Rozdział 25

192 3 0
                                    

Zaczęłam niekontrolowanie chichotać – w panice mam dwa tryby: nerwowy śmiech albo płacz. Wypiłam za dużo, więc dzisiaj śmiech wydostał się z mojej piersi dość niespodziewanie. Chwilę później już płakałam z desperackiej uciechy i nie umiałam przestać.

Lufa nawet nie drgnęła.

- Och, do kurwy nędzy, strzel i miejmy to z głowy – wyrzuciłam z siebie wycierając łzy między kolejnymi salwami śmiechu.

Mogę się mylić, ale pierwszy raz Siergiej zwątpił.

- Jesteś mężatką?

Wywołało to następne chichoty. Zaczynały mnie boleć mięśnie.

- Dlaczego pytasz? – wydukałam, jak tylko udało mi się złożyć zdanie.

Machnęłam ręką i dość niezgrabnie siadłam na całkiem elegancki, choć piekielnie niewygodny fotel. Było dość jasne, że skoro chce rozmawiać, to nie zabije mnie od razu. Wypełniła mnie chwilowa ulga.

- Masz inne nazwisko – zmrużył oczy, jakby nie spodziewał się takiego zachowania.

- Ojciec nie chciał mieć nic wspólnego z dziadkiem, więc wszyscy mamy nazwisko po mamie – wzruszyłam ramionami. – Nigdy mnie nie pytałeś jak się nazywam, a zdaje się, że identycznie jak w dzieciństwie.

Michał, ku mojemu ogromnemu wkurzeniu, po prostu stał w progu pokoju i bez słowa przysłuchiwał się rozmowie.

- Masz rację. To i tak nieistotne. Przepraszam, ale muszę to zrobić – Szymon brzmiał jakby naprawdę było mu przykro.

Nic mnie tak nie wkurwia, jak coś takiego.

- Co kurwa?! – zjeżyłam się momentalnie i wstałam czując, że bimber pcha mnie odważnie do przodu. – Nie życzę sobie Twoich przeprosin!!! Nie wybaczam Ci.

Chujek miał autentycznie urażoną minę.

- Co jest z Tobą nie tak?! – Teraz już czułam się totalnie sprowokowana. – Przychodzisz mnie sprzątnąć, jakbym w ogóle miała coś wspólnego z tymi waszymi mafijkami i jeszcze masz czelność mnie przepraszać i oczekiwać akceptacji?!

Kiwnął głową.

- NIEDOCZEKANIE. Będę Cię, kurwa, nawiedzać! Takiego chuja, że będziesz miał święty spokój! Nie prześpisz żadnej nocy! Więc strzelaj. STRZELAJ, POWIEDZIAŁAM.

Autentycznie cofnął się o krok.

- DLACZEGO SIĘ COFASZ, CWANIACZKU?!

W sumie powinnam go czymś walnąć. Zdjęłam szpilki i obie wciąż tkwiły w moich rękach.

- Skoro myślałam, że umarłeś, to teraz chociaż miej odwagę patrzeć mi w oczy, jak masz mnie zabić!

Nie ruszył się, stał jak sparaliżowany. Ja nie krzyczę często, nie awanturuję się, ale kurwa, jak już to robię, to ludzie raczej nie chcą powtórki.

Rzuciłam w niego butem z lewej ręki, odbił się od jego głowy.

- POWIEDZ COŚ, KURWA.

Zamachnęłam się drugą szpilką i zabolała mnie rana. Borze zielony, jakby ktoś wbił mi szpikulec.

- Teraz, przez Ciebie, mnie boli!!! – złapałam się za ramię i poczułam, że opatrunek jest mokry od krwi.

Szymon obniżył i zabezpieczył broń ciężko wzdychając.

- Co ci się stało?

Zmrużyłam oczy.

- A co Cię to interesuje, zdrajco jeden?! Twoja konkurencja mi się stała, ot co!

Mafijny DługOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz