Rozdział 1

512 6 2
                                    

Siedząc na tylnym siedzeniu służbowego samochodu z nudów przeglądałam plotkarskie strony internetowe. Jak zwykle mój narzeczony gościł na pierwszej stronie jako topowy playboy
w okolicy.

,,Młody Janowski znowu widziany w klubie Unisens z nową koleżanką. Co na to narzeczona?! Zobacz zdjęcia!"

No i co ja na to? A czy to ma jakieś znaczenie? Czy kiedykolwiek miało?

Prychnęłam pod nosem zrezygnowana i założyłam zagubiony lok za ucho. Ciężar kilku karatów na palcu dał o sobie znać.

Nie ma co się oszukiwać – za pół roku będziemy małżeństwem i może wtedy Teodor przejrzy na oczy. Ile to panienek było w tym miesiącu?

- Pani Matyldo? – ochroniarz z przodu obniżył dzielącą nasz szybę i przerwał moje ponure rozważania. – Musimy się na chwilę zatrzymać. Coś się dzieje z autem.

- Jasne, Panie Marcinie. Mamy jeszcze sporo czasu do spotkania – spojrzałam na złotego Rolexa na nadgarstku. Dzisiejsze negocjacje z działem przejęć zaczną się za trzy godziny. Wyjątkowo szybko uwinęliśmy się na lotnisku. Powrót do deszczowego Gdańska ze słonecznej Grecji i tak był ciężki psychicznie – dobrze, że chociaż na drogach spokój.

Poczułam zatrzymujący się silnik i chwyciłam kawę. Łyk ciepłego, gorzkiego napoju od razu poprawił mi humor. Chyba powinnam się zacząć przygotowywać do obu konfrontacji:
w firmie z niedoszacowanymi przepływami pieniężnymi w projekcie i w domu z moim ,,cudownym" ukochanym, który zaczyna przeginać z panienkami. Chyba mimo wszystko wolę firmę.

Pan Marcin zapukał w drzwi i otworzył je. Chłód marca wdarł się do auta i natychmiast pożałowałam cienkiej, jedwabnej koszuli i niezbyt grubego płaszcza.

- Pani Matyldo. Problem niestety jest dużo poważniejszy, niż sądziliśmy. W pobliżu znajduje się mechanik i stacja diagnostyczna, podprowadzimy auto. Postaram się natychmiast znaleźć zastępczy transport, proszę się nie martwić.

Kiwnęłam głową.

- Ruszajmy zatem. Proszę mnie informować na bieżąco – w razie czego zadzwonię do Magdy i przełączę się na wideokonferencję, dobrze?

Strapiony ochroniarz kiwnął głową i zamknął drzwi. Współpracujemy ze sobą już pięć lat
i nigdy mnie nie zawiódł. Pan Marcin pomimo aparycji ,,łysego karka z siłowni", jest doskonale wyszkolony i piekielnie inteligentny. Ileż to razy pytałam po co mu ta ochrona? Wspaniale sprawdziłby się w roli chociażby szefa zaopatrzenia. Nikt nie ma dogranej logistyki tak jak on. Kilka razy nawet naniósł poprawki do naszych firmowych projektów.

Kiedy samochód znowu ruszył zaczęłam poprawiać luźno spięty kok. Mam długie blond włosy i zwykle denerwują mnie na oficjalnych spotkaniach majtając się niesfornie dookoła twarzy. Aż uśmiechnęłam się na wspomnienie początków kariery w biznesie: wiecznie musiałam udowadniać przede wszystkim samej sobie, że zadbana i zgrabna blondyneczka potrafi być twardą businesswoman.

Chwyciłam teczkę z torebki nagle wściekła za źle przygotowane kalkulacje. Za co ja im płacę? Przecież nie mogę wszystkiego robić sama! Wybrałam numer do mojej asystentki Magdy.

- Dzień dobry, Pani Matyldo! Jak lot? – natychmiast odebrała. Jest niezwykle zorganizowana
i pomocna, a przy tym jakimś cudem zawsze pogodna. Zatrudnienie jej to była jedna z moich najlepszych decyzji odnośnie personelu.

- Dziękuję. Sprawny i bez większych przeszkód. Spisałaś się z tym przebookowaniem na ostatnią chwilę – ciągle bym siedziała na lotnisku.

Bez słowa przyjęła moją pochwałę.

Mafijny DługOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz