieruje nas w głąb domu nie przerywając pocałunku. Dociera ze mna w ramionach do najblizszego pomieszczenia jakim jest kuchnia i sadza mnie na blacie.
- smakujesz tak dobrze- mówi gdy się odrywa- czymś słodkim jak trucizna, która mnie zalewa odkąd pierwszy raz to zrobiliśmy.
- jezu czytasz mi w myślach bo miałam podobną myśl - uśmiecham się, łapie za jego włosy i przyciagam do kolejnego pocałunku.
Agresywnie wbija się mi w usta i przysuwa na sam rant blatu.
- chciałbym cie zabrać na góre pod prysznic, ale mamy dosłownie minuty nim Suga wróci- wydusza pomiedzy pocałunkami
- to nie gadaj tylko działaj- odwarkuje.
Uśmiecha się i nie trzeba mu dwa razy powtarzać. Zsadza mnie i stawia na podłodze po czym bez uprzedzenia odwraca mnie tyłem do siebie. Zaskoczona piszcze, a on popycha mnie do przodu zdejmując moją buzke i kładzie płasko na zimnym marmurze blatu. Słysze jak rozpina swoje spodnie i zrzuca je z nóg, ja w tym czasie robie to samo z moimi. Rozrywa opakowanie z prezerwatywą. Wszystko to dzieje się szybko, w tempie które tylko podsyca nasz głód. Smakować ten grzech poraz kolejny jest jak euforia. Jego imię wychodzi z moich ust podczas gdy oboje bez przewy zmierzamy w tym samym kierunku. Ogień między nami był tak mocny, że nie musimy długo czekac na spełnienie. Nasze ciała uzupełniały się i wiedziały czego im potrzeba. Z uśmiechami satysfakcji zbliżamy twarze do pocałunku. On obejmuje mnie od tyłu i powoli ze mnie wychodzi. Czuje pustkę, ale i błogość. Opadam łokciami na blat i wzdycham. Po plecach czuje jego gorące i mokre pocałunki. Skóra w tym miejscu pokrywa się gęsią skórką. Jęcze gdy lekko mnie gryzie aż w koncu się odsuwa. Podnosze się i zbieram moja koszulke z blatu i zakładam ją, tak samo robie ze spodniami. Odwracam się do Jungkooka gdy jest już prawie ubrany. Usmiecha się do mnie spod swojej grzywki i oblizuje usta, zasuwa rozporek i opiera się dłońmi po moich bokach.
- przepraszam że nie zadbałem o ciebie troszke dłużej- mruczy i całuje moją szyje- wynagrodze ci to kolejnym razem- znów całuje bliżej ucha, a ja wyduszam jęk
- Jungkook przestań- ale nie robie nic aby mu w tym przeszkodzić nawet mój głos jest ledwo słyszalny.
- nie moge – syczy mi w ucho – przyciągasz mnie jak magnes- mówi i caluje mnie mocno. Łapie go za kark i wpijam się mocniej. Nie mam zamiaru się odsuwać, bo smakuje jak niebo. Jednak to on to przerywa.
- musimy przestać J – ostatni raz cmoka moje usta i odsuwa się odemnie- następnym razem będziemy mieli więcej czasu, obiecuje.
- dobrze – kiwam głową nadal jak głupia obserwując jego wargi
- zmykaj i pamiętaj używaj tych kluczy częściej- uśmiecha się.
Kiwam głową i ide w kierunku drzwi. Nie oglądam się za siebie tylko wychodze od razu, boje się że zawróce gdy tylko na niego zerkne. Trzaskam drzwiami od samochodu i wypuszczam powietrze. Zrobiłam to. Zrobiliśmy to. Matko. Zakrywam dłońmi moje uśmiechające się usta. Piszcze jak nastolatka. Niech ten stan wiecznie trwa.

***

Wracam do domu w którym Jimin czeka już na mnie.
- No hej kochanie gdzie byłaś- pyta znienacka
- cześć – mówie i wchodze do kuchni w której siedzi- pojechałam do sklepu, ale nie wziełam torebki i pieniędzy więc moja wyprawa poszła na darmo- mówie.
Dziwne jak człowiek chce to potrafi kłamać, to przerażające raczej.
- chcesz to możemy razem jechać dopóki sklepów nie zamkneli- proponuje z uśmiechem
- nie daj spokój, powinieneś odpocząć- uśmiecham się i odwracam po szklane wody.
- no dobrze – mówi – to co może kąpiel?
- jasne – potakuje – ide napuścić wody i cie zawołam.
Wychodząc z kuchni uśmiecham się w duchu. Mam nadzieje, że moje dalsze poczynania nie popsują niczego i będę w stanie pogodzić to tak jak teraz to robie. Jak bardzo zepsuta jestem?
Szybko przyglądam się sobie w lustrze, czy Jungkook nie zostawił żadnych śladów po sobie. Nic nie ma a jedyny dowód to lekko spuchnięte wargi i roziskrzone oczy.

***

- Jak miło móc z tobą odpoczywać- mruczy mi do ucha gdy siedzimy w wannie.
Dłońmi masuje moje ramiona, a ja zadowolona chłone ten moment.
- jak ci idzie w pracy- pytam się go- jakieś nowe twarze?
- na całe szczeście nie- wzdycha – nie mam ochoty na niańczenie kolejnych młokosów.
- nie przesadzaj ty też kiedyś zaczynałeś- prycham i odwracam się do niego bokiem- nie bądź gburem, którego nikt nie lubi- całuje go w usta i uśmiecham sie
- wiem ale to bardzo nudzące zajęcie- mówi – wole już ćwiczyc na poligonie cały dzień
- nikt ci nie broni poinformować o tym szefa – mówie mu
- jasne że nie ale to wiązałoby się z tym że będę musiał wrócić do starej bazy w Seulu- informuje mnie – a od tego właśnie uciekłem
- masz racje – wzdycham i opieram się o jego klatke przymykając oczy
- wiesz tak sobie myśle- wypala nagle- że może czas na zmiany.
Otwieram szeroko oczy i już się boje co usłyszę. Serce zaczyna mi przespiszać, a oddech staje się płytki.
- no słucham- pytam ledwo
- może sprzedamy mieszkanie?- pyta – i kupimy dom?
- a chcesz tego bo?
- Bo – odpowiada podekscytowany – pojawią się dzieci i zacznie nam brakować miejsca. Może zacznijmy działać już teraz, dopoóki nie mamy ich jeszcze.
Kiwam głową, ale nie odzywam się. Muszę to przemysleć. Nie chce stąd się wyprowadzać, nie kiedy moje życie nabiera tempa, smaku i wrażeń. Może zabrzemie jak samolub, ale chce skorzystać z tego co dało mi teraz życie. Będę brała to garściami, a później gdy to się skończy, uciekne od wspomnień i się wyprowadze. To brzmi jak plan.
- zgadzam się z tobą – przytakuje po paru minutach – ale to ja znajde dom.
On uśmiecha się i mnie całuje.
- dziekuje- szepcze, ale dziekować mi nie powinien.

Behind my Angel's Wings /BTS/ Zakończone/ W Trakcie Poprawek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz